Dzięki temu śledztwo w sprawie korupcyjnych propozycji, które miał składać parlamentarzysta samorządowcowi, będzie mogło ruszyć z miejsca. Od początku grudnia 2010 roku sprawa przechodziła kolejno z prokuratur w Wałbrzychu, Świdnicy, Wrocławiu, Warszawie, by trafić ostatecznie do Szczecina.
- Ze względu na dobro śledztwa nie ujawniamy na razie treści ekspertyzy nagrania - mówi prokurator Małgorzata Wojciechowicz, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. - Mogę jednak ujawnić, że w związku z tą sprawą przesłuchamy w najbliższych dniach w charakterze świadka Piotra Kruczkowskiego, byłego prezydenta Wałbrzycha.
Tłem rozmowy Ludwiczuka z Rosiakiem była II tura wyborów na prezydenta Wałbrzycha. Senator Ludwiczuk był w sztabie wyborczym Piotra Kruczkowskiego, kandydata Platformy Obywatelskiej ubiegającego się o reelekcję na stanowisku prezydenta Wałbrzycha. Z kolei radny Rosiak był w sztabie Mirosława Lubińskiego z Wałbrzyskiej Wspólnoty Samorządowej, który zwyciężył w I turze wyborów. Rosiak w zamian za opuszczenie Lubińskiego miał otrzymać stanowisko wicestarosty oraz atrakcyjną zagraniczną wycieczkę.
Sprawę zgłosił do prokuratury i dołączył jako dowód nagranie rozmowy. Lubiński i Rosiak już składali zeznania. Prokuratura nie wyznaczyła natomiast jeszcze terminu przesłuchania Romana Ludwiczuka. To niejedyna sprawa korupcji wyborczej w Wałbrzychu, którą zajmuje się obecnie Prokuratura Okręgowa w Szczecinie. Trafiły tam również akta dotyczące sprawy haraczy, które mieli płacić między innymi prezesi miejskich spółek w Wałbrzychu, na kampanie wyborcze lokalnych struktur Platformy Obywatelskiej.
Tak twierdzą: Wojciech Czerwiński, były wiceprezes Miejskiego Zarządu Budynków w Wałbrzychu, oraz Ireneusz Zarzecki, były prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. Obaj złożyli już zeznania w tej sprawie w prokuraturze.
Dodatkowo przeciwko Zarzeckiemu jest prowadzone śledztwo w sprawie defraudacji z kasy miejskiej spółki ponad pół miliona złotych. Były prezes MPK twierdzi, że był zmuszany do wypłacania pieniędzy z konta spółki na cele partyjne, bo w przeciwnym razie, jak mówi, zostałby zwolniony z pracy.
- Jestem świadomy popełnionego przez siebie przestępstwa i gotowy ponieść za nie karę - tłumaczy Ireneusz Zarzecki.
- Mam jednak nadzieję, że prokuratura przeprowadzi wnikliwe śledztwo. Moja sprawa to tylko wierzchołek góry lodowej w porównaniu z tym, co działo się w Wałbrzychu.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?