Robert Migdał - z wykształcenia politolog,dziennikarz Gazety Wrocławskiej - rozmawia z politykami związanymi z Dolnym Śląskiem o wszystkim, tylko nie o ich wykonywanym zawodzie. Jego wywiady ukazywały się w "Gazecie Wrocławskiej" i cieszyły się ogromną popularnością wśród czytelników. I wreszcie dostaliśmy do rąk książkę: "Tylko nie o polityce, proszę...". Zbiór 28 wywiadów. Wyłania się z niego obraz zbiorowy Dolnoślązaków, którzy reprezentują nas w Sejmie, samorządach lub od wielu lat startują w wyborach.
Naciągnąć bardzo ważnego polityka na rozmowę o życiu prywatnym wcale nie jest łatwo. Bo tę część życia większość z nich chroni starannie, oddzielając te dwie sfery życia taflą ze szkła pancernego. O tę taflę rozbiło się już wielu. Jak śmieje się Robert, czasem mijało pół roku, rok, zanim udało się namówić niektórych polityków na prywatne zwierzenia. Na przykład Ryszard Zbrzyzny nigdy nie miał czasu. Ostatecznie umówił się na rozmowę wcześnie rano na lotnisku. Po dłuższej chwili zwierzył się, że nie przepada za rozmowami z dziennikarzami, bo zawsze zadają mu napastliwe pytania. Okazało się, że warto było na posła SLD "polować" kilka miesięcy: dzięki temu dowiedzieliśmy się, że ma nie tylko uprawnienia kapitana żeglugi śródlądowej, ale przez kilka lat pływał zestawem pchanym po wszystkich wodach śródlądowych w Polsce. "Taki «Bizon» miał sto dwadzieścia metrów długości i zabierał ponad tysiąc ton ładunku"...
Rozmowy unikała jak mogła Aleksandra Natalli-Świat (posłanka PiS, która zginęła w katastrofie smoleńskiej). I choć broniła się jak mogła przed pytaniami o prywatną sferę życia, otworzyła się, kiedy przyszło rozmawiać o wrocławskiej... koszykówce. Przyznała, że na mecze Śląska chodziła z trąbką, głośno krzyczała, dopingując swoją drużynę, a kiedy się zdenerwowała, zdarzało się jej nawet rzucić nieparlamentarnym słowem.
Jak już dolnośląscy politycy zaczynali się zwierzać, to nie ukrywali niczego. Senator PO Jarosław Duda przyznał, że uwielbia kino familijne. Czasem nawet podczas oglądania jakiegoś filmu trochę sobie popłacze: "Podoba mi się też «Uwolnić orkę». Przy pierwszej i drugiej części «Orki» szkliły mi się oczy. Przy takich filmach odpoczywam: to takie sielskie kino. I bardzo lubię z najmłodszym synkiem pójść do kina na jakieś kreskówki".
Zresztą nie ukrywał, że dla dzieci gotowy jest na baaardzo dużo: "W życiu mam za dużo adrenaliny. Ostatnio mocno mi się podniosła, gdy byłem z najmłodszym, ośmioletnim synem w parku rozrywki. Musiałem jeździć z nim tymi wszystkimi kolejkami górskimi, które pędziły z zawrotną prędkością. Synowi się nie odmawia, więc się przełamałem do kilku zjazdów. Ale przyznaję, jak dla mnie - straszne przeżycie".
A już chyba największym zaskoczeniem jest, że "twardy" Grzegorz Schetyna, choć strzelać umie nieźle, żadnego żywego zwierzątka nie ustrzeliłby. Co innego kaczki, wirtualne oczywiście.
Chcecie wiedzieć, czy dolnośląscy politycy nadają się do polityki? Przeczytajcie książkę Roberta Migdała.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?