Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śląski Rubens z Lubiąża

Cezary Kaszewski
Dysputa św. Katarzyny, 1681-1682, obraz z rubensowską nutą znajdował się początkowo w jednym z ołtarzy klasztoru w Lubiążu. Obecnie własność Muzeum Narodowego we Wrocławiu.   zdjêcia: archiwum
Dysputa św. Katarzyny, 1681-1682, obraz z rubensowską nutą znajdował się początkowo w jednym z ołtarzy klasztoru w Lubiążu. Obecnie własność Muzeum Narodowego we Wrocławiu. zdjêcia: archiwum
Był gwałtowny, porywczy i... mściwy. Na dodatek bardzo popularny i szalenie bogaty. Gdyby Michael Willmann żył w dzisiejszych czasach, jego nazwisko nie schodziłoby z pierwszych stron plotkarskich gazet.

Na graficznym autoportrecie z roku 1675 artysta jedyny raz w życiu ukazał siebie przy pracy. Odziany w prosty roboczy kubrak i beret, siedzi za warsztatowym pulpitem. Jest całkowicie pochłonięty wykonywaną pracą. Skupiony, z okularami na nosie, odlicza coś lewą ręką. Prawą kreśli rysunek. – Ukazał siebie nie jako malarza z pędzlem przy sztalugach, ale jako rysownika, bo do tej dziedziny przywiązywał nadzwyczajną wagę – mówi Andrzej Kozieł, badacz twórczości Willmanna z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Określa się go jako największego śląskiego malarza baroku, dodając do tego zaszczytne miano śląskiego Rubensa. Był kalwinem, ale trzy lata po osiedleniu w Lubiążu przeszedł na katolicyzm. – Jedne z najbardziej żarliwych obrazów – pierwsza część cyklu „Męczeństwa apostołów” z kościoła klasztornego w Lubiążu – powstał wtedy, gdy jeszcze był protestantem – podkreśla wrocławski badacz. Sam Willmann mawiał o sobie, że nie kraj czyni mistrza, ani też okolice i dalekie podróże, ale sam talent i natura użyczona mu przez Boga po to, aby osiągnął szczyty sztuki. Odwdzięczał się Bogu obrazami o religijnym charakterze. W samym Wrocławiu, w kościele św. Wincentego malował prawie wszystkie ołtarze. W kościele św. Elżbiety – wizerunek patronki oraz Ostatnią Wieczerzę.

Od czasu zamieszkania w Lubiążu (1660) bieg i rytm jego życia wyznaczały kolejne przedsięwzięcia cysterskich mecenasów, rozbudowujących i upiększających opactwa w Lubiążu, Krzeszowie, Henrykowie, Rudach, Trzebnicy i Kamieńcu. Było tego tyle, że pracując, musiał sięgać po uczniów i współpracowników.
„Oto wzeszło dla Śląska nowe słońce, a moim ustawicznym dążeniem będzie podziwianie jego jasności i światła; tym bardziej że sława tego słońca jest za granicą o wiele za mało rozgłaszana” – pisano o Willmannie na początku XIX w.

Aura wielkiego twórcy brała się zarówno z patosu jego malarstwa, jak i z legendy, która towarzyszyła malarzowi. Słyszymy w niej o niezwykłych wizjach, które objawiały się Mistrzowi. Był gwałtowny i porywczy, według jednego z przekazów – miał narysować szkic ołówkowy na obiadowym obrusie, aby zademonstrować swoje umiejętności opatowi w Citeaux, który zamierzał zatrudnić go przy malowaniu fresków. Z klasztornym podczaszym miał na pieńku, bo ten poskąpił mu wina. Z zemsty uwiecznił jego podobiznę jako kata św. Bartłomieja na jednym ze swoich obrazów.
– Wiele w swoim życiu doświadczył. Z kroniki rodzinnej dowiadujemy się, że jedna z jego córek wpadła do studni i dopiero po kilku godzinach została z niej półżywa wyciągnięta. Ale przeżyła! – opowiada Kozieł. Za życia odniósł wielki sukces finansowy i kupił w 1687 r. posiadłość Winna Góra w Lubiążu. W wołowskim banku ulokował duże sumy pieniędzy na wysoki procent, które przeznaczył na finansowe zabezpieczenie swoich czterech córek, syna i wnuka. •

Michael Willmann w ciągu 46 lat pracy namalował co najmniej 418 dużych obrazów i 54 freski

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto