Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ta porażka bardzo boli. To tylko zadysza czy już kryzys zielonogórzan?

Redakcja
W ćwierćfinałowym meczu z Treflem też mieliśmy wielki kryzys w końcówce. Wtedy udało nam się wygrać. W meczu z Polskim  Cukrem już nie...
W ćwierćfinałowym meczu z Treflem też mieliśmy wielki kryzys w końcówce. Wtedy udało nam się wygrać. W meczu z Polskim Cukrem już nie... Fot. Mariusz Kapala / Gazeta Lubuska
Niestety, Stelmet Enea nie zdobył Pucharu Polski. Nie zagrał nawet w finale. Porażka z Polskim Cukrem 69:72, czołowym zespołem ekstraklasy nie jest żadną tragedią. Jej styl i końcówka meczu w naszym wykonaniu już chyba jednak tak.

Przypomnijmy: w 34 minucie półfinału nasz zespół, po serii fajnych zagrań w ataku i obronie, po trójce Łukasza Koszarka wygrywał 67:53. Niestety, ostatnie sześć minut tego meczu to była w naszym wykonaniu tragedia. Wynik w tym czasie, czyli 2:18 mówi sam za siebie. To co nasi koszykarze wyrabiali w tych sześciu minutach było zaskakujące. Ekipa rozsypała się niemal w jednej chwili. Nic się nie kleiło, nic nie wychodziło. Nie byliśmy w stanie przeprowadzić jednej sensownej akcji, oddać celnego rzutu. Zmarnowaliśmy w tym krótkim czasie cztery rzuty wolne, podczas gdy wcześniej, podczas 34 minut tego meczu zaledwie dwa. Czarna rozpacz...

Najgorsze, że przebieg końcówki meczu z Polskim Cukrem wpisuje się w to jak ostatnio przebiegają mecze naszego zespołu. To, że mamy gorszy okres spowodowany nasileniem się spotkań, trudnymi wyjazdami, urazami i chorobami zawodników, to oczywiste. Wiadomo, że coś takiego musiało przyjść. Tyle, że w przypadku naszego zespołu objawia się w bardzo dziwny sposób. Ekipa potrafi solidnie grać przez cały mecz, jak się wydaje, kontrolować go, po czym następuje jakaś kompletna dekoncentracja. Wszystko się rozsypuje, solidność zamienia się w chaos, pewność siebie w nerwówkę. Nie ma na parkiecie kogoś kto uspokoiłby sytuację. Trafił, celnie zagrał piłkę, uruchomił kolegę dobrą asystą. Wszystko to co pozytywnego zespół robił zespół przez większą część meczu znika i zostaje przykryte fatalnymi minutami w czasie, których pozwalamy się w dziecinny sposób dojść. Jak na dłoni widać to było w sobotni wieczór.

Trzeba wierzyć, że tak dobry szkoleniowiec jak Żan Tabak wyciągnie z tego wnioski. Oczywiście ani dziennikarze ani kibice nie są od ustalania taktyki, czy kwestionowania decyzji szkoleniowca. Inna sprawa, że te w kilku ostatnich meczach budziły kontrowersje, szczególnie jeśli chodzi o rotacje, właśnie w tych trudnych momentach. Można dziwić się że w końcówce sobotniego pojedynku na ławce siedział Marcel Ponitka, który zaliczył zupełnie dobry mecz, a w końcówce mógł pokusić się o jakąś akcję która może zmieniłaby jej przebieg. Czemu nie wszedł na parkiet George King mogący w trudnym momencie trafić z dystansu? Z kolei grał Przemysław Zamojski. Kiedy w jednych z poprzednich spotkań, które w lidze VTB przegraliśmy w końcówce pytano trenera o brak rotacji i powodów czemu nie wpuścił na parkiet Zamojskiego, szkoleniowiec odparł, że nie będzie go miał przez ponad miesiąc, więc próbuje innych wariantów. Teraz, kiedy nasz skrzydłowy rozgrywał praktycznie ostatni mecz przed wyjazdem był do końca na parkiecie...

Oczywiście te uwagi i kolejny mecz przegrany na własne życzenie nie mogą przekreślać tego jak aktualny sezon wygląda w wykonaniu naszej ekipy, czym różni się od poprzedniego i jak fajnie wyglądał zespół zielonogórski w większości meczów. Ta porażka boli kibiców i to bardzo. Dają temu wyraz na forach internetowych i trudno im się dziwić. Miejmy nadzieje, że teraz ekipa i sztab szkoleniowy korzystając z przerwy i okienka w którym gra reprezentacja spokojnie przeanalizują te nasze dekoncentracje w końcówkach i to co działo się w sobotni wieczór w warszawskiej Arenie Ursynów zostanie tylko bolesnym wspomnieniem. A przecież mamy o co grać. Teraz zarówno w lidze VTB, a szczególnie w naszej ekstraklasie zaczyna się powolny finisz. Za kilkanaście dni wracamy do ligi i od razu czeka nas bardzo mocny akcent. W czwartek 27 lutego gramy we Włocławku z Anwilem!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ta porażka bardzo boli. To tylko zadysza czy już kryzys zielonogórzan? - Gazeta Lubuska

Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto