Według licznych relacji, w sztolniach pod Wielisławką Niemcy ukryli 7 ton wrocławskiego złota. Eksploratorzy ze Złotoryi próbują dogłębnie zbadać i udostępnić do zwiedzania najdłuższą z nich. Z Andrzejem Kowalskim i Waldemarem Chabiorem ze Złotoryjskiego Towarzystwa Tradycji Górniczych wczołgujemy się w niepozorną ciasną jamę na zboczu Wielisławki. Po dwóch metrach korytarz rozszerza się, można stanąć na nogi. Wydrążony w litej skale chodnik prowadzi do dużej komnaty, a następnie rozgałęzia się w pięciu kierunkach. Każdy z tych korytarzy ma dodatkowe odnogi. To prawdziwy labirynt, liczący co najmniej 150 metrów.
Metrowy dół wykopany tuż za wejściem świadczy o tym, że całkiem niedawno ktoś czegoś tu szukał - najpewniej siedmiu ton wrocławskiego złota wywiezionego pod koniec wojny przez hitlerowców. Ślad po tamtym konwoju urywa się właśnie gdzieś między Złotoryją a Jelenią Górą. Rdzenni mieszkańcy Sędziszowej opowiadali, że w tym czasie Niemcy otoczyli Wielisławkę kordonem żołnierzy, zabronili cywilom zbliżać się do góry i ukryli coś w jej wnętrzu. Ta legenda ściąga do wsi zastępy eksploratorów, którzy rozkopują zbocza i na dziko penetrują historyczne sztolnie złota i srebra.
ZWIEDŹ ZAMKI I PAŁACE DOLNEGO ŚLĄSKA
- Ze trzy lata temu przyjechali goście autem na niemieckich rejestracjach - opowiada jeden z mieszkańców. - Jak się zmierzchało, zabierali się do kopania. Trzy tygodnie drążyli. Został po nich 12 metrowy dół. Czort wie, czy coś znaleźli, czy wyjechali z niczym.
We wsi do dzisiaj śmieją się z grupy studentów, która wynajęła ciągnik, by rozkopać szczyt góry. Byli pewni, że znajdą złoto. Nic nie znaleźli.
Na wzgórzu aż roi się od śladów po poszukiwaczach skarbów: dołów, dołków, stert wyrzuconej na wierzch ziemi. Nie zniechęca ich czarna legenda o strażnikach, którzy z polecenia SS do dzisiaj pilnują niemieckich tajemnic, nie wahając się uśmiercać zbyt dociekliwych eksploratorów.
Mieszkańcy Sędziszowej twierdzą, że to nie bujdy. Boją się jednak głośno mnówić o swoich spostrzeżeniach. Pamiętają tajemniczą historię Herberta Klosego, kapitana wrocławskiej policji, który na przełomie 1944 i 1945 roku uczestniczył w ukrywaniu skarbu. Po wojnie zamieszkał właśnie w Sędziszowej. Zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach, a jego syn rzekomo popełnił samobójstwo...
Andrzeja Kowalskiego i Waldemara Chabiora fascynują te zagadki, przede wszystkim chcą jednak udostępnić turystom relikty górnictwa. Od XVI wieku w sztolniach pod Wielisławką wydobywano złoto i srebro. Jak mówi geolog Krzysztof Maciejak, było to jedno z bogatszych złóż w Polsce. - Zawartość złota dochodziła do 18 gram na tonę. To bardzo dużo - mówi Maciejak.
Złotoryjskie Towarzystwo Tradycji Górniczych planuje dogłębnie spenetrować sztolnię, poszerzyć wejście, zbudować parking, most przez Kaczawę i schody dla turystów. Zdaniem prezesa Andrzeja Kowalskiego, miejsce, które znali dotąd wyłącznie poszukiwacze skarbów, może stać się jedną z największych atrakcji regionu.
Informacje: Złotoryjskie Towarzystwo Tradycji Górniczych, Złotoryja, al. Miła 1, tel. 0-76 878 39 66.
ZOBACZ NASZ PRZEWODNIK SUDECKI
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?