Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ocieplanie wizerunków i reakcja na krytykę. Felieton cotygodniowy i potygodniowy

Beata Samulska
Przy stoliku siedzą od lewej: radny powiatowy Marek Kosmala i Alojzy Kulig oraz starosta oleśnicki Wojciech Kociński. W skupieniu słuchają występów młodzieży podczas tegorocznego walentynkowego przeglądu poezji w ZSP w Międzyborzu
Przy stoliku siedzą od lewej: radny powiatowy Marek Kosmala i Alojzy Kulig oraz starosta oleśnicki Wojciech Kociński. W skupieniu słuchają występów młodzieży podczas tegorocznego walentynkowego przeglądu poezji w ZSP w Międzyborzu Beata Samulska
Od dziś będę się z Państwem dzielić moimi refleksjami na temat naszego lokalnego podwórka w powszechnie znanaj formie wyrażania opinii, jaką jest felieton, zatem z góry ostrzegam - daremne hejtowanie w kierunku braku obiektywizmu - będzie mocno subiektywnie! Skupię się bardziej na tym, co mnie boli, ale także na tym, co boli Was. Bo nie ukrywam, że chciałabym być pośrednikiem między Czytelnikami a władzą. Wszelką władzą: począwszy od samorządowej, poprzez szkolną, instytucjonalną, spółdzielczą, wspólnotową, itp., itd. Stąd mój apel do Państwa: jeśli coś Was boli, wkurza, ale także cieszy - piszcie do mnie lub dzwońcie: [email protected], kom. 696-420-332. Tymczasem zapraszam do mojego cotygodniowego felietonu z 21 lutego oraz komentarza potygodniowego - czyli jaki skutek odniósł.

Tak jak broda nie czyni człowieka mądrzejszym, tak obecność na rozmaitych eventach mających ocieplić wizerunek nie czyni samorządowca skuteczniejszym.

Zaczęło się! Politycy wyruszyli w pielgrzymkę do swoich wyborców. Na przykład ludzie, którzy przez ostatnie lata w ciszy kontemplowali swoją „misję” radnych, postanowili ponownie wystartować w jesiennych wyborach. Żeby zaistnieć w świadomości elektoratu ponownie, przypomnieć o swoim jakże ważnym dla regionu istnieniu, muszą przypomnieć przede wszystkim o tym, jak wyglądają. Niektórzy bowiem przez prawie cztery lata zmienili image, na przykład zapuścili brody lub przybrali na wadze, i mogą być nie daj Boże nierozpoznawalni. Dlatego warto światu zakomunikować: oto jesteśmy! Łaskawie oklaskujemy was, drodzy wyborcy i ich rodziny, na rozmaitych konkursach, ściskamy wam dłonie i wręczamy nagrody, śpiewamy i tańczymy dla was, pokazując, jak fajni jesteśmy. Nie, nie fajni, jesteśmy super, mamy jasne twarze, nic do ukrycia, jesteśmy, jacy jesteśmy - wszystko dla was, dla waszej, drodzy wyborcy uciechy, by osłodzić wam smutek z powodu na przykład braku łatwego dostępu do służby zdrowia lub dziurawych dróg. Drogi, które robimy w pierwszej kolejności na pokaz dla naszych najwierniejszych wyborców, są naprawdę ważne. Wasze drogi będą robione w kolejnej kadencji, jeśli nas wybierzecie. Ale może nie będą, bo ważniejsze mogą być zdaniem naszego prezesa sprawy narodowe i pomniki.

Obok tych maruderów, którym przypomniało się teraz, że cztery lata temu zostali wybrani po coś do samorządów, pojawią się ci, którzy wyczuwają koniunkturę. Ludzie bez kręgosłupa, ale z pociągiem do władzy. Nie zrobią porządku w gminach, nie nadgonią rzekomych „zapóźnień”. Narcystycznie w siebie zapatrzeni, nie potrafiący poprawnie sklecić zdania, fałszywi, nie idą dla was, nie dla pieniędzy, tylko dla władzy.

Komentarz potygodniowy.
Wzruszyła mnie ostatnio obecność panów należących do partii Prawo i Sprawiedliwość na walentynkowym konkursie w ZSP im. Orła Białego w MIędzyborzu. Co prawda nagrody fundował dla uczniów burmistrz Międzyborza, to jednak młodzież musiała czuć się bardzo zaszczycona faktem, że oklaskiwali ją przedstawiciele władz powiatowych z PiS-u. Jakże więc mocno rozczarowałam się i zasmuciłam, gdy podczas siódmego powiatowego przeglądu piosenki przedszkolnej i szkolnej w Międzyborzu w tę niedzielę nie zobaczyłam fundatora nagród, Pana starosty Wojciecha Kocińskiego, który, o dziwo, w tym roku znalazł jakieś środki na ten cel. Oj, jakiż to niezwykły zbieg okoliczności, że stało się to w roku wyborczym. No ale nie czepiajmy się, cieszy mnie ogromnie, że, pomimo skromnego budżetu powiatu, znalazły się pieniążki na nagrody dla dzieci. To także bardzo wzruszające.

Wbrew obiegowej opinii, naprawdę do naszego starosty osobiście niczego nie mam. Kiedy byłam młodsza, unosiłam się emocjami, gdy czytałam o sobie różne dziwne komentarze naszego złotoustego szefa powiatu. Teraz macham na to ręką, bo przyzwyczaiłam się już, że to ja jestem ta zła, wredna i sfrustrowana. Tylko że rola dziennikarza nie polega na głaskaniu władzy, jak robią to media publiczne. Prywatnie Panu staroście zawsze rękę podam. Kiedy jednak jestem w pracy, mam obowiązek pisać o tym, co oceniam negatywnie. A negatywnie oceniam zachowania "pod publiczkę". Wierzę, że wyborcy nie są naiwni i na łatwy lep w postaci "fajności" starosty się nie złapią. I żeby nie było - pozytywnie oceniam tę "fajność". Ale oprócz tego są ważniejsze sprawy, na które potencjalni wyborcy powinni zwracać uwagę.

Jest jeszcze jedna ważna rzecz, o której pewna grupa ludzi często zapomina przy okazji mojego utyskiwania na władzę. Osoby pełniące role publiczne w naszych samorządach mają obowiązek wysłuchiwać tej krytyki, mają też obowiązek informować lub udostępniać wszelkie informacje związane z ich publiczną działalnością, często "niezwłocznie". Tak mówi prawo prasowe. Dotyczy to zarówno włodarzy, jak i kierowników czy dyrektorów instytucji, zakładów czy placówek o charakterze publicznym. Te informacje nie są potrzebne nam, dziennikarzom, prywatnie, tylko na użytek publiczny - dla Czytelników. Nieudzielanie informacji lub utrudnianie i tłumienie krytyki prasowej w prawie prasowym jest obwarowane karą. Zresztą, to władzy i szefom jednostek powinno zależeć na informowaniu o swojej działalności. W przypadku braku takiej informacji, mediom pozostaje krytyka takiego postępowania.To takie proste.

Prywatnie możemy sobie piątkę przybijać, jednak gdy jestem w roli dziennikarza (a jestem praktycznie 24 godziny na dobę, zwłaszcza w okolicznościach dotyczących publicznych przedsięwzięć), to pracuję - czyli zbieram informacje, fotografuję, piszę artykuły a następnie udostępniam to na naszych fanpejdżach na FB - Syców Nasze Miasto (to fanpejdż gazetowy, nie urzędu miasta i gminy Syców, jak niektórzy mylnie odbierają) i Gazeta Sycowska oraz na niniejszej stronie Gazety Sycowskiej. Nie robię tego dla jaj, dla własnego "widzimisię", prywatnie, tylko jako dziennikarz, którego celem jest poinformowanie o czymś Czytelników. Dlatego wyrazem mojego oburzenia, a nie frustracji, było spostrzeżenie, że wulgarna reakcja jednego z szefów jednostek gminnych na moją pracę była nie na miejscu. Uważam, że profesjonaliści potrafią panować nad sobą, a obowiązkiem ich szefów jest zwracanie im uwagi w takich sytuacjach.

Dla odmiany podam przykład organizacji, z którą, nie tylko prywatnie, ale i jako dziennikarz współpracuje mi się znakomicie. Od sześciu lat biorę udział w wyprawach organizowanych przez Stowarzyszenie Turystyczno-Krajoznawcze Zbójnik z Międzyborza. Nie opuściłam żadnej wyjazdowej wyprawy. Pojawiły się w Gazecie Sycowskiej i na stronie relacje i fotorelacje. Staram się dokumentować działalność tego stowarzyszenia i nigdy przez te sześć lat nikt nie dyktował mi, co powinnam, a czego nie powinnam publikować. Jawność to podstawa. A kultura osobista - to już rzecz bezdyskusyjna.

Mój kolejny felieton ukaże się 7 marca. Tym razem będzie o drzewach a czepiać się będę urzędników z gminy Syców ;)

Beata Samulska

Kandydaci w wyborach samorządowych

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto