Wrocławska Prokuratura Okręgowa zarzucała mu korupcję na ogromną skalę. Akt oskarżenia wymieniał 15 zarzutów dotyczących żądania i przyjmowania łapówek w zamian za korzystne decyzje przy przetargach na gminne inwestycje w latach 1998-2004. Łącznie do kieszeni eksburmistrza miało trafić ponad milion złotych. Prawie połowa tej sumy to wartość domu, który burmistrzowi wybudował lokalny przedsiębiorca. Budynek postawiony za sumę na granicy kosztów śledczy z Wrocławia potraktowali jako łapówkę przyjętą w zamian za przychylne potraktowanie wykonawcy przy gminnych inwestycjach.
- Materiał dowodowy prokuratury w bardzo małym zakresie potwierdził się w toku postępowania dowodowego - mówił sędzia Witold Wojtyło. - Tak naprawdę jedynym dowodem, że Emilian Stańczyszyn przyjmował łapówki, były zeznania Wacława K., składane przez tę osobę w specyficznej sytuacji procesowej - dodał sędzia.
Wacław K., współoskarżony w procesie Stańczyszyna, był prezesem Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Polko-wicach. Zeznawał, że przyjmował łapówki od inwestorów w zamian za korzystne rozstrzygnięcia przy przetargach, budowę sieci wodociągowej, kanalizacji itd. Jednocześnie zapewniał, że nic z tego nie zyskał. Miał być tylko pośrednikiem: "lewe" pieniądze przekazywał wyżej, do burmistrza. W trakcie postępowania okazało się, że to Wacław K. negocjował z przedsiębiorcami stawki. Proces potwierdził, że żaden z nich nie miał w tej sprawie kontaktu z burmistrzem.
Oczerniając burmistrza, eksprezes chciał ratować własną skórę. Sąd nie dał wiary jego słowom. Postawa Wacława K. przed sądem (gdy pojawiały się wątpliwości, obiecał składać wyjaśnienia i ich nie składał) dodatkowo go pogrążyła. Został uznany za winnego przyjęcia wielu łapówek (od 10 do 200 tys. zł) i skazany łącznie na 3,5 roku więzienia oraz przepadek korzyści majątkowej wartości 420 tys. zł.
Na wizerunku Stańczyszyna też pojawiła się rysa. Przekroczył uprawnienia, gdy między burmistrzem a Michałem R., który budował mu dom, doszło do sporu, kto ma uregulować należność za piec do centralnego ogrzewania. Stańczyszyn polecił swojej podwładnej, by wstrzymała płatności dla firmy R. za wykonane dla gminy usługi. Sąd uznał winę eksburmistrza w tym zakresie, ale przez wzgląd na jego nieposzlakowaną opinię warunkowo umorzył postępowanie. Wyrok jest nieprawomocny.
Emilian Stańczyszyn po procesie
Kiedy po ogłoszeniu wyroku Emilian Stańczyszyn przyjmował gratulacje od najbliższych i przyjaciół, szkliły mu się oczy, drżał głos. Na ten dzień czekał prawie siedem lat, od początku powtarzając, że jest niewinny. - Od siedmiu lat przekonywałem, że nigdy nie dopuściłem się ko-rupcji - mówił były burmistrz Polkowic po wyjściu z sali rozpraw. - Ten wyrok to potwierdza. To bardzo istotne dla ludzi, którzy mi ufali. Dziękuję im za wsparcie. Przyznaję, że w jednym wypadku zachowałem się nie tak jak należało. Ale to nie była korupcja. Mogę dziś wszystkim spojrzeć w oczy.
Nie chciał rozpamiętywać strat. Nie oskarżał prokuratury. Pytany, czy będzie próbował wrócić na stanowisko burmistrza Polkowic, Emilian Stańczyszyn komplementował rządzącego obecnie tym miastem Wiesława Wabika.
- Mam bardzo dobrego następcę - stwierdził.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?