Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oszustwo, z którego śmiała się cała Europa. Kapitan z Köpenick czyli szacunek dla munduru

Hanna Wieczorek-Ferens
Hanna Wieczorek-Ferens
Wilhelm Voigt znany był w całej Europie jako Kapitan z Köpenick
Wilhelm Voigt znany był w całej Europie jako Kapitan z Köpenick
Opowieść o tym, jak szewc zaaresztował burmistrza i kasjera miasta Köpenick (dzisiaj jest to przedmieście Berlina), długo bawiła całą Europę. A było to tak...

Wilhelm Voigt, szewc urodzony w Tylży, był drobnym hochsztaplerem, który w więzieniu spędził pół życia. Kiedy po raz kolejny wyszedł na wolność w 1906 r., okazało się, że zła sława ciągnie się za nim. Wydalono go z Księstwa Meklemburgii, zakazano także pobytu w Berlinie. Voigt wyjechał do Poczdamu i tam wpadł na genialny pomysł. W sklepie ze starzyzną kupił mundur pruskiego kapitana. 16 października Voigt włożył mundur kapitana gwardii i udał się na rekonesans do miejscowości w pobliżu stolicy Prus...

Najpierw wypatrzył oddział wojskowy wracający z placu musztry w Tegel (dzisiaj jest to dzielnica Berlina, w której znajduje się jeden z dwóch międzynarodowych portów lotniczych w tym mieście). Rozkazał 11 żołnierzom udać się wraz z nim do pobliskiego Köpenick. Tam wydał kolejny rozkaz: obsadzić ratusz. Sam aresztował burmistrza Köpenick, skarbnika i kasę miejską. Wojsko odwiozło aresztantów na odwach do Berlina, a kapitan odjechał koleją w siną dal. Zabrał ze sobą jedynie 4000 marek. Także polskie gazety w zaborze pruskim tak relacjonowały „aferę kapitana z Köpenick”, można było o niej przeczytać między innymi w „Gazecie Olsztyńskiej” nr 125 (wtorek, 23 październik 1906).

Oto jak gazeta opisywała wyczyn kapitana z Köpe­nick: „Bezprzykładny wprost i jedyny w swoim rodzaju wypadek zdarzył się w Köpenicku. Otóż około godziny pół do 4 zjawił się przed tutejszym ratuszem kapitan gwardyi w pełnem umundurowaniu w towarzystwie patrolu składającego się z 12 żołnierzy z 14. pułku gwardyi.

Ku przerażeniu mieszkańców rozkazał otoczyć i wszystkie wyjścia i nie wypuszczać z budynku nikogo. Następnie kazał przywołać do siebie burmistrza Langerhansa i pokazał mu rzekomy telefonogram cesarza, na mocy którego tak burmistrz, jak i kasyer miejski zostali aresztowani, a gotówka, znajdująca się w kasie, zasekwestrowana. Kapitan pozwolił burmistrzowi zapakować tylko kilka niezbędnych sztuk garderoby i rozkazał tak jemu jak i kasyerowi stanąć na podwórzu, gdzie na aresztantów czekały już trzy zamknięte powozy. Na usilną prośbę burmistrza pozwolono mu w końcu zabrać ze sobą żonę, następnie przewieziono aresztantów pod osłoną wojska do Berlina na odwach pod lipami. Kapitan sam pozostał na razie w ratuszu i zabrał z kasy całą gotówką w sumie 4000 marek, poczem odjechał koleją w stronę Kietz Rummelsburga.

Cesarz Wilhelm II zażądał raportu z opisem całego zdarzenia, a po przeczytaniu uśmiał się do łez.

Tymczasem aresztanci zajechali pod wieczór na odwach i zostali oddani tam przez eskortujących ich żołnierzy; na odwachu nie wiedziano oczywiście nic o całem zajściu. Zawiadomiono tedy natychmiast komendanta Berlina jenerał porucznika hr. Moltkego, który niezadługo stawił się na odwach; przybył tam także książę Joachim Albert pruski, zawiadomiony również o zajściu, jako oficer dyżurny. Wydało się tutaj, że obaj aresztanci padli ofiarą bezczelnego oszusta, który przybrawszy się w mundur kapitana, zwiódł patrol żołnierzy okazaniem im sfałszowanego rozkazu dziennego.

Jenerał uwolnił natychmiast obu aresztowanych, którzy w towarzystwie oficera policyi udali się wprost na prezydium policyi, gdzie ze szczegółami opowiedzieli niesłychane zajście. Żołnierzy, którzy aresztowanych eskortowali, poddano w komendanturze ścisłym przesłuchom”. Dwa dni później ta sama gazeta pisała: „W sprawie zbrojnego zajęcia ratusza w mieście Köpenick pod Berlinem wszystkie większe gazety szeroko się rozpisują. Wyrażają zdumienie, iż w Prusach i tuż pod Berlinem, coś podobnego mogło się zdarzyć, a winę upatrują głównie w tem, że w Prusach wszystko się korzy przed mundurem wojskowym jak przed jakim bóżkiem. Inaczej nie byłaby się sprytnemu oszustowi sztuka ta udała”.

Podobno cesarz Wilhelm II zażądał raportu z opisem całego zdarzenia, po przeczytaniu go uśmiał się do łez i powiedział do dyrektora berlińskiej policji: – Ma pan dowód, co znaczy dyscyplina. Żaden naród na świecie nie dorówna nam w tym. Wilhelm Voigt został ujęty 26 października 1906 roku, po dziesięciu dniach od „zaaresztowania kasy miejskiej” w Köpenick. 1 grudnia zapadł wyrok – cztery lata więzienia za „fałszowanie dokumentów, oszustwo, pozbawienie wolności obywateli i bezprawne noszenie munduru wojskowego”. Ale po dwóch latach ułaskawił go sam cesarz.

Voigt żył ze sprzedaży pocztówek z własną podobizną i podpisem, występując w cyrku i pisząc pamiętniki. Zgromadziwszy spory majątek, osiedlił się w 1910 w Luksemburgu. Niestety, w 1921 r. stracił wszystko na skutek inflacji. Zmarł rok później jako nędzarz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto