Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marzenia się spełniają, czyli Roman Ćwiękała na Filipinach. Część III

Dawid Samulski
Dom, w którym mieszkał Roman Ćwiękała na Filipinach
Dom, w którym mieszkał Roman Ćwiękała na Filipinach

Zamieszkałem w 1-piętrowym murowanym budynku, stojącym na 50-arowej działce. Wyposażenie w sprzęt gospodarczo-domowy jest kompletne, przed domem palmy kokosowe, bananowce, mango i czerwona toyota. Dodam, że jest też służba – kucharka, sprzątaczka, praczka i sprzedawca sklepu z karmą dla zwierząt, należącego do właścicieli. Męska część rodziny to marynarze pływający od lat po morzach i oceanach. Takich posiadłości i takich majątków w Tiringu jest zaledwie kilka. Wiedziałem, że może mnie tam spotkać wiele niespodzianek i tak też się stało. Na początek mycie i kąpiele. W tym domu i pewnie na całych Filipinach do wszystkich higienicznych czynności używa się wyłącznie zimnej wody. Moje pierwsze spotkanie z prysznicem nie było rozkoszą, ale już na drugi dzień przywykłem do tego zimna. Każdego dnia w tym równikowym klimacie było stale 40 st.C w cieniu, więc pragnąłem jakiegokolwiek chłodu. Zostałem na Filipinach takim pierwszym polskim morsem. Kolejna niespodzianka to korzystanie z toalety. Nie ma tam spłuczek, ani papieru toaletowego, jest tylko gumowy wąż i wiadro wody. Przygotowywanie i spożywanie posiłków to też niezwykłe zwyczaje. Je się obficie, ale tylko trzy razy dziennie, nie ma dojadania. Na stole króluje głównie ryż i ryby w różnych postaciach i odmianach. Sporo jada się też mięs i darów morza, podobnie jak warzyw i owoców. Ja przepadałem za drobiem, małżami i mango. Ciekawy jest sposób przyrządzania potraw. Wszystko na wolnym ogniu, z kotłami i rondlami na palenisku, choć przecież jest kuchenka gazowa. Do posiłku zasiadają wszyscy domownicy i służba. Wcześniej jest krótka modlitwa. Je się wolno, jakby z namaszczeniem. Niektórzy jedzą wyłącznie palcami. Ja miałem niezbędniki, to nie próbowałem ich naśladować. Stół jest ruchomy. Musiałem też przyzwyczaić się do gekonów, które śmigały po ścianach i po suficie. W domu były dobrodziejstwem, bo wyjadały różne owady, a przede wszystkim muchy. To gatunek gekonów dziennych, bowiem można było często zauważyć tatę (20 cm) i najczęściej mamę, pilnujące liczne gekoniątka. Mają swoje zasady. Do łóżka mi nie wchodziły. Roman Ćwiękała (CDN.)

Do nabycia jest książka o Romanie ĆwiękaleJAM JEST WAŚĆ

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto