Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Tam zjesz po staropolsku

Aleksandra Cieśla
Chociaż restauracja Pod Fredrą istnieje zaledwie od marca tego roku, to dzięki smakom tradycyjnej kuchni polskiej już na stałe wpisała się w krajobraz gastronomicznej mapy Wrocławia. Właścicielem lokalu jest Cezary Flis, który w branży gastronomicznej działa już od ponad 20 lat.

- Kuchnia staropolska to przede wszystkim smaki naszego dzieciństwa - mówi Cezary Flis. To przepisy dziadków, pradziadków, podobne receptury znajdziemy też w kuchni XIX wieku.

Restauracja Pod Fredrą ma odwzorowywać zwyczaje panujące niegdyś w tradycyjnym polskim domu. Już samo przywitanie przybyłych, odebranie płaszczy i ulokowanie gości w jak najwygodniejszym dla nich miejscu świadczy, że lokalem kieruje osoba pieczołowicie dbająca o tradycje. Bo jedzenie powinno być przecież celebrowane.

Po staropolsku, czyli jak?

W restauracji serwuje się dania tradycyjnej kuchni polskiej.

- Jest to delikatny hołd w stronę naszej kultury - mówi właściciel. - Naszym zadaniem jest podawanie potraw o niezapomnianym smaku, jak na przykład kaczka pieczona na jabłkach z żurawiną.

Tutejsza kuchnia charakteryzuje się smacznymi, pożywnymi zupami, jak żur w chlebie, grochówka na wędzonce. Na drugie możemy zjeść np. królika duszonego w śmietanie z czombrem. A na deser na miejscu robionego andruta z masą kakaową czy jabłka z gruszkami w cieście francuskim.

Mitem jest, że w kuchni specjalizującej się w potrawach staropolskich są jedynie dania ciężkostrawne i tłuste. Do syta mogą się też najeść wegetarianie czy osoby na diecie. Poza tym każda, nawet ciężkostrawna potrawa, popita dobrym alkoholem jest zdecydowanie lżejsza.

W restauracji Pod Fredrą wybór trunków jest ogromny. Oprócz polskich wódek są też nie tylko wina czy popularne zimą grzańce, ale i miody pitne.
- Już Leszek Biały powiedział, że na krucjatę do Ziemi Świętej nie pojedzie, bo nie ma tam miodu pitnego - dodaje Flis.

Nie zapominajmy też, że kuchnia staropolska to kuchnia wielonarodowa. Mieszanina kultur to nie tylko połączenie różnych tradycji, ale i kuchni. Tutaj przeplata się ona ze Wschodem, ma posmak Północy czy zapach Południa.

U szlachcica i w chłopskiej chacie

W lokalu są cztery tematyczne sale. W największej, znajdującej się na lewo od baru, jest sala dworska. Ściany przyozdabiają olejne obrazy szlacheckich dworków. Oprócz nich wiszą jeszcze tradycyjne instrumenty muzyczne i broń biała.

Z sali dworskiej przechodzimy do zegarowej. Niesamowicie klimatycznej, bo niewielkiej, na ścianach której wiszą przeróżne zegary.

- Nie tykają, bo klienci wolą jeść w ciszy i skupieniu - zdradza pan Cezary.

Po prawej stronie kontuaru baru wiszą wędzone mięsiwa, szynki i kiełbasy własnej roboty. Pod Fredrą ma bowiem swoją wędzarnię, a szef kuchni Marcin Ratajczak osobiście przyrządza nie tylko przepyszne pasztety, ale wędzonki, szynki czy wykwintne wędliny.

Jest jeszcze sala chłopska z tradycyjnym wystrojem chaty. Tutaj można palić.

- Mamy nawiewy i dobrą wentylację, nie ma więc obaw, że dym będzie przeszkadzał niepalącym - mówi właściciel. Pod Fredrą najmniejszą salą jest pszczelarska, żartobliwie nazywana ulem. Wiszą w niej pamiątki bartnicze z pszczelimi plastrami na czele.

- Dodam, że u nas mile widziane są także czworonogi - mówi Cezary Flis. Zawsze znajdzie się dla nich miska z wodą i jakiś smakołyk.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto