Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna: Śląsk Wrocław triumfuje w derbach regionu (ZDJĘCIA)

Mariusz Wiśniewski
Zagłębie przegrało ze Śląskiem jeszcze przed pierwszym gwizdkiem - wielu obserwatorów sobotniego pojedynku tak właśnie podsumowało dolnośląskie derby. Młodzi gracze zespołu Marka Bajora wyraźnie nie udźwignęli presji, jaką przed meczem wywarli na nich kibice z Lubina, dla których był to pojedynek sezonu.

Wymowne, że najlepszym zawodnikiem Zagłębia był Mateusz Bartczak, który nie ukrywał, że pojedynek ze Śląskiem jest dla niego po prostu kolejnym ligowym meczem. Doświadczony pomocnik sam nie mógł jednak wiele zdziałać.

Grający pod ogromną presją goście zaczęli spotkanie bojaźliwie i później, już podczas gry, ciężko było im się podnieść. Poza strzałami z dystansu i uderzeniem głową Arkadiusza Woźniaka, zespół Bajora ani razu przez 90 minut poważnie nie zagroził bramce strzeżonej przez Mariana Kelemena.

Właściwie bowiem, poza wspomnianym Bartczakiem i jeszcze Bojanem Isailoviciem, w zespole z Lubina zawiedli wszyscy. Obrońcy szukali przez cały mecz sposobu na powstrzymanie ofensywnych graczy Śląska i go nie znaleźli. Skrzydłowi też szukali sposobu, ale na oszukanie wrocławskiej defensywy i też go nie znaleźli.

Z drugiej strony trzeba przyznać, że Zagłębie trafiło na doskonale dysponowanego tego dnia rywala. Sebastian Mila z Przemysławem Kaźmierczakiem zagrali jedno z lepszych spotkań w tym sezonie. Może nawet najlepsze. Kapitan Śląska walczył od pierwszej do ostatniej minuty i można było odnieść wrażenie, że ma na tyle sił, iż mógłby zaraz zagrać kolejny mecz.

Kaźmierczak natomiast najpierw strzałem głową dał prowadzenie Śląskowi, a później popisał się fenomenalnym podaniem do Vuka Sotirovicia, który nareszcie się przełamał i trafił do siatki. Takiej radości, jaką zaprezentował po tym golu napastnik wrocławskiego zespołu, dawno na Oporowskiej kibice nie oglądali.

Poza Milą i Kaźmierczakiem bardzo dobrze zaprezentował się Waldemar Sobota. Można się pokusić o stwierdzenie, że kibice oglądali starego, dobrego Sobotę z pierwszych meczów sezonu. Młody gracz Śląska nie bał się pojedynków jeden na jeden, w których ośmieszał zawodników Zagłębia. Do szczęścia zabrakło gola, ale za to wywalczył rzut wolny, po którym najpierw Mila trafił w słupek, a skuteczną dobitką popisał się Remigiusz Jezierski.

Radości po końcowym gwizdku w ekipie Śląska nie było końca. - To, co oglądaliście na murawie, to było nic w porównaniu z tą radością, jaka panowała w szatni - zdradził napastnik Śląska Łukasz Gikiewicz.

Nie można się dziwić takiej reakcji wrocławskiego zespołu, bowiem było to pierwsze zwycięstwo od sierpnia. W tabeli co prawda nic się nie zmieniło i Śląsk nadal jest w strefie spadkowej, ale ma zaledwie trzy punkty straty do dziesiątej Polonii Bytom.

Czy to oznacza, że wszystko, co najgorsze wrocławianie mają już za sobą? Takich stwierdzeń trzeba unikać, bo sytuacja zespołu Oresta Lenczyka jest nadal bardzo trudna. Sam szkoleniowiec nie chce mówić, że teraz będzie już tylko lepiej. Na razie można powiedzieć jedno: na Oporowskiej pojawiło się światełko nadziei na lepsze jutro, ale do normalności jeszcze daleko.

Zupełnie inaczej wygląda to w Zagłębiu. Lubinianie mają już tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową i mogą zacząć się martwić. Nie panikować, ale martwić. Lubinianie prezentują zadziwiającą sinusoidę formy - potrafią ograć Lecha Poznań, mimo remisu zagrać dobry mecz z Ruchem Chorzów, ale też jako jedyny zespół stracić punkty na własnym stadionie z Cracovią. Jeżeli nie ustabilizują formy, zima może być w Lubinie bardzo nerwowa.

Derby głosem szkoleniowców

Orest Lenczyk, trener Śląska Wrocław

Długo czekał Śląsk na to zwycięstwo. Zdobyliśmy ważne trzy punkty, bo żarty się już dawno skończyły. Zawodnicy powalczyli, stworzyli sytuacje i - nie wiem, czy zasłużenie - zdobyli bramki. Nie było w nich jednak wiele przypadku. Przed poniedziałkowym, smutnym dniem Wszystkich Świętych, piłkarze stworzyli dobre widowisko i radośnie pożegnali sobotę. A po święcie - do roboty, bo czeka nas mecz z groźnym Bełchatowem. Uzyskanie tam dobrego wyniku będzie dowodem, że coś drgnęło w naszej grze.

Marek Bajor trener KGHM Zagłębia Lubin

W przekroju całego spotkania Śląsk był zespołem lepszym. W mojej drużynie zawiodła gra defensywna. Nie potrafiliśmy sobie poradzić z ofensywnymi zawodnikami Śląska, zwłaszcza z Sotiroviciem i Gikiewiczem. Popełniliśmy sporo błędów w kryciu. Siła ofensywna też nie była za wielka. W słabszej dyspozycji byli zawodnicy, którzy w poprzednich meczach wygrywali pojedynki jeden na jednego. Nic nam dzisiaj nie wychodziło przy dobrze zorganizowanej grze obronnej Śląska. Nie jestem zadowolony z gry swojego zespołu.

To my rządzimy w regionie!
Rozmowa z Łukaszem Gikiewiczem, napastnikiem Śląska Wrocław

Rozegrał Pan dobry mecz, ale gola nie udało się strzelić.
Muszę przyznać, że bardziej zadowolony ze swojej postawy byłem po meczu z Legią Warszawa. Z Zagłębiem też miałem swoje okazje, ale znów nie udało mi się zdobyć bramki. Na szczęście wygraliśmy mecz, a w strzelaniu wyręczyli mnie koledzy.

Remigiusz Jezierski pokazał, że nie zamierza odpuszczać walki o pierwszą jedenastkę.
Nikt nie mówił, że Remek nie będzie wzmocnieniem i nie będzie walczył o pierwszą jedenastkę. Remek słynie z tego, że potrafi znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie w polu karnym. Takiego zawodnika nam potrzeba.

Podobała się Panu atmosfera derbów Dolnego Śląska?
Pamiętam swoje pierwsze derby w Łodzi. Przegraliśmy 1:4 i nie chciałem, żeby taki sam wynik powtórzył się z Zagłębiem. Kibice potwierdzili, że są naszym 12. graczem i to zwycięstwo im się należało. Mimo słabszych wyników, nie odwrócili się od nas. Derby jak to derby - zawsze i wszędzie jest gorąco, ale przez następne pół roku to my będziemy rządzić na Dolnym Śląsku.
Rozmawiał Paweł Kucharski

Zawiedliśmy naszych fanów
Rozmowa z Bartoszem Rymaniakiem, obrońcą KGHM Zagłębia Lubin

Długimi fragmentami meczu to Wy prowadziliście grę, ale więcej bramek zdobył Śląsk.
W piłce nożnej nie liczy się, kto prowadzi grę, tylko to, kto strzela bramki. Zawiedliśmy naszych fanów. Nie potwierdziliśmy, że zasłużyliśmy na zwycięstwo ze Śląskiem. Gdyby rywale w drugiej połowie wykorzystali wszystkie okazje, które mieli, to mecz skończyłby się naszym pogromem. Gra nam się zupełnie nie układała.

Byliście zaskoczeni tym nieco bardziej ofensywnym ustawieniem Śląska?
Byliśmy przygotowani na takie ustawienie Śląska. Teraz można mówić, że rywale nas zaskoczyli, bo wygrali 3:1. Prawda jest jednak taka, że to my przegraliśmy ten mecz, a nie Śląsk wygrał.

Podziela Pan pogląd, że wygrał, bo był bardziej zdeterminowany niż Wy?
Nie chcę mówić, że ktoś z naszej drużyny wyszedł na boisko mniej zdeterminowany niż zawodnicy Śląska. Czasami tak bywa, że na boisku nic nie wychodzi, a później niektórzy doszukują się przyczyn w tym, że nie walczyliśmy. Mogę zapewnić, że każdy dał z siebie wszystko i walczył dla dobra drużyny.
Rozmawiał Paweł Kucharski

Śląsk Wrocław - Zagłębie Lubin 3:1 (1:0)
Bramki: Kaźmierczak 23, Sotirović 49, Jezierski 74 - Kocot 80
Widzów: 8000
Sędziował: Paweł Pskit (Łódź).

Śląsk: Kelemen - WołczekI, Celeban, Fojut, SpahićI - Sobota (86 Socha), Kaźmierczak, Sztylka, MilaI - SotirovićI (71 Jezierski), Gikiewicz (82 Ćwielong).
Zagłębie: Isailović - Rymaniak, Stasiak, Reina, Kocot - PawłowskiI, Dąbrowski, Bartczak, Plizga, Kędziora (52 OsmanagićI) - Woźniak (55 Traore).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto