No i mamy pasztet

Wrażenie robił na wszystkich wielki pasztet z kunsztownie wykonanym wizerunkiem naszego pięknego ratusza, przygotowany pod wodzą Zbyszka Koźlika - szefa kuchni hotelu Park Plaza z okazji ubiegłorocznego, ósmego, charytatywnego balu Anny Dutkiewicz.

Jednak do pasztetowego tematu wróciłem przez innego wrocławskiego kucharza o nazwisku Hauck. Jak miał na imię, nie wiadomo. Dokładnie jednak zapisano, z czego owo smakowite dzieło powstało. I tak po kolei, Hauck swój pasztet zrobił z 80 funtów mięsa wołowego, 20 kuropatw, 20 gęsich wątróbek, 16 bażantów, 16 zajęcy, 15 funtów tłuszczu, 6 indyków, 6 dyszek cielęcych. Dodał też niepoliczoną dokładnie ilość jaj, mleczka cielęcego, trufli, masła, parmezanu i też przypraw proporcjonalne ilości, by smaku niczym nie zburzyć, a lista jest długa, bo doprawiał swój pasztet: bazylią, majerankiem, estragonem, papryką, cząbrem, gałką muszkatołową, kolendrą, imbirem, cynamonem, a i dopieprzył, i dosolił akuratnie. Wlał też 25 butelek zacnego wina. Na dodatek ów wielki pasztet upiekł według francuskiego wzorca w cieście. Owo wydarzenie kulinarne odbyło się w styczniu roku 1832. By uczestniczyć w degustacji, należało wcześniej wykupić specjalnie wyemitowany bon za 20 srebrnych groszy. Ile ważył ten pasztet, nie wiadomo, ale na oko pewnie był większy od Hupowego.

Te wrocławskie rekordy sprzed lat nijak mają się do aktualnego rekordu Guinnessa, należącego również do polskich pasztetników z Ostrzeszowa. Ten tort pasztetowy na spodzie z trzydziestu chlebów, pokrojonych wzdłuż w wielkie pajdy, ważył 426 kg i to jeszcze nic, miał ponad sześć (!) metrów długości oraz ponad metr szerokości. Ten rekord ozdobił Ogólnopolski Festiwal Pasztetników cztery lata temu. Festiwale w Ostrzeszowie odbywają się we wrześniu. Z Wrocławia do polskiej stolicy pasztetu jest nie dalej niż do Wałbrzycha.

Skoro już zrobiłem wszystkim apetyt na pasztet, to nie pozostaje nic innego, jak go zrobić. Żmudne to zajęcie, ale warte zachodu...

Pokrojone na niewielkie kawałki mięso z dziczyzny (1,5 kg) oraz łopatkę wieprzową (0,5 kg) zalewamy wodą i gotujemy do miękkości. W trakcie gotowania dodajemy pokrojoną wątrobę (600 g), pięć cebul i sześć dużych kapeluszy suszonych grzybów. Po ugotowaniu wyjmujemy wszystkie składniki i studzimy. Czerstwą bułkę pokrojoną na kilka kawałków moczymy w wywarze. Mięso, wątrobę, grzyby, cebulę i bułkę lekko odciśniętą przekręcić dwukrotnie przez maszynkę. Doprawiamy przyprawami, dodajemy sześć surowych jaj, cztery zmiażdżone ząbki czosnku, dwie łyżeczki świeżo zmielonego czarnego pieprzu, po parę utłuczonych w moździerzu owoców jałowca i angielskiego ziela i po szczypcie kminku i gałki muszkatołowej. Bardzo starannie mieszamy. Formy, w których będziemy piekli pasztet, smarujemy tłuszczem i posypujemy bułką tartą. Na dnie każdej brytfanki można ułożyć kratkę z paseczków słoniny. Wyrobioną masę przekładamy do form na 3/4 wysokości. Pieczemy w temperaturze 200 stopni. Po 45 minutach sprawdzamy patyczkiem, czy pasztet się upiekł.

To, oczywiście, nie koniec pasztetowego tematu. Pojawi się on z pewnością w kwietniu przed świętami wielkanocnymi z przepisami kilku znanych osób. Nie zabraknie mojego ulubionego pasztetu z zająca.