"Chcemy, aby dzieci doznały nowych wrażeń i przygód" - czytamy w liście, który trafił też do potencjalnych sponsorów. Rzeczywiście, prezes Kołacki serwuje dzieciom przygody. Szkopuł w tym, że zamienia ich wymarzone wakacje w koszmar, a tragedia wisi w powietrzu. W 2007 roku na przykład zabrał do Świnoujścia 120 dzieci z biednych noworudzkich rodzin. Do tej pory nie zapłacił za ich dwutygodniowy pobyt.
- Straciliśmy w ten sposób 30 tysięcy złotych. Długo próbowaliśmy odzyskać pieniądze, wynajęliśmy firmę windykacyjną, ale okazało się, że pan Kołacki jest niewypłacalny - mówi Kamila Nowicka, córka właścicieli gospodarstwa agroturystycznego Wyspa Skarbów w Świnoujściu. Co więcej, na koniec wiózł nieświadome niczego dzieci przez całą Polskę pociągiem na gapę, bo nie miał pieniędzy na bilety. Konduktorzy ukarali szefa fundacji mandatem w wysokości 20 tys. zł.
Rok później Stanisław Kołacki zorganizował kolejny wyjazd. Zapewniał, że tym razem wszystko będzie zorganizowane perfect. Ale i tym razem zafundował dzieciom dzikie wczasy. Po kilku dniach pobytu w Łazach interweniowała policja i pracownicy zachodniopomorskiego kuratorium oświaty. Powód? Wiele nieprawidłowości. Dzieci przebywały w nieodpowiednich warunkach, nie miały wykupionego ubezpieczenia, opiekowali się nimi ludzie bez wymaganych kwalifikacji, a kucharki nie miały kart zdrowia. Efekt był taki, że podopieczni musieli szybko spakować plecaki i wrócić do domów.
Tegoroczne wakacje też zapowiadają się pechowo. Kołacki organizuje wyjazd dzieci, mimo że nie ma na to pieniędzy. Wprawdzie puka do drzwi sponsorów, pokazując umowę z Centrum Rehabilitacji i Wypoczynku Bryza w Sarbinowie, w którym mają odpoczywać dzieci, ale - jak sprawdziliśmy - dokument już dawno jest nieaktualny.
- Mimo wielu naszych ponagleń, pan Kołacki nie wpłacił zaliczki. Tym samym nie dotrzymał warunków i umowa jest nieważna - mówi Zofia Starybrat, szefowa ośrodka. Mimo to prezes fundacji kompletuje kolonijną grupę.
- Uzbieramy pieniądze, to będzie udany wyjazd - zapowiada. I mimo że w Nowej Rudzie wzbudza sporo kontrowersji, udaje mu się znaleźć chętnych. Powód?
- Pieniądze. Za kilkudniowy pobyt dziecka nad morzem rodzice nic nie płacą, a gdy do tego są jeszcze rodziną patologiczną, to chętnie oddadzą dziecko, by mieć trochę świętego spokoju - mówi jeden z mieszkańców (dane do wiadomości redakcji).
Stanisław Kołacki nie ma żadnego przygotowania pedagogicznego, by opiekować się dziećmi. Co więcej, w ubiegłym roku mieszkańcy Nowej Rudy z przerażeniem obserwowali, jak chory na gruźlicę Kołacki spacerował z dziećmi. Jak mówi, ze szpitala w Sokołowsku wypisał się na własne żądanie, bo czuł się dobrze.
- Te dzieci bardzo go lubią. Dla wielu jest jak starszy brat. Ale przy takim braku odpowiedzialności tragedia jest tylko kwestią czasu - twierdzi nasz rozmówca.
Kuratorium przyjrzy się fundacji z Nowej Rudy
Zgodnie z prawem fundacje nie mogą być kontrolowane przez urzędy miejskie, starostwa ani urzędy wojewódzkie. Muszą jedynie raz w roku składać sprawozdanie z działalności w Ministerstwie Finansów. Na szczęście wyjazdy dzieci na wypoczynek podlegają kontrolom prowadzonym przez kuratoria oświaty.
- Możemy interweniować, jeśli otrzymamy zgłoszenie, że pobyt dzieci jest źle zorganizowany. Wcześniej nie możemy nic zrobić - wyjaśnia Jolanta Mokrzycka z dolnośląskiego kuratorium i zapowiada, że działalność noworudzkiej fundacji weźmie pod lupę. WEN
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?