18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Alexandra Kazazou: aktorka, wolontariuszka, uczy greckiej tragedii na Uniwersytecie Wrocławskim

Małgorzata Matuszewska
Alexandra Kazazou
Alexandra Kazazou Janusz Wójtowicz
Jest aktorką, wolontariuszką. Uczy greckiej tragedii na Uniwersytecie Wrocławskim, w Instytucie Studiów Klasycznych, Śródziemnomorskich i Orientalnych. O Aleksandrze Kazazou pisze Małgorzata Matuszewska

W ramach trwającego we wrocławskim Instytucie Grotowskiego cyklu „Monosytuacje” Alexandra Kazazou pokazała spektakl Studia Matejka pt. „Charmolypi”. – Matej Matejka uwierzył we mnie i dał mi możliwość zrobienia tej solówki – uśmiecha się.

„Charmolypi” to monodram o kobiecie walczącej z niepewnością i poczuciem braku tożsamości. Aktorka ciałem wyraża emocje, których nie jest w stanie wypowiedzieć. Tytułowe „charmolypi” w języku greckim oznacza „radosny smutek” i odnosi się do dwoistości, która tkwi u źródeł ludzkiego doświadczenia. Aktorce w scenicznych zmaganiach towarzyszyła tylko biała skórzana kanapa.

Radosną, energiczną kobietę zobaczyli widzowie Brave Festival – obok Ewana Downiego wprowadzała widzów w klimat festiwalu i prowadziła wydarzenia. – To była moja pierwsza konferansjerka – śmieje się Alexandra Kazazou. – Wcześniej pracowałam na festiwalu jako wolontariuszka – dodaje.

Przyjechała do Wrocławia, żeby studiować w Teatrze Pieśń Kozła aktorstwo w ramach MA in Acting, które Teatr prowadził we współpracy z Manchester Metropolitan University School of Theatre. – Byłam pod ogromnym wrażeniem Brave Festivalu – opowiada.

Podczas pierwszej pracy wolontariuszki zajmowała się 25 osobami z Nigru. – Bardzo dużo mi dali, prezentowali zupełnie odmienną kulturę od naszej – mówi. W zeszłym roku szefową festiwalu, zorganizowanego pod hasłem „Wtajemniczenia kobiet”, była Anna Zubrzycki. – Anna chciała, żeby koncerty współprowadziła kobieta – wspomina Alexandra Kazazou. – Bardzo pomógł mi Ewan, bo zajmuje się tym od kilku lat i ma wprawę – dodaje.

Alexandra urodziła się we Wrocławiu, jej ojcem jest Grek, mama – Polką. – Ojciec też urodził się w Polsce – opowiada aktorka. – Rodzice taty byli partyzantami podczas wojny domowej w latach 1946-49. Miałam pięć lat, kiedy wyjechałam do Grecji – mówi.

Aktorka bardzo dobrze mówi po polsku. – Zawsze czułam, że tu jest moja druga ojczyzna – mówi.
Studiowała aktorstwo w Grecji i występowała w National Theater w Salonikach. Potem pracowała w Atenach. Dodaje, że w jej życiu wszystko jest ściśle związane z Polską. I z Wrocławiem, bo tu mieszka jej polska babcia.
Jako dorosła osoba przyjechała do Wrocławia pierwszy raz w 2003 roku.

– Zobaczyłam w Teatrze Pieśń Kozła „Kroniki. Obyczaj lamentacyjny” – wspomina. Dziś uczy greckiej tragedii na Uniwersytecie Wrocławskim, w Instytucie Studiów Klasycznych, Śródziemnomorskich i Orientalnych. – Zawsze sobie mówiłam: „Alex, musisz zostać trochę we Wrocławiu, przecież nigdy nie czułaś się tu obca” – śmieje się.

Nic dziwnego, jako dziecko mieszkała na Nowym Dworze i odwiedzała babcię na Kuźnikach. Jej ojciec zmarł, kiedy miała 20 lat, a mama postanowiła zostać w Grecji. – Mama jest cenionym architektem, ale teraz, w kryzysie, nikt nie chce budować – martwi się aktorka. I dodaje, że mama – wrocławianka – widziała wszystkie spektakle Grotowskiego i bardzo lubiła Henryka Tomaszewskiego. – A teraz ogląda wszystkie moje spektakle. Bardzo mi pomaga, wspiera wszystkie moje starania – opowiada.

Alexandra Kazazou niemal od zawsze bardzo dużo pracowała. – W czasie studiów w Salonikach pracowałam jako barmanka, nie było mi łatwo – wspomina. Dziś bardzo ceni współpracę ze Studiem Matejka, gdzie doskonali aktorski warsztat. – Pochodzimy z różnych krajów, jesteśmy bardzo różni, ale coś nas łączy – mówi. – Zawiązujemy bardzo silne międzyludzkie relacje, coś się dzieje, tu i teraz – dodaje.

Intensywnie pracuje nad swoim warsztatem. – Cały czas toczy się proces, przechodzę przez etapy i odkrywam coś nowego. I w pewnym momencie mogę powiedzieć: teraz mogę się tym podzielić – opowiada.

Do Grecji jeździ na kilka dni, żeby zaczerpnąć oddechu. Odwiedza wyspę Nisyros. – To moja ulubiona wyspa, bardzo oczyszczające miejsce. Kiedy tam jadę, jestem ja, morze, skały i pływanie – uśmiecha się.

Niewątpliwie na jej osobowość wywarły wpływ podwójne korzenie. Chętnie opowiada o kobietach w swojej rodzinie. – Babcia Ania z Grecji to partyzantka. W lipcu skończy 90 lat. Jest bardzo silną kobietą, wspaniałym człowiekiem. Wychowałam się u jej boku, razem z dziadkiem pełnili rolę drugich rodziców. Babcia nigdy nie opowiadała mi bajek, tylko przygody z partyzantki, które brzmiały jak bajki – wspomina. Mieszkała w Larissie między Salonikami a Atenami. – Chciałam być astrofizykiem, ale mój dziadek Sotiris bardzo dużo pisał, połknęłam bakcyla i zaczęłam pisać – uśmiecha się.

Wkrótce zobaczymy ją w premierowym spektaklu Odra Ensemble „We Will Leave Only Bone: Reflections of Eurydice”.

O „Charmolypi” mówi, że nie postawiła kropki nad i, nie zakończyła pracy nad tym spektaklem, który ma przecież bardzo otwartą formę. – Ta „solówka” jest jeszcze bardzo świeża i niedokończona – mówi. Jej ruch sceniczny jest po prostu perfekcyjny. – Ciało to tylko narzędzie, nie jest najważniejsze – mówi. – Nie chcę zrobić pokazu możliwości plastycznych ciała, ale zaprezentować głębsze treści. Ruchem można przekazać to, czego nie da się wyrazić słowami – tłumaczy. I choć piękny głos i piękne, wyćwiczone ciało, to nie wszystko, ale aktorka stara się ćwiczyć swoje narzędzie. – Chodzę codziennie na basen – mówi.

Dla roli potrafi wiele poświęcić. Żeby pokazać narkomankę uzależnioną od heroiny, schudła 15 kilogramów. – Ale żadna rola nie jest pokazem performance – podkreśla. I pyta mnie o wrażenia po obejrzeniu „Charmolypi”. I tłumaczy, że jej kobieta nie tylko jest samotna i osaczona, ale w spektaklu jest nadzieja. – Nie zobaczyłam jej – mówię, a ona tłumaczy: – Bo jeszcze jej tam nie ma.

Martwi się kryzysem i boi następstw. Nie tylko dla siebie i swojej rodziny, ale dla wszystkich Greków. – Tam jest wspólnota, której nie dostrzegam nigdzie indziej. Grecy mają swoistą filozofię życiową: „wszystko będzie dobrze”. Siedzą, piją frappe i rozmyślają. A teraz przyszedł czas na inny rodzaj energii. Następne pokolenie to odchoruje – mówi ze smutkiem. – Ale coś się musiało stać, przecież cały czas trwała nadprodukcja i wielka konsumpcja dóbr.

Alexandra mieszka na Starym Mieście, niedaleko ma do Studia na Grobli. – To jedno z moich ukochanych wrocławskich zakątków. Przy sprzyjającej pogodzie dużo jeżdżę rowerem, właściwie rower i ja jesteśmy jedno – śmieje się. – I Na Grobli jeździ się świetnie – dodaje.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto