Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Robert Tomaszek - duży facet z olbrzymim sercem

Grzegorz Bereziuk
Sympatią Roberta jest Marta, cheerleaderka Asseco Prokomu
Sympatią Roberta jest Marta, cheerleaderka Asseco Prokomu Fot. Archiwum prywatne
Z Robertem Tomaszkiem, centrem PGE Turowa, rozmawia Grzegorz Bereziuk

Jak zaczęła się Pana przygoda z koszykówką?
Mam dwóch starszych braci, którzy chodzili z kolegami grać w kosza. Ja, jako najmłodszy, 10-11-letni gówniarz, chodziłem popatrzeć. Gdy kończyli grać, to na ostatnie 5-10 minut wpuszczali mnie na parkiet. Grałem w zespole swoich braci i nikt nie mógł mi nic zrobić. Zawsze mówili chłopakom z drugiej strony, żeby pozwolili mi zdobyć jakieś punkty. Później do szkoły przyszedł pewien Amerykanin, który pokazywał grę w koszykówkę. Prezentował różne ćwiczenia, m.in. trzeba było leżeć na plecach i jedną ręką podrzucać i chwytać piłkę. Wszystkim uciekała ona z rąk, ale mnie się jakoś trzymała. Wpadłem w oko, bo otrzymałem propozycję spróbowania swoich sił w klubie. W tamtych czasach w Niemczech płaciło się za trenowanie. Udało mi się przekonać rodziców i szybko zakochałem się w tym sporcie.

Podobnie jak kolega z drużyny Konrad Wysocki, jako młody chłopak wyjechał Pan do Niemiec. Pamięta Pan coś z tamtych czasów?

Miałem pięć i pół roku, gdy rodzice postanowili rzucić wszystko w Bydgoszczy. To były czasy komuny. Było nas czterech i ledwo wystarczało nam na jedzenie. Dwójka starszych braci musiała pilnować dwóch młodszych, a rodzice ciężko pracowali od rana do wieczora. Pewnego razu postanowili spakować walizki i wyjechać do Niemiec z nadzieją poprawienia warunków życia. Zatrzymaliśmy się w Bremie, a następnie skierowano nas do Bremerhaven. Mieszkaliśmy w hotelu. Mama nas pilnowała, tata starał się o pracę, a także dawał mi i braciom kartki z tekstami w języku polskim i niemieckim. Gdy nauczyliśmy się wszystkich słów, a było ich ponad 30, mieliśmy sprawdzian. Gdy zdaliśmy, mogliśmy iść na plac zabaw - to była nagroda. Zacząłem chodzić do szkoły, uczyłem się języka. Powoli oswajałem się w nowych realiach i poznawałem ludzi.

Z Niemiec wyjechał Pan do Stanów Zjednoczonych. Czego się Pan nauczył?
Każdy dzień uczył mnie czegoś nowego. Zanim jednak wyjechałem do USA, zacząłem grać w miejscowej drużynie. Bardzo wiele zawdzięczam ówczesnemu prezesowi klubu Wolfgangowi Gruberowi. Obecnie wciąż jest sponsorem tego zespołu. Bardzo mi pomógł. Dzięki niemu zacząłem grać, a także wyjechałem do Ameryki. Rzuciłem naukę związaną z architekturą... W Colorado grałem w Aspen High School. Po trzech miesiącach potrafiłem już mówić i pisać po angielsku. Później grałem w Wyoming oraz Texas Tech. Zwłaszcza gra w ostatnim z wymienionych klubów była dla mnie wielkim przeżyciem. Najpierw sam z pilotem leciałem samolotem, a następnie trenowałem pod okiem Bobbiego Knighta. To on zrobił ze mnie zawodnika, jakim jestem dziś. Treningi, które często zaczynały się wcześnie rano, były bardzo ciężkie. Nie mogłem wchodzić po schodach, a nierzadko zasypiałem w ubraniach. Mimo to, chciałbym to przeżyć jeszcze raz.

Powrotu z USA nie wspomina Pan najlepiej
Wróciłem do Bremerhaven. Miałem podpisany kontrakt, ale po roku chciałem grać w lepszym klubie. Miałem szansę trafić do Tau Ceramiki Victoria czy Asvel Villeur-banne, szukali tam wysokiego gracza (Tomaszek ma 203 cm wzrostu - przyp. red.) W Niemczech cały czas robiono mi jednak problemy. Po półrocznej przerwie wróciłem na parkiet z konieczności i pomogłem drużynie wywalczyć awans do drugiej ligi. W związku z tym, że nie chciano rozwiązać ze mną kontraktu, sprawa trafiła do sądu i ciągnęła się przez 9 miesięcy. W międzyczasie wróciłem do Ameryki. Pomagałem trenerowi w High School uczyć dzieci. Po wyjaśnieniu sprawy pojechałem grać do Czech.

Ma Pan do czegoś słabość?

Z pewnością do dzieci. Gdy w Ameryce prowadziłem zajęcia, dzieci robiły wielkie oczy, słuchały mnie i chciały się czegoś nauczyć - widziałem siebie. Mam słabość do pomagania ludziom. Gdy widzę, że komuś dzieje się krzywda, marzę, by mu pomóc. Przykładowo kibic. Znajduje czas i wydaje pieniądze, aby być na meczu. Trzeba mu to wynagrodzić. Dlatego zawsze staram się dawać z siebie wszystko, a po meczu uśmiechnąć się, dać autograf, podać rękę i stanąć do zdjęcia. Dla kogoś zwykłe zdjęcie może być czymś niesamowitym. Każdy dzieciak ma swojego bohatera. Nigdy nie wiesz, może kiedyś to będziesz ty. Nie może być tak, że gdy ma się nawet zły dzień, odwraca się i odmawia. Można komuś w ten sposób wyrządzić wielką krzywdę. W Zgorzelcu mamy fantastycznych fanów. Jeżdżą za nami po całym kraju. Koledzy z zespołu wiele razy pytali - Widziałeś? Są tu nasi kibice! Odpowiadałem: "Oni zawsze z nami będą. Tylko pamiętaj, że nawet jak przegramy, podaj im rękę".

Nieoficjalnie widziano Pana za kierownicą ekskluzywnego porsche…
Mam słabość do samochodów. Szybka jazda autem to moja pasja. Nie chcę się chwalić, jakim autem jeździłem, ale zdradzę, że spełniłem swoje marzenie.

Nie żałuje Pan powrotu do Polski?

Absolutnie nie. Tutaj znalazłem piękną kobietę. Poznałem Martę (cheerleaderkę Asseco Prokomu - dop. GB) w śmiesznych okolicznościach. Trzy lata temu pojechałem ze swoim agentem do Sopotu. Wówczas PGE Turów grał 6. mecz w finale z Prokomem. Przed meczem zobaczyłem Martę, powiedziałem cześć, jak się masz - nic poważnego. Chemia między nami się zawiązywała i po roku spotkaliśmy się. Dzieli nas spora odległość, ale jest dobrze. Pasją Marty jest taniec i wkrótce wystąpi na turnieju Final Four Euroligi w Barcelonie, gdzie na meczach będzie 20 tysięcy ludzi. To najlepsza nagroda, gdyż wraz z koleżankami trenuje codziennie 3,5 godziny. Ostatnio zrobiła mi największą niespodziankę w życiu: jechała pociągiem 12 godzin na mój mecz z Poznaniem. To dodało mi sił!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto