MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Jak wygląda miasto z fotela kierowcy pługa

Małgorzata Kaczmar
Paweł Szymankiewicz  z firmy Alba pokazuje, jak się ładuje sól do pojemnika. Na raz wchodzi tu jej aż 6 ton
Paweł Szymankiewicz z firmy Alba pokazuje, jak się ładuje sól do pojemnika. Na raz wchodzi tu jej aż 6 ton fot. Michał Pawlik
- Ludzie narzekają, że na ulicach nie ma pługopiaskarek, ale my tu przecież pracujemy na 3 zmiany, dzień i noc - irytuje się Kazimierz Galik, kierowca pługa w Albie, która jest jedną z dwóch firm odpowiedzialnych za odśnieżanie wrocławskich ulic.

Jest piątek, godz. 21.30, temperatura: plus 2 stopnie Celsjusza. Odwiedziliśmy bazę firmy przy ul. Szczecińskiej, skąd ciężarówki codziennie wyjeżdżają na ulice stolicy Dolnego Śląska. Na trzy zmiany w firmie pracuje 60 kierowców.

- Najpierw sprawdzamy, czy pług działa. Kogut, światła z przodu i z tyłu, no i najważniejsza część samochodu - łyżka do odśnieżania - wymienia Galik, naciskając specjalny joystick, który reguluje wysokość łyżki. Deska rozdzielcza pługopiaskarki volvo FL6 wygląda jak kokpit samolotu. Oprócz sterownika pługa jest tu też specjalny komputer, która pozwala dozować sól. Skala wynosi od 1 do 20, przeznaczona jest dla bardzo oblodzonych, wąskich dróg. Gdy się nastawi na 20, sypie się mało soli, za to szeroko.

- W czasie ostatnich śnieżyc jeździłem Legnicką, nastawiałem komputer na "14" - tłumaczy Galik. A jego kolega, również kierowca, Antoni Depka, dodaje: - Szerokość sypania to nawet 12 metrów.
Godz. 21.45. Trzeba przygotować samochód do jazdy. Najpierw do pojemnika należy wsypać sól. - Na raz wchodzi tam aż 6 ton - wyjaśnia Antoni Depka, asystując przy wsypywaniu. - A i to czasem nie wystarczy - wzdycha Kazimierz Galik, przypominając sobie ostatnią, czwartkową śnieżycę, gdy 3 razy musiał wracać do bazy, by napełnić pojemnik ciężarówki. Tego dnia ulice, po których jeździł, przyjmowały średnio 30 kg soli na 400 metrów. Kierowcy Alby wyjaśniają, że nie zawsze jest to czysta sól. - Gdy temperatura spada poniżej minus 10 stopni, do pojemnika wrzucamy specjalną mieszankę z piaskiem lub z chlorem, wtedy dużo łatwiej rozpuścić śnieg i lód- tłumaczy Galik.

Widok pługopiaskarki na ulicach budzi wachlarz emocji - od zachwytu małych chłopców, którzy radośnie machają na widok pojazdów i ciągną matki w stronę maszyn, by bliżej im się przyjrzeć, aż po skrajną niechęć kierowców, którzy jadą tuż za pługiem.

- Trąbienie to norma. Ale ordynarne gesty czy wymachiwanie pięścią na szczęście jeszcze mnie nie spotkało - przyznaje Kazimierz Galik. Najbardziej denerwuje go to, że niecierpliwi kierowcy, chcąc wyprzedzić jego pługopiaskarkę, podjeżdżają do jego ciężarówki za blisko.
- Czasem są tylko kilkanaście centymetrów za mną. Wystarczy lekkie hamowanie i wypadek gotowy. Nie wspominając o tym, jak im się niszczy auto od soli - dziwi się Galik.

Godz. 22.15. Temperatura wciąż na plusie. Jest za ciepło, by Kazimierz Galik czy Antoni Depka wyjechali pługami w miasto. Do maszyn wsiedli dopiero o godz. 2 w nocy, gdy ściął mróz. Wtedy usuwali lód.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

13. Zlot Zabytkowych Volkswagenów w gminie Kowal

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto