„W poniedziałek, 20 lutego około godz. 15 wyszłam na spacer z moim psem Bagim, buldogiem francuskim. Nad kozanowski staw, który znajduje się przy komendzie na ul. Pałuckiej, ze swoim bokserem spacerowała też młoda dziewczyna. Psy chciały się ze sobą bawić, więc spuściłyśmy je ze smyczy. Pieski biegały sobie radośnie, ale niestety mój buldog wbiegł na lód, a ten się załamał.
Bagi rozpaczliwie chce się wydostać z wody, był bardzo wystraszony, nie potrafił sobie poradzić. Widziałam, że mój pies ciągle próbuje się uratować, ale w ogóle nie posuwał się na przód. Myślę, że był w szoku termicznym. Wezwałam straż pożarną. Czekanie przedłużało się w nieskończoność. Nagle dziewczyna, widząc, że mój pies opada już z sił i nie da rady sam wydostać się z lodowatej wody, postanowiła sama go wyciągnąć. Próbowałam ją powstrzymać, bo wydawało mi się to zbyt niebezpieczne, nie wiedziałam, jak głęboka jest woda w stawie. Poza tym pies był jakieś 15 metrów od brzegu. Dziewczyna jednak była zdecydowana. Weszła do wody mniej więcej do bioder i za szelki wyciągnęła mojego buldoga. Od razu zawinęłam Bagiego w kurtkę i pobiegłam do pobliskiej lecznicy. Weterynarz stwierdził, że pies jest bardzo wychłodzony, ale na szczęście nic poważnego mu się nie stało.
Próbowałam się z dziewczyną skontaktować i jej podziękować, ale przebywa ona obecnie na wyjeździe zagranicznym. Nie znam imienia ani nazwiska tej młodej kobiety, która według mnie zachowała się naprawdę po bohatersku. Chciałabym jej na waszych łamach serdecznie podziękować za uratowanie mojego psa.”
Barbara Frąk
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
