Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wypadek zrujnował im życie. Matka 6-letniej Martynki wciąż w szpitalu

Karolina Jurek
Wystarczyła chwila, by życie kilku osób legło w gruzach. Ocalałe z wypadku mama i córka czekają na pomoc

Od tragicznego wypadku oleśnickiej rodziny pod Namysłowem, minęły już blisko trzy miesiące. Mimo upływu czasu walka o życie i lepsze jutro poszkodowanych wciąż trwa. W szpitalu nadal leży Magdalena N. Jej stan jest ciężki. Drugą walkę - o rehabilitację rączki - rozpoczyna 6-letnia córeczka kobiety. Nadzieja na poprawę stanu zdrowia oleśniczanek nie wygasa. Czy wrócą do normalnego życia? Czy pogodzą się ze śmiercią ukochanego męża i taty?

Tragiczny dzień
Ewa i Piotr Roszakowie, rodzice pani Magdaleny, do dziś zadają sobie pytanie, co tak naprawdę stało się w tamten grudniowy poranek. - W przeddzień tej tragedii rozmawiałam z córką przez telefon. Była spokojna, niczego nie przeczuwała. Mówiła , że rano będą wyjeżdżali z Tomkiem i Martynką do szpitala w Kluczborku na zaplanowane dużo wcześniej wycięcie migdałka u wnuczki - mówi pani Ewa. Ona sama długo nalegała, aby jechać do szpitala razem z nimi.

- Córka wybiła mi ten pomysł z głowy, a ja do dziś zastanawiam się jak wyglądałoby nasze życie dzisiaj, gdybym z nimi pojechała - mówi przez łzy babcia 6-letniej Martynki.
Dziewczynka jest już w domu pod opieką dziadków ze strony mamy. Po ponad dwóch tygodniach spędzonych w szpitalu lekarze uznali, że jej stan nie wymaga hospitalizacji.
- Wzięliśmy ją do siebie, bo u nas spędziła dzieciństwo. Tu się praktycznie wychowywała- mówi dziadek - Piotr Roszak.

Rozległe obrażenia
Podczas wypadku Martynka, która podróżowała na tylnym siedzeniu samochodu, doznała wielu urazów. Ucierpiały narządy wewnętrzne, oczy oraz lewa rączka, która wymaga systematycznej i długotrwałek rehabilitacji.
- Lekarze mówią, że może nie wrócić do pełnej sprawności. Może też przestać rosnąć razem z Martynką, dlatego rehabilitacja jest bardzo ważna- mówi dziadek sześciolatki.

O samym wypadku dziecko nie mówi za wiele.
- Na początku opowiadała tylko, że pamięta helikopter, ale reszta złych wspomnień nie utkwiła jej w pamięci - mówi pani Ewa . Po upływie kilku tygodni od tragicznego dnia Martynka dopytywała o swoich rodziców. - Mówiła, że mamy jej powiedzieć co się z nimi dzieje. Prosiła, a nawet nazywała oszustami kiedy nie chcieliśmy jej nic powiedzieć. Dłużej już nie mogliśmy ukrywać prawdy - mówią Roszakowie.

Najpierw dziadkowie pojechali z Martynką do szpitala. Tam dziewczynka zobaczyła swoją mamę, pogłaskała ją po ręce, opowiedziała jakąś historyjkę. Później zapytała, dlaczego obok mamy nie ma tatusia. Kilka dni później Roszakowie zawieźli wnuczkę na cmentarz. - Wiadomość o śmierci taty przyjęła spokojnie. Jakby to do niej nie dotarło - mówią dziadkowie, którzy obawiają się jednak, że powypadkowa trauma przyjdzie z czasem. Już teraz Martynka dziwnie się zachowuje. Zdarza się, że prosi, aby dziadkowie zostawili ją samą.

- Dziwne jest też to, że nie chce widywać swojej mamy w szpitalu. Kiedy do niej jedziemy ona zostaje na korytarzu, nie chce wejść do sali - opowiadają oleśniczanie, którzy martwią się, bo stan ich córki jest wciąż bardzo ciężki.
Po wypadku pani Magdalena przeszła już cztery operacje. Ostatnią, w nocy z niedzieli na poniedziałek, kiedy jej stan znów uległ pogorszeniu. - Córka ma złamane cztery kończyny i miednicę, jest nieświadoma, ma bardzo duży uraz mózgu,a do tego wodogłowie - wymieniają łamiącym głosem państwo Roszakowie.

Powrót 30-letniej kobiety do domu jest praktycznie niemożliwy. Na panią Magdalenę czeka już miejsce w specjalistycznym ośrodku opiekuńczo-leczniczym w Obornikach Śląskich. - Teraz Madzia jest nieprzytomna, ale tuż po pierwszej operacji odzyskała świadomość,otwierała oczy, ściskała nas za rękę, a nawet powiedziała kilka słów - mówią Roszakowie.
Leżąc na oddziale intensywnej terapii Magda mówiąc zwracała się głównie do nieżyjącego już męża. -Mówiła do niego o padającym śniegu i przytaknęła kiedy zapytałam ją, czy mamy zająć się Martynką - mówi załamana pani Ewa.

Brakuje pieniędzy
Pan Piotr jest na zasiłku zdrowotnym. Z tego tytułu otrzymuje zaledwie ponad 1 tys. zł. Pani Ewa jest na kuroniówce.- Jest nam ciężko także pod względem finansowym. Mamy jeszcze na utrzymaniu najmłodszego syna, który też potrzebuje naszego wsparcia - mówią oleśniczanie, którzy dbają także o mieszkanie córki i jej zmarłego męża. W lutym minionego roku młode małżeństwo generalnie je wyremontowało. To tam zaczęli nowe życie. Niestety, na krótko.

- Tak bardzo cieszyli się, że mają własny kąt, że będą mogli układać sobie życie na swoim - mówi pani Ewa. - Nie możemy ich trudu zaprzepaścić. Zresztą cały czas mamy nadzieję, że córka z wnuczką kiedyś tam wrócą.
Roszakowie płacą co miesiąc po 300 zł czynszu za mieszkanie córki i zmarłego zięcia. Do tego dochodzą wyjazdy do lekarzy i odwiedziny w szpitalu w Opolu.

- Po zmarłym mężu i ojcu Magda i Martynka otrzymały rentę. To nie są wielkie kwoty. Zaledwie 550 zł n na osobę - mówią. Cieszą, że w tych trudnych chwilach mogą liczyć na wsparcie ludzi dobrej woli. Pomaga im Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, które zwraca koszty za paliwo. Pomogła także Szkoła Podstawowa nr 2. - Ale pieniędzy brakuje, bo i córka, i Martynka muszą być rehabilitowane - mówią małżonkowie. - To dla nich się staramy, a naszym słoneczkiem jest Martynka. Musimy żyć i starać się dla wnuczki.

Państwu Roszakom można pomóc, wpłacając datki na konto: 07 9584 0008 2001 0011 5906 0002 z dopiskiem dla Martynki

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto