Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Peter Birch: Wołów - to takie miejsce, do którego uwielbiam wracać

JU
Piotr nie lubi być nudny, dlatego zdjęcie  z dyplomem też musiało być oryginalne :)
Piotr nie lubi być nudny, dlatego zdjęcie z dyplomem też musiało być oryginalne :) fot. JU
Ma za sobą koncert w radiowej Trójce i na festiwalu Opener. Dzielił scenę z Czesławem Mozilem, Lechem Janerką i Tymonem Tymańskim. Ma raptem 21 lat i jest dolnoślązakiem. Rozmawiamy z Peterem J. Birchen - Człowiekiem Roku Wołowa 2012.

Gdybyś miał zapowiedzieć swój własny koncert, jak przedstawiłbyś się?
Nazywam się Piotrek Brzeziński, występuję jako Peter J. Birch i to chyba tyle. Myślę, że nic tutaj nie trzeba dodawać – każdy, kto słyszał lub ma ochotę posłuchać mojej muzyki właśnie przez nią dowie się więcej o postaci, jaką jest Peter J. Birch. Niespecjalnie lubię o sobie mówić, to jest bardzo trudna sprawa.

Muzyka to jest część Twojego życia.
To jest moja pasja, ale na co dzień robię też inne rzeczy, na przykład studiuję we Wrocławiu filologię hiszpańską. Poza tym mam pozamuzyczne zainteresowania – jak choćby sport.

Filologię hiszpańska? Czyli śpiewasz też po hiszpańsku?
Niedawno właśnie powstał taki mój miniprojekt, na razie internetowy – w warunkach domowych nagrałem małą EP, której można za darmo posłuchać w internecie (facebook.com/campesinoPL). Akcja nazywa się „Campesino”. Nagrałem tam trzy utwory, które śpiewam właśnie po hiszpańsku. Ale to osobna sprawa, jako Peter J. Birch śpiewam tylko po angielsku. „Campesino” powstało, bo czasem warto zrobić coś innego, tak o – żeby było ciekawiej.

A pamiętasz swój pierwszy występ?
Działam od dawna. Teraz jako Peter J. Birch, wcześniej w zespołach, m.in. More Than Three, gdzie grałem na perkusji. Mój pierwszy poważny występ przed, że tak powiem, poważną publicznością, miał miejsce w 2004 albo 2005 roku, naprzeciwko mojego – wówczas przyszłego – liceum. Wtedy graliśmy znane covery. To było ciekawe doświadczenie. Od tamtej pory staram się już regularnie koncertować, czy to z zespołem czy solo.

Jaka jest Twoja muzyka, jak ją scharakteryzować?
Każdy odczuwa muzykę na swój sposób. Na moją składają się różne inspiracje. A ponieważ ludzie lubią przyporządkowywać różne rzeczy, to i muzyka ma swoje „zakładki”. Ta, którą tworzę, wpada więc w zakładkę folk, ale dla mnie jest moją wrażliwością indywidualną. Płynie na pewno prosto z serca – zawsze, zarówno przy smutnych piosenkach, jak i przy tych wesołych kompozycjach.

Inspirujesz się kimś?
Jak każdy. Zachwyca mnie Damien Jurado i Bonnie 'Prince' Billy. Czyli głównie nurt amerykański, bo moja muzyka brzmi typowo, jak ta zza oceanu. Przynajmniej staram się, żeby tak brzmiała.

A Wołów? Czy Wołów jest inspiracją?
Oczywiście! Jest i zawsze będzie. Wychowałem się tam i w zasadzie cały czas tam mieszkam. Przyjeżdżam w niemal każdy wolny weekend. Mam tam rodzinę i przyjaciół. To takie miejsce, do którego uwielbiam wracać. I nie zawaham się powiedzieć, że jestem takim lokalnym patriotą, ponieważ bez względu na to, gdzie jestem – w trasie czy też we Wrocławiu – to zawsze wracam z największą przyjemnością do Wołowa.

A gdybyś miał powiedzieć, dlaczego do Wołowa warto przyjechać, na co zwróciłbyś uwagę?

Kierowałbym się tym, że Wołów jest bardzo kulturalnym miastem. Wręcz niesamowitym, bo dzieje się tam naprawdę mnóstwo ciekawych rzeczy. Osoby, które znają Wołów, wiedzą, że jest to miejsce, w którym regularnie odbywają się różne imprezy, czy to wystawy czy koncerty. Niedawno nawet jeden z wołowskich pubów – Stary Gramofon – zajął drugie miejsce w plebiscycie „Machiny” na „Najlepszy klub w Polsce”, wyprzedził go tylko gnieźnieński Młyn.

To teraz trochę o tytule, który zdobyłeś. Zostałeś „Człowiekiem Roku 2011 Wołowa”. To znaczy, że mieszkańcy Twojej miejscowości są dumni z tego, co robisz i doceniają to. Co Ty na to?
Jest mi bardzo miło. Niektórzy z pozostałych kandydatów, z którymi mnie zestawiono, to ważne postaci naszego miasta. Znalazłem się z bardzo dobrym gronie. Jestem dumny, że pochodzę z Wołowa. Tam się najlepiej czuję. Dziękuję wszystkim, którzy oddawali na mnie głosy. Mam nadzieję, że robili to szczerze i świadomie, a sam staram się po prostu wykonywać swoją pracę, realizować swoje hobby, bo granie sprawia mi przyjemność. Mam nadzieję, że długo będę grał dalej, a w trasie będę mógł opowiadać o Wołowie. Po prostu dziękuję.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto