Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Joanna Stoga z Wrocławia nagrodzona w USA (WYWIAD)

Małgorzata Matuszewska
Joanna Stoga i jej "Dancing Tulips" - nagrodzona fotografia
Joanna Stoga i jej "Dancing Tulips" - nagrodzona fotografia Joanna Stoga
Joanna Stoga z Wrocławia zdobyła pierwsze miejsce w konkursie organizowanym przez Georgia O'Keeffe Museum w Santa Fe. Z artystką rozmawia Małgorzata Matuszewska.

Dostałaś nagrodę za zdjęcie wykonane techniką rentgenowską. Skąd się wziął pomysł tej techniki?
Taki sposób fotografowania nie jest moim odkryciem, już kilkanaście lat po wynalezieniu promieni rentgena zaczęto robić tego typu zdjęcia. Najbardziej znanym fotografem był Dain L. Tasker - lekarz radiolog z Los Angeles, który portretował rośliny w latach 30. i 40. ubiegłego wieku. Jego zdjęcia są niezwykle piękne i dziś osiągają bardzo wysokie ceny na aukcjach. Ja trafiłam na tę metodę obrazowania dzięki koledze, który pokazał mi prace innej amerykańskiej artystki - Judith McMillan i zasugerował, że ta technika bardzo mu do mnie pasuje.

Prześwietlasz wszystko?
Na początku faktycznie tak było. Przyglądałam się każdej roślinie, zaglądałam do ogródków i klombów i próbowałam sobie wyobrazić, jak to może wyglądać w promieniach rentgena.

Oglądanie klombów się przydało?
Tak, to prawda, kwiaty okazały się dla mnie bardzo szczęśliwe. Moja fascynacja roślinami umożliwiła mi też nawiązanie współpracy z Wrocławskim Ogrodem Botanicznym i jego dyrektorem, prof. Tomaszem Janem Nowakiem. Dzięki niemu mogłam pozyskać sporo bardzo interesującego materiału. Wcześniej zbierałam rośliny u znajomych w ich ogrodach, jeździłam na łąki i wydawałam majątek w kwiaciarniach i na giełdach kwiatowych.

Dlaczego właśnie tulipany są na nagrodzonych fotografiach? Lubisz je najbardziej?
To moja obsesja. Są wymagającym obiektem, trudno jest trafić w kompozycję oddającą ich niezwykłość. Dla mnie są zawsze trochę szalone. Róża jest piękna i elegancka, lilia dostojna, a tulipan ma w sobie coś zwariowanego i wciąż jest mi szalenie trudno złapać to "coś". Dlatego też najchętniej fotografuję kwiaty z przydomowych ogródków i naturalnych stanowisk. Takie rośliny są bardziej zróżnicowane i niezwykłe, niż te z wielkich upraw, gdzie wszystkie wyglądają niemal identycznie.

Chyba powinnaś pojechać do Holandii.

Na szczęście u nas też jest sporo bardzo ciekawych kwiatów, choć rzeczywiście to Holandia oszalała kiedyś na punkcie tulipanów. W XVII wieku za cebulkę tulipana Semper Augustus płacono krocie. Wybitny malarz holenderski z tego okresu, Jan van Huysum, mógł za swój obraz przedstawiający kwiaty, zażądać najwyżej 5000 guldenów, podczas gdy jedna cebulka słynnego tulipana Admirał van Enkhuijsen kosztowała 5500 guldenów. Tak, to było prawdziwe szaleństwo i trudno się dziwić, że i ja trochę obsesyjnie podchodzę do tego tematu

Od dawna robisz zdjęcia?
Od kilku lat. Tak naprawdę zaczęłam fotografować po zakończeniu pracy w biznesie i postawieniu na głowie mojego dotychczasowego życia. Miałam dosyć funkcjonowania w maszynie korporacyjnej i to był dla mnie dość trudny moment, musiałam więc znaleźć ujście dla kipiących we mnie emocji. Jedni w takich chwilach piszą, inni śpiewają, ja zaczęłam fotografować. Potem okazało się, że jest to dla mnie na tyle ważne i wciągające, że stało się zawodem.

Fotografujesz też imprezy kulturalne. Co lubisz najbardziej?
Podczas pracy nad moimi projektami – fotografiami roślin czy pejzażami, jestem bardzo skupiona, skoncentrowana, pracuję w moim własnym tempie. Im bardziej jest to rozciągnięte w czasie, im mniej jest pośpiechu, tym wartościowszy powstaje efekt. Natomiast podczas imprez i koncertów każdy fotograf uprawia swoistą gonitwę i w tak krótkim czasie, jaki dostajemy, bardzo trudno jest zrobić dobre ujęcie. To wymaga szybkości i znakomitego opanowania techniki. Często też pracuję pod dużą presją, bo wiem, że zleceniodawca czeka na dobry materiał. To spore wyzwanie ale i ogromna satysfakcja, gdy się uda.

Dziś podobno każdy może zostać fotografem, bo jest dobry sprzęt. Ale ludzie studiują fotografię, więc chyba nie wystarczy pstryczek?
Zdecydowanie nie wystarczy. Obecny sprzęt sprawia, że po byle pstryknięciu powstaje poprawny materiał. Jednak zdjęcie dobre technicznie, jeszcze nie jest dobrym zdjęciem. Każdy kto zajmuje się tym zawodowo wie, że nie aparat robi zdjęcia a fotograf. Sposób na wspaniałe ujęcie jest w naszej głowie.

Masz w swoim portfolio bardzo różne prace, łączące różne style. Kim więc jesteś?
Najbardziej czuję się nie tyle fotografem co twórcą obrazów. Korzystam z fotografii jako jednego z narzędzi. Używam też innych metod tworzenia obrazów i często łączę bardzo odległe techniki. Ostatnio maluję i rysuję kontrastami używanymi w obrazowaniu rentgenowskim, potem komponuję te obrazy z różnymi obiektami i razem prześwietlam. Powstają naprawdę niezwykłe zestawienia. Równie chętnie fotografuję kamerą wielkoformatową w technice mokrego kolodionu jak i robię zdjęcia telefonem komórkowym i zdarza mi się połączyć powstające w ten sposób obrazy. Na koniec robię odbitkę na jedwabiu czy innym materiale. To co robię nie ma więc związku z klasycznym podejściem do rzemiosła fotograficznego, gdzie czystość technik jest szalenie ważna. Jednak bardzo lubię te moje eksperymenty.

Czekasz na jakieś nowinki fotograficzne?
Raczej nie. Nauczyłam się cieszyć bieżącą sytuacją, zadowalać się tym co mam tu i teraz, nie jestem też fanem nowinek sprzętowych. Zadowolenie z tego co się ma, to prawdziwa recepta na szczęście. Ostatnio ktoś zapytał mnie na zajęciach w szkole, co bym zrobiła, gdybym nagle wygrała masę pieniędzy.

I?
Robiłabym to samo. To jest moja pasja niezależnie od stanu konta. Może miałabym własny rentgen, który w tej chwili jest poza zasięgiem możliwości i finansowych i lokalowych, ale i tak byłby to raczej sprzęt używany.

Jak długo trwa praca nad zdjęciem rentgenowskim?
To zależy. Czasem trzeba wyrzucić sporo klisz zanim uda się zrobić satysfakcjonujące zdjęcie. Czasem wystarczy pierwsze ujęcie. Nie ma recepty. Choć na to jedno nagrodzone zdjęcie złożyło się chyba kilkadziesiąt klisz, które zupełnie mnie nie zadowoliły. Jarek Mszański, technik RTG, z którym współpracowałam, jak mnie widział z koszem kwiatów, to tylko wzdychał: "Znowu tulipany...".

To chyba bardzo zespołowa praca, nie jesteś sama w pracowni rentgenowskiej.
Nie mogę być tam sama, nie mam uprawnień. Współpracuję za to ze świetnymi technikami: Rafałem Susserem i Jarosławem Mszańskim. To wspaniali fachowcy, mogę powiedzieć, że prawdziwi mistrzowie w swoim fachu. Pomogli mi się wgryźć w temat i niejednokrotnie podrzucali mi pomysły i techniczne sposoby na pokazanie tego, co miałam w głowie. Są też moimi dobrymi znajomymi i podczas tych wspólnych sesji mamy sporo frajdy z tego co robimy.

Zaczynałaś w szpitalu bonifratrów?
Tak, umówiliśmy się na jedną noc na pierwsze próby. Wyszło zupełnie coś zupełnie odbiegającego od tego, co znajdowałam w internecie. W szpitalu był po prostu kompletnie inny sprzęt niż ten, na którym fotografują ci, którzy zajmują się tą techniką. Potem szukałam miejsca gdzie mogłabym zrealizować moje pomysły i dzięki uprzejmości prof. Witkiewicza ze Szpitala 40-lecia, powstał pierwszy oficjalny projekt, stworzony dla uświetnienia 64 Zjazdu Chirurgów Polskich. Wtedy tematem były warzywa.

Jakie są warzywa pod promieniami X?
Przyzwyczajamy się do wizerunku roślin, które jemy. Nie przyglądamy się sałacie, czy papryce, po prostu kupujemy je i zjadamy. A one zupełnie zmieniają się w promieniach rentgena. Byłam bardzo zaskoczona tym co widziałam, bo uświadomiłam sobie, że patrzymy na świat jednowymiarowo. Wystarczy jednak zmienić narzędzie i odkrywamy go w zupełnie nowy sposób. Chciałam więc zwrócić uwagę na to, że rzeczywistość jest dużo bardziej złożona niż nam się wydaje. Tak też zrodził się pomysł na następny projekt "Qi".

Co to znaczy?
Qi to według dawnej chińskiej tradycji energia, która spływa z kosmosu i ogarnia wszystko co żyje, interpretowana jest także jako tchnienie związane z witalnymi siłami natury. Dawni chińscy rysownicy i malarze wierzyli, że jeśli uda im się "pokazać życie ukryte w kształtach", to mogą pokazać też życiodajną energię Qi. Ja również w to wierzę i dlatego przy projekcie "Qi", tak mocno koncertowałam się na pracy z każdą rośliną. Szukałam właściwego sposobu sportretowania jej, szukałam niemal definicji. Każda z fotografii musiała być ascetyczna, odchudzona ze wszystkiego co zbędne, skupiona wyłącznie na danej roślinie i oddająca jej charakter. To długi projekt. Trwał ponad trzy lata i nadal jest otwarty. Wymagał też studiowania wielu dzieł innych twórców i wielu poszukiwań. Wiele inspiracji znalazłam w estetyce wschodu ale dedykowałam ten projekt Karlowi Blossfeldtowi, niemieckiemu fotografowi, który jak nikt inny potrafił odnaleźć i pokazać niezwykłe piękno roślin.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto