Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna: Czy Śląsk Wrocław kupi zawodnika z Brazylii?

Mariusz Wiśniewski
W uzgodnieniu z Ryszardem Tarasiewiczem szukaliśmy lewego pomocnika i obrońcy
W uzgodnieniu z Ryszardem Tarasiewiczem szukaliśmy lewego pomocnika i obrońcy Wojtek Wilczyński
Myślę, że jest duża szansa, aby Brazylijczyk trafił do Śląska. Patrząc na to, co się dzieje dzisiaj w Europie, ale też w Polsce, prędzej czy później musimy zacząć mocniej stawiać stawiać na zawodników z zagranicy. Świeża krew, a przede wszystkim inny styl gry, podnosi jakość drużyny. Z Józefem Klepakiem, scoutem piłkarskiego Śląska Wrocław, rozmawia Mariusz Wiśniewski.

Jakie wnioski z wyjazdu do Brazylii?
Wyjazd do Brazylii był elementem strategii, którą realizujemy od pewnego czasu. Współpracujemy z dwoma menedżerami - jeden przeczesuje dla nas rynek bałkański, a drugi właśnie brazylijski. Co pewien czas jeździmy do nich, by zobaczyć, kogo wyszukali do pierwszej drużyny bądź zespołu Młodej Ekstraklasy.

Rozumiem, że pojechał Pan obserwować konkretnych zawodników.
Jeszcze w uzgodnieniu z trenerem Ryszardem Tarasiewiczem szukaliśmy lewego pomocnika i obrońcy. Temat został wcześniej podany naszemu współpracownikowi i on wytypował czterech zawodników lewonożnych na tych pozycjach, których obserwowałem podczas pobytu za oceanem. Przyglądałem się także innym ciekawym piłkarzom, którzy znajdują się w naszym zasięgu
finansowym.

Wspomniał Pan o trenerze Ryszardzie Tarasiewiczu, ale on już nie pracuje z pierwszym zespołem. Czy w związku z tym zmieniła się koncepcja?
W tej sprawie nie zabieram głosu, bo to nie należy do moich kompetencji.

To zależy od dyrektora sportowego, od pierwszego trenera i od zarządu. Ja jestem tylko wykonawcą pewnych zadań. Kwestie wyszukiwania nowych zawodników w związku ze zmianami w sztabie szkoleniowym zeszły nieco na bok, ale już niebawem na pewno dowiemy się, czy w naszej strategii nastąpiły w związku z tym jakieś zmiany.

Pana zdaniem, ci zawodnicy, którzy zostali zaproponowani, byliby wzmocnieniem Śląska?
Ich poziom, a występują w Serie B i C, w porównaniu z naszą ekstraklasą jest naprawdę dobry. Tym bardziej że w Polsce porządnych lewonożnych piłkarzy jest jak na lekarstwo. Prawie każdy klub ma deficyt na tej flance.

Jak duża jest szansa, że któryś z tej czwórki trafi do Śląska? Abstrahując od tego, jaka będzie dalej polityka budowy zespołu i jaki pomysł na drużynę ma nowy trener.
Myślę, że jest duża szansa, aby któryś z nich trafił do Śląska. Patrząc na to, co się dzieje dzisiaj w Europie, ale też w Polsce, prędzej czy później musimy zacząć mocniej stawiać stawiać na zawodników z zagranicy. Przykład idzie z Lecha Poznań czy wcześniej z Wisły Kraków. Ja nie mówię, że za jednym zamachem trzeba sprowadzać jedenastu piłkarzy. Absolutnie nie. Zawsze jednak ta świeża krew, a przede wszystkim inny styl gry, podnosi jakość drużyny. Ale to jest tylko takie moje prywatne zdanie. Ostateczna ocena ich umiejętności i przydatność do drużyny należy do pierwszego trenera i dyrektora sportowego. To oni mają decydujący głos w tej kwestii.

Czy rozmawiał Pan już z przedstawicielami klubów, w których ci zawodnicy grają?
My mamy to inaczej poukładane. Tak jak wspomniałem, na miejscu jest nasz współpracownik, który zna tamtejsze realia i wie, w jaki sposób należy prowadzić rozmowy. On przeprowadza pierwszą selekcję, ja to weryfikuję, a później każdy piłkarz przechodzi jeszcze weryfikację pierwszego trenera lub dyrektora sportowego. W klubach z zachodnich lig wygląda to podobnie, a w tych największych jest jeszcze bardziej rozbudowane. Ja mogę nie zwrócić uwagi na coś, co rzuci się w oczy trenerowi bądź innemu obserwatorowi.

Przywiózł Pan jakieś materiały z tymi zawodnikami.
Oczywiście. Mam materiały, mam DVD z meczami z udziałem tych zawodników. Mamy nad czym pracować i jest co oglądać i analizować.

Wiele osób mówi, że przeżywa szok, jak jedzie do Brazylii i zaczyna rozmawiać, czy nawet szukać piłkarzy. Pan też to przeżył?
To jest inny, ogromny kontynent, inne zwyczaje i kultura. Jeżeli chcemy robić tam interesy i kupować piłkarzy, musimy się przestawić na mentalność miejscowych ludzi. Mnie jednak najbardziej zaskoczyło coś związanego z samą grą. Wszyscy wiedzą, że Brazylijczycy preferują bardzo ofensywny futbol. Ale dopiero na miejscu widać to jak na dłoni. Nieważne, czy to mecz juniorów, czy profesjonalistów z Serii A - tam nie ma absolutnie żadnej gry do tyłu. Jeżeli ktoś to zrobi, to publiczność zaraz reaguje negatywnie. Tam się wymaga, aby niemal każdy zawodnik na murawie atakował, dążył do strzelania goli. Z tego powodu piłkarze podejmują duże ryzyko, wybierają trudniejsze, ale przez to efektowniejsze i groźniejsze warianty. To było coś naprawdę niesamowitego.

Czy zespoły z tej serii B i C, czyli z niższych lig, dałyby sobie radę w naszej ekstraklasie.
Nie chciałbym tak oceniać. Tam jest dwustopniowy system rozgrywek. Od stycznia do kwietnia są ligi stanowe. I każdy stan w zależności od wielkości posiada od jednej do pięciu, sześciu czy siedmiu lig. Prawie wszystkie są zawodowe. W każdej takiej lidze jest po 20 zespołów. To są ogromne rzesze klubów i ogromny potencjał. I to jest inny sposób grania, przez co ciężko stwierdzić jednoznacznie, czy dałyby sobie radę u nas. Nie wiadomo, czy nasza dyscyplina taktyczna nie wzięłaby górę nad ich futbolem ofensywnym. Chociaż zaznaczam, że oni też grają taktycznie nieźle. Preferują jednak inne ustawienie: 4-2-2-2. Praktycznie bez takich typowych bocznych pomocników.

Rozmowy w sprawie ewentualnego transferu piłkarza należą do tych trudniejszych?
Tam jest taki zwyczaj, że żaden prezes czy trener nie jest przywiązany do zawodnika. Jeżeli jest oferta i można zarobić na piłkarzu, to szybko się godzą, bo tam w kolejce czekają następni i za rok, czy nawet wcześniej, będą mieli podobnego albo nawet lepszego zawodnika. To wynika z tego ich wielkiego potencjału. W klubach z niższych lig dochodzi do takiej sytuacji, że po pół roku zmienia się nawet do 70 procent składu. Ci lepsi idą wyżej, a w ich miejsce wchodzą następni. To są kopalnie piłkarzy. Trzeba to zobaczyć, aby zrozumieć. I wszyscy piłkarze, nawet w tych niższych ligach, są
doskonale wyszkoleni technicznie. Podczas mojej wizyty obejrzałem 16 meczów i nigdy się nie zdarzyło, aby na lewej stronie grał prawonożny zawodnik. To jest niemożliwe. Są pewne kanony, które nie mogą się zmienić.

Co dalej z tymi piłkarzami, których Pan obserwował?
Procedura jest taka sama jak w przypadku transferów z polskiej ligi. Ja obserwuję zawodnika, jest weryfikacja przez trenera, razem siadamy i analizujemy. Ale tak jak wspomniałem wcześniej - decyduje zawsze pierwszy trener.

To rozumiem, że zimą do Śląska dołączy jakiś lewonożny Brazylijczyk?
O to proszę mnie nie pytać. Mam swoje zadanie, potwierdzić potencjał danego gracza lub stwierdzić, że to jednak nie to, ale ja nie decyduję, czy któryś z tych graczy trafi tutaj, czy nie. Trzeba jeszcze pamiętać o finansach. Ale to już sprawa trenera, prezesa i dyrektora sportowego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto