Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Międzybórz: Burmistrzu, daj im sprawnie funkcjonować !

PO
Nowa prezes Ewa Hazubska ma żal do burmistrza, że nie pomaga kierowanemu przez nią stowarzyszeniu
Nowa prezes Ewa Hazubska ma żal do burmistrza, że nie pomaga kierowanemu przez nią stowarzyszeniu PO
Brak lokum to największy problem stowarzyszenia „Odnaleźć Radość i Nadzieję” w Międzyborzu

Aż 7 osób musiało pomieścić się w niewielkim pokoju w prywatnym mieszkaniu Ewy Hazubskiej – prezes Stowarzyszenia na Rzecz Osób Niepełnosprawnych „ORiN” w celu przedyskutowania kwestii związanych z organizacją planowanych inicjatyw.
– Widujemy się w prywatnych kwaterach lub w ośrodku kultury, bo obecnie nie mamy wpływu na zmianę tej sytuacji, a mimo trudności związanych z posiadaniem własnego lokalu, dbamy o zachowanie cykliczności naszych spotkań – mówi prezes stowarzyszenia. I dodaje: – Bardzo prężnie się rozwijamy i potrzebujemy stałej siedziby na biuro, dzięki czemu moglibyśmy w pełni rozwijać naszą działalność. W przyszłym roku przewidujemy przemianowanie stowarzyszenia na organizację pożytku publicznego, co pozwoli nam pozyskiwać środki z 1 proc. podatku dochodowego. Posiłkowanie się zastępczymi lokalami nie zaspokaja naszych wymagań, które zwiększają się zarówno przez stopniowe rozszerzanie zakresu naszych działań, jak i wciąż wzrastającą liczbę chętnych do współpracy.
Ze stowarzyszeniem związanych jest aktualnie 40 osób. Zdaniem przedstawicieli zarządu znajdujący się na miejscowym stadionie budynek byłby idealnym obiektem potrzebnym do właściwego funkcjonowania i zarządzania stowarzyszeniem. Ale obiekt nie może przejść w ich posiadanie. Gdzie napotykane są przeszkody? – Przedstawiliśmy problem burmistrzowi, lecz starania o przyznanie nam tych pomieszczeń nie spotkały się z przychylnością. Potrzeba posiadania własnego lokalu jest jednak jak najbardziej uzasadniona – tłumaczą obecni na spotkaniu. Ich zdaniem kontrargumenty lokalnych władz są zupełnie niezrozumiałe i szanse na spełnienie ich ultimatum, jakim jest połączenie „ORiN” z Towarzystwem Walki z Kalectwem we Wrocławiu – Koło w Międzyborzu, prowadzonym przez Franciszka Skoniecznego, oceniają jako marne. – Mamy związane ręce – wyjaśnia Ewa Hazubska i stwierdza: – Trudno oczekiwać, by członkowie zaprzyjaźnionego koła zrezygnowali z miejsca o dobrym standardzie na rzecz gorszego i dokonali przeorganizowania. Każdy chce mieć coś swojego – przekonuje.
Kontrowersję wywołuje fakt, że w pomieszczeniach ulokowali się harcerze. Ewa Hazubska wraz z pozostałymi członkami zarządu dziwi się sprzeciwowi burmistrza, który za nieodpowiednie uważa war-unki lokalowe na stadionie.
– Nikomu nie przeszkadza, że dzieci gromadzą się w zaniedbanym pomieszczeniu, a nam, osobom dorosłym, odmawia się praw do prowadzenia niezależnej działalności – zauważa Józef Makowski.
Po otrzymaniu od miasta niezbędnych materiałów budowlanych, stowarzyszenie obiecało przeprowadzić remont we własnym zakresie. Zgody i tak nie uzyskało.
– Możemy pójść na kompromis i dzielić lokal wraz z harcerzami. Zaproponowany przez burmistrza, w pobliżu ośrodka zdrowia, przerasta nasze możliwości finansowe.
Brak lokalu doskwiera coraz bardziej. – Musieliśmy zrezygnować z udziału w projekcie, dzięki któremu pozyskalibyśmy komputery i aparaty fotograficzne. Przeszkoda w postaci braku własnego pomieszczenia uniemożliwiła nam jego realizację – naświetlają problem uczestnicy spotkania. – Posiadamy dokumentację gromadzoną w segregatorach, prowadzimy księgowość i kronikę. Mamy też stroje na różne okoliczności. Z różnych imprez często zostają produkty spożywcze, które gdzieś trzeba przechować i dopilnować terminu ważności. Nie mogę pozwolić, by coś zginęło. Pieczę nad wszystkim powinna sprawować jedna osoba. Jako prezes szczególnie czuję się za wszystko odpowiedzialna, tymczasem nie mam całkowitej kontroli – stwierdza Ewa Hazubska. Jej rozmaite zmagania z przeciwnościami dodatkowo komplikują obawy związane z postawą zwłaszcza młodych ludzi działających w stowarzyszeniu:
– Martwię się, że ci, którzy mają najwięcej werwy i entuzjazmu, stracą go, chociaż dokładam wszelkich starań, by temu zapobiec i przyciągnąć jeszcze więcej ludzi. – Niektórzy rodzice nie pozwalają na wypuszczenie dzieci spod swoich skrzydeł, chcąc w ten sposób ukryć niepełnosprawność swojego dziecka. To błąd. Jeśli rodzic się odważy, to dziecko również nabierze pewności. Przyjdźcie do nas – apeluje. Do opinii prezeski przyłącza się Józef Makowski.
– Naszym priorytetem jest wyciąganie ludzi z domu. Chcemy aktywizować ich do wspólnych przedsięwzięć, jakimi są przedstawienia, sylwester czy wycieczki. Cieszymy się, gdy widzimy, że robimy coś, co wywołuje pozytywne emocje bądź przynosi chwile wzruszenia. Komplikacje rekompensują właśnie te chwile oraz życzliwi ludzie, którzy chętnie nas wpierają, za co jesteśmy im wdzięczni. Należą do nich: Uczniowski Klub Sportowy z opiekunem Grzegorzem Pliszkiem, Maria Wróbel, Helena Kołacz, Barbara i Wiesław Wajnertowie, wiceburmistrz Jarosław Sadowski, prezes Barbara Szczerba, panie z urzędu gminy i Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej oraz wiele innych osób, o których pamiętamy i jeszcze raz serdecznie im dziękujemy.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto