Maciej "Labrada" Kuchta: Mogę podrywać dziewczyny, stojąc w kolejce po bułki
Jak się zaczęła Twoja przygoda z tańcem erotycznym? Właściwie to sytuacja mnie do tego zmusiła. Studiowałem polonistykę w trybie zaocznym, do tego pracowałem, ale i tak nie starczało mi na życie. Wszystko przeliczałem na chleb i zupki chińskie. Nie jeździłem nawet do domu, do rodziców, bo bilet kosztował mnie kilkanaście zupek – taki miałem przelicznik (śmiech). Zawsze lubiłem taniec, więc pomyślałem, że dorobię sobie właśnie w ten sposób. Wysłałem ogłoszenie do gazety, pierwsze zlecenie, potem drugie, trzecie i... już się potoczyło. Złapałem bakcyla i cieszyłem się z łatwych pieniędzy, bo to są łatwe pieniądze, jeśli ma się do tego dystans i predyspozycje. Czy tańczenie przed dziewczynami to dla Ciebie powód do wstydu? W powszechnej świadomości funkcjonujesz na równi z żigolakiem, szczególnie w opinii mężczyzn. Z tego tematu mógłbym spokojnie napisać pracę magisterską z socjologii albo psychologii. Owszem, stereotypy są mocno w społeczeństwie zakorzenione, ale mogę tylko ubolewać, że ludzie się nimi posługują. Często słyszę w klubach jakieś docinki, ale to dlatego, że większość osób nie potrafi zrozumieć, że mamy tu do czynienia z kanonem, konwencją. Tak, jak aktor w teatrze odgrywa rolę, tak ja na czas pracy zamieniam się w chippendalesa. Jeżeli mnie można dowolnie lżyć, bo ubieram stringi do tańca, to co powiedzieć o aktorach, którzy czasem chodzą po scenie nago? Poza tym mało kto wie, jak ciężka jest to praca. Ile trzeba układać choreografię, ćwiczyć gotowy układ, trenować na siłowni. Panowie zazwyczaj mają problem ze zrzuceniem niewielkiego brzuszka, a ja muszę na każdy występ przyjść w perfekcyjnej formie. To się samo nie robi.