Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gienek Loska wydaje nową płytę (WYWIAD)

Marta Bigda
Gienek Loska Band
Gienek Loska Band materiały prasowe
Z Gienkiem Loską, który wydał nową płytę „Dom”, rozmawia Marta Bigda

Miał Pan myśl przewodnią tworząc swoją najnowszą płytę „Dom”? Słuchając piosenki „Na dachu świata” ma się wrażenie, jakby spoglądał Pan z wysokiego budynku na cały świat i szukał wzrokiem wolności.
Wie pani co? Właśnie mi pani wymyśliła teledysk (śmiech). A jeśli chodzi o poszukiwanie wolności – to w miłości ją znajduję. Tak to jest, że jaka miłość, taka wolność. Może być większa, ale równie dobrze można sobie zbudować małą celę. I również o tym są moje piosenki. Ale nie tylko – w muzyce można przecież znaleźć i czułość, i nienawiść.

Tytuł „Dom”, bo każdy chce mieć swoje miejsce na ziemi, Pan też? O czym właściwie śpiewa Pan w swoich piosenkach na tej płycie?
O kleptomanii romantycznej, jeśli wie pani, co mam na myśli (śmiech). Jak się chce sobie zbudować miłosne gniazdko, to człowiek się zamienia w srokę i zbiera wszystko, co się błyszczy. W głowie się ma, że trzeba poznosić jak najwięcej potrzebnych rzeczy. Dopiero później przychodzi refleksja, że przydałoby się otoczyć nie tylko ładnymi rzeczami, ale też dobrymi ludźmi. Takimi, którzy mają już swój kąt, nie są targani niepokojami i nie chcą ingerować w cudze życie.

Czy jest to jest to album kierowany do młodych?
Rzekłbym raczej, ze dla wrażliwych, niezależnie od wieku. Nie mamy ustalonej grupy docelowej. „Dom” pokaże nam, kto chce nas słuchać. Może starzy przekonają się, że nie taki diabeł straszny jak go malują, a młodzi, że w tych moich kawałkach jest i trochę sensu. Może i moje piosenki są buńczuczne i jednokierunkowe, ale ja stawiam na szczerość. Dobitne teksty, prosty przekaz. Wiele razy przesłuchałem demówkę tej płyty, zanim została wydana, i mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że ma to ręce i nogi.

Kto ma decydujący wpływ na to, jak płyta będzie wyglądać?
No, może mam troszkę więcej do powiedzenia niż inni (śmiech). Zawsze skupiamy się na tych trzech, może czterech sekundach, kiedy przychodzi natchnienie. Na tym krótkotrwałym uczuciu, właśnie myśli przewodniej, budujemy cały utwór: tekst, formę, linię melodyczną. Jeśli jednak uznam, że treść była już kompletna, walczę o swoje.

Czyli Pan dominuje?
Nad płytą pracujemy całym zespołem. Ja rozumiem, że mamy kapitalizm i demokracja też ma być, ale to nie zmienia faktu, że producent musi zadbać o całość. Bo jaka by demokracja nie panowała w zespole, jak nie będzie spoiwa, to każdy pociągnie w swoją stronę i projekt się rozleci. A tak, z producentem, to alleluja i do przodu.

W piosence „Funky” słyszymy „Nie ma mądrych rad dla człowieka ulicy”. Myślał Pan o czasach, kiedy grał na wrocławskim Rynku?
Wrocław nadal kocham. Poznałem go po swojemu. Jeśli chce pani poznać mój Wrocław, wystarczy, że przejdzie się po lokalnych kawiarenkach z otwartą duszą i odezwie się do ludzi. Ostrzegam jednak, że mnie większość brała za nieszkodliwego wariata. I pijaczynę, chociaż alkoholu nie tknąłem od wielu lat. Jedyne, co wtedy popijałem, to wspaniały kwas chlebowy z Feniksa. Była też taka jedna knajpa, już nie istnieje, w której spotykali się aktorzy z wrocławskich teatrów, ludzie po castingach i profesjonaliści z seriali. Udało mi się z nimi ciekawie pogadać.

Ma Pan swoje ulubione wrocławskie miejsce?
Obok Empiku na Rynku, naprzeciwko „Beatki”, była kiedyś świetna knajpka. Wtedy niedaleko niej pracowałem i często tam wpadałem po pracy. Tam poznałem miejscowych Romów, którzy, jak się okazało, mieszkali na Brochowie, czyli niedaleko mnie. Nie zdziwiło mnie to – przecież jeszcze przed wojną ta dzielnica była już cygańska.

Korci Pana ulica?
Nie tęsknię za ulicą, jeśli o to chce pani spytać. Jeśli, daj Boże, nadejdzie kiedyś wiosna, to przecież gitarę zawsze noszę ze sobą, mogę ją wyjąć i zagrać wszędzie. To również dzięki temu, że nie rozdzielam „stref”, w których gram. Ja po prostu gram. Najważniejsze jest dla mnie, żeby moi słuchacze rozumieli, co chcę im przekazać. Przecież tu nie chodzi tylko o szarpanie strun czy trochę hałasu. I wszystko mi jedno, czy rozumieją mnie na sali koncertowej, czy na ulicy – ważne, że czują w czym rzecz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto