Grzegorz Wałowski z Głuszycy przez wiele lat utrzymywał się bowiem z nielegalnego wydobywania węgla. Przyznaje, że właśnie dzięki biedaszybom skończył studia na Politechnice Opolskiej. A dziś jest na pierwszym roku dziennych studiów doktoranckich. Co więcej, dostał dotację z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego na zbadanie... biedaszybów.
Będzie w ten sposób przygotowywał materiały do pracy doktorskiej. Już wcześniej musiał za własne pieniądze zrobić wstępne badania wałbrzyskiego węgla, by ministerstwo przekonać do sfinansowania pomysłu.
- Teraz dostałem około 10 tys. zł na dalsze prace. Jestem bardzo szczęśliwy, że udało mi się dopiąć swego - mówi Grzegorz Wałowski.
W Wałbrzychu i Nowej Rudzie będzie przeprowadzał badania radiologiczne pod kątem uranonośności. - Sprawdzę, jak promieniowanie mogło wpłynąć, i nadal wpływa, na wydobywających węgiel - tłumaczy Grzegorz Wałowski.
Jest bardzo uparty. Kiedy tylko obronił tytuł inżyniera na Politechnice Opolskiej, zapowiadał, że na tym nie koniec. Niektórzy uśmiechali się pod nosem, słysząc o jego ambitnych planach. Tymczasem kilka lat później napisał i wydał książkę o podziemnym zgazowaniu węgla.
- Wiem, że ludzie oceniają pracujących na biedaszybach jako hołotę, która zarabia tylko na wino i papierosy. To bardzo krzywdzące - zauważa Grzegorz. - Każdy z nas ma rodzinę, plany, marzenia. Wielu pół życia przepracowało pod ziemią, a potem ktoś stwierdził, że już są niepotrzebni - mówi z żalem.
Pracował w różnych miejscach, nigdy jednak nie był górnikiem. Takich tradycji nie było też w jego rodzinie. Zainteresował się węglem, bo wyczuł, że na nim można zarobić i to lepiej niż za granicą. Na własnej skórze poznał, co to znaczy być tanią siłą roboczą. W 2003 roku, w trakcie studiów na Politechnice Wrocławskiej, wyjechał na dwa lata do pracy we Włoszech. Chciał zarobić na studia, bo na trzecim roku zaczynało mu już brakować pieniędzy i musiał zrezygnować z nauki. Zaraz po powrocie wrócił na studia zaoczne, ale tym razem w Opolu. Wtedy już głośno było o biedaszybnikach z Wałbrzycha.
Zebrał kilku znajomych i postanowili poszukać miejsca, gdzie dokopią się do węgla. Przygotowali się profesjonalnie. Najpierw szukali w okolicach Głuszycy, pilnując, by nie wypatrzyła ich policja. A jak kiedyś mundurowi ich znaleźli, Wałowski wskoczył do ledwo co wykopanej dziury i wmówił funkcjonariuszom, że ot tak sobie w niej siedzi. Zostawili go. Ale nie zawsze było zabawnie. Dlatego musiał wiele razy bronić się w sądzie przed odsiadką za paserkę. Wybronił się.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?