Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wałbrzych: Nie dla hałasu w mieście

Artur Szałkowski
Dariusz Gdesz
Po naszym artykule, władze Wałbrzycha i parlamentarzyści, postanowili zawalczyć o hałdy. Alarmowaliśmy, że Spółka Restrukturyzacji Kopalń wystawiła je na przetarg

W piątek prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej wysłał do ministra gospodarki wicepremiera Waldemara Pawlaka list, w którym domaga się zablokowania planów Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Zamierza ona sprzedać w drodze przetargu dwie hałdy w pobliżu Śródmieścia Wałbrzycha. Mają być przetworzone na kruszywo, które będzie można wykorzystywać na przykład jako materiał pod budowę dróg.

– Jesteśmy oburzeni skandalicznymi planami i zdecydowanie się im przeciwstawiamy – mówi Roman Szełemej, prezydent Wałbrzycha. – Eksploatacja hałd przyczyni się do zanieczyszczenia powietrza, emisji hałasu i udręki spowodowanej ciężkim transportem.
Protest władz miasta został poparty przez wałbrzyskie parlamentarzystki oraz dwóch radnych Sejmiku Województwa Dolnośląskiego. W całej sprawie bulwersujące jest dodatkowo to, że na rekultywację obu hałd wydano z pieniędzy Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska prawie 8 mln zł. Planowana przez SRK eksploatacja obu hałd, będzie zatem równoznaczna ze zmarnotrawieniem tych pieniędzy.

– Umowy z NFOŚiGW obligowała do utrzymania efektu ekologicznego przez okres minimum trzech lat po zakończeniu przedsięwzięcia. Rekultywacja hałdy Moniuszko zakończyła się w 2004 roku – tłumaczy Anna Zych, rzeczniczka prasowa Spółki Restrukturyzacji Kopalń – Po upływie okresu trwałości przedsięwzięcia, wygasają jakiekolwiek zobowiązania wynikające z zawartej umowy dotacji.
Przedstawiciele SRK dodają, że nie można zobowiązać beneficjentów, aby majątek, na którym wykonane zostało dane przedsięwzięcie, nigdy nie został przekształcony. Władze Wałbrzycha czekają natomiast na podjęcie przez ministra gospodarki działań, które zakończą wreszcie kolejne zatargi gminy ze Spółką Restrukturyzacji Kopalń. Nie dotyczą one bowiem tylko hałd.

Kolejną nierozstrzygniętą kwestią, pozostaje sprawa opieki nad sztolnią Fryderyk Wilhelm w dzielnicy Stary Zdrój. W 2001 r. w oparciu o to wyrobisko został wykonany system odprowadzający wody z zatopionych wałbrzyskich kopalń do rzeki Pełcznica. Przez pierwszy rok nadzór nad sztolnią sprawowali eksperci górniczy. Kontrolowali wówczas między innymi poziom stężeń gazów wydobywających się razem z wodą na powierzchnię. Korzystając z pomocy płetwonurka, ustalono także wówczas, że z wody wytrąca się osad, który zmniejsza przekrój sztolni. Trzeba go regularnie usuwać, żeby nie doszło do zatkania wyrobiska, a w efekcie - niekontrolowanego wypływu wód na powierzchnię i zalania części miasta. Nie jest to jednak przedsięwzięcie tanie. Dlatego nie ma chętnych do przejęcia kontroli nad sztolnią. Przedstawiciele SRK przekonują, że system powinien być skomunalizowany, bo w tej chwili służy do zabezpieczenia Wałbrzycha przed wodami opadowymi. Władze miasta uważają, że taka argumentacja to próba zrzucenia odpowiedzialności przez SRK. Na razie sytuacja jest patowa. Od blisko dziewięciu lat nikt nie zaglądał do wnętrza wyrobiska. Wejście do sztolni zostało zaspawane, w obawie przed intruzami. Nie wiadomo zatem, czy widmo jej zatkania i niekontrolowany wypływ wód na powierzchnię, to kwestia kilku czy kilkunastu lat. Pracownicy biura zarządzania kryzysowego w urzędzie miejskim, mogą tylko kontrolować miejsce wypływu wody.
Kolejna sprawa to ujawniane co pewien czas na terenie miasta głębokie wyrobiska kopalniane. Od blisko pięciu lat straszy, co najmniej kilkudziesięciometrową otchłanią szyb Henryk w dzielnicy Gaj. Został on zlikwidowany jeszcze w trakcie funkcjonowania wałbrzyskich kopalń. Materiał, którym zasypano szyb zdołał jednak opaść od tego czasu. Tu również trwa spór, czy zasypywaniem podziemnych wyrobisk powinna zajmować się gmina, czy SRK.

Najpoważniejszy konflikt pomiędzy gminą Wałbrzych i SRK dotyczy jednak kwoty prawie 19 mln zł. Chodzi o podatek od podziemnych wyrobisk w wysokości 5,7 mln zł oraz prawie 13 mln zł narosłych od tej kwoty odsetek. Sprawa sięga lat 90. kiedy ówczesne władze Wałbrzycha uznały, że kopalnie muszą płacić miastu taki podatek. Kopalnia poszła ze sprawą do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Nim sprawa została do końca rozstrzygnięta, gmina pieniądze wyegzekwowała. W 2001 roku Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że podatek od podziemi się gminie nie należał. Trzeba więc było pieniądze zwrócić. A skoro kopalnie już nie istniały, walkę o nie przejęła Spółka Restrukturyzacji Kopalń. Władze miasta nie zamierzają płacić pieniędzy i powierzyły sprawę prawnikom.

Tekst ukazał się w Panoramie Wałbrzyskiej z 14 lutego 2012.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto