Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lekkoatleta i trener BBL Świebodzin, Remigiusz Wierzbicki, dzieli się refleksjami z Boston Marathon

Wiesław Zdanowicz
Zajęcie treningowe BBL Świebodzin
Zajęcie treningowe BBL Świebodzin Wiesław Zdanowicz
W poniedziałek 16 kwietnia, odbyła się 122. edycja Maratonu Bostońskiego. Jednym z jego uczestników był Remigiusz Wierzbicki, biegacz, nauczyciel wychowania fizycznego, trener BBL Świebodzin. Mimo okropnych warunków atmosferycznych bieg ukończył. I zgodził się o nim opowiedzieć.

- Żeby wziąć udział w maratonie trzeba było spełnić kryterium wynikowe zarządzone przez organizatorów, inne dla każdej z kategorii wiekowej; zapisać się i czekać na weryfikację. Po pozytywnej weryfikacji kandydat otrzymywał paszport - zaproszenie do udziału w biegu.

- Całe miasto, czy raczej pół stanu żyje tym biegiem. Akurat teraz wydarzenie to zbiegło się z piątą rocznicą pamiętnego tragicznego zamachu. Oczywiście, wszystkie instytucje uczciły ofiary opuszczeniem flag do połowy masztów. Cała ta otoczka jest świadectwem, że ludzie pamiętają o zamachu i się nie poddają, to jest najważniejsze. Ten zamach nie osłabił bostończyków, lecz właśnie ich wzmocnił.

- To już 122. maraton. Od trzydziestu lat na świecie nie było tak trudnych warunków atmosferycznych podczas rozgrywania biegu, jak tym razem. Non stop padało. Deszcz ciągły, zmieniał się w ulewę. Warunki były straszne. Wystarczy powiedzieć, że na 32 tysiące chętnych, którzy odebrali numery, wystartowało pięć tysięcy osób mniej, nie podjęło nawet próby.

- Temperatura wahała się na trasie, a różnie ona przebiegała, od 2 do 4 stopni, natomiast odczucie chłodu wynosiło do minus sześciu stopni. Nie wiadomo było, jak się ubrać, co założyć na siebie, wiadomo było tylko, że będzie padać.

- Na trasie hospitalizowano około dziewięćdziesięciu osób z powodu wyziębienia, odnotowano około dwa tysiące osiemset interwencji medycznych, również z powodu wyziębienia. Z czołówki maratończyków, z piętnastki najlepszych biegaczy, do mety dotarło zaledwie trzech. Maraton poprzewracał się w tym momencie, oszalały rankingi.

- Maraton tradycyjnie przypada w Dzień Patrioty i tego dnia Amerykanie mają dzień wolny. Nic a trasie nie było widać oprócz deszczu, mocnej ulewy. I mimo deszczu, czy zimna kibice dopisali. Wyszli na ulice z grillami, palili ogniska, rozbijali namioty, bawili się, dopingowali.

- Szkoły, koledże, szkółka wojskowa, uniwersytet byli w biegu reprezentowani. Europejczycy? Wystartowało 64. Polaków, natomiast jest mi trudno powiedzieć, ilu było biegaczy ze starego kontynentu, ale było widać, i Niemców, i Hiszpanów, Francuzów, ludzi z bloku wschodniego...

-Obsługa, wolontariusze byli wspaniali, zarówno przed biegiem, jak i na trasie, byli w każdej chwili do dyspozycji, służby medyczne krążyły między punktami kontrolnymi. Jeden z naszych kolegów był rejestrowany do 25. kilometra, później jego czip przestał „działać”. Okazało się, że tak się wyziębił, że zszedł na chwilę do namiotu, a tam lekarze stwierdzili, że juz go nie puszczą na trasę i zatrzymali, obłożyli termoforami i odwieźli do hotelu. Słowem: pełne zabezpieczenie, pełna kontrola medyczna nad zdrowiem uczestników.

- Ten maraton na pewno też przejdzie do historii. Nikt się nie spodziewał, że wśród kobiet zwycięży Amerykanka, natomiast w całym biegu Japończyk Yuki Kawauchi. Ów, jak mówiono „czystej krwi amator”, pracuje zawodowo, a bieganie traktuje jako hobby. Yuki nie przyjmuje nagród finansowych za zwycięstwa, a wszystkie swoje gaże przekazuje na cele charytatywne!

- No, ciekawy bieg! Pewien Amerykanin faworyzowany przez gospodarzy, po 25. kilometrze machnął ręką i poszedł sobie. Kenijczycy padali jak kawki. Nie dali radę. Ostatnie trzysta metrów trasy były szerokości ośmiu pasów jezdnych dla samochodów. Biegacze słaniali się od jednej do drugiej krawędzi. Tragedie się rozgrywały. Ludzie do ostatnich metrów biegli np. w odzieży ochronnej a tuż przed metą ją zdejmowali, by jakoś wyglądać, żeby można było ich rozpoznać.

- Jestem szczęśliwy, że ukończyłem bieg, że cały i zdrowy wróciłem; że uczestniczyłem nie w jakimś bostońskim maratonie, a jednym z biegów zorganizowanych w najtrudniejszych od trzydziestu lat warunkach.

Po powrocie do kraju z medalem bostońskiego maratonu, trener Remigiusz Wierzbicki poprowadził sobotni trening świebodzińskich biegaczy BBL, czyli BiegamBoLubię. Popatrzmy!

ZOBACZ TAKŻE: Niestraszny im deszcz i wiatr. Maratończycy w Bostonie pokonali nie tylko własne słabości, ale i pogodę

Więcej wiadomości w tygodniku papierowym „Dzień za Dniem” lub na www.prasa24.pl. Aktualny numer w każdą środę.**Zajrzyj też na Facebooka Dzień za Dniem**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubuskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto