Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kościół św. Elżbiety we Wrocławiu

OZ
Janusz Wójtowicz
Kościół parafialny św. Elżbiety należy do najpiękniejszych w mieście. Położony tuż przy Rynku, był świątynią bogatych kupców, rzemieślników i miejskiego patrycjatu.

Słynął ze swych ogromnych rozmiarów i bogato wyposażonego wnętrza. W ten sposób najzamożniejsi mieszczanie manifestowali swoje wpływy i wysoki status społeczny. Hojnie obdarowując farę starali się, by swym przepychem przewyższała katedrę na biskupim Ostrowie Tumskim. Ten swoisty wyścig widać dobrze na przykładach średniowiecznych wież kościelnych. Im wyższa, tym „ważniejsza” była świątynia. Ambicją wrocławskiego mieszczaństwa było posiadanie najwyższej wieży w mieście, która dodatkowo podkreślała prestiż fary. Rzeczywiście, wieża mierzyła aż 130 metrów, z czego ostatnie 50 m. stanowił niezwykle smukły, spiczasty hełm. W roku 1512 Bartłomiej Stein pisał: „Od razu wpada w oczy gmach kościoła św. Elżbiety o dachu z glazurowanych dachówek. Jego wieża jest wyższa od wszystkich innych. Jej zwężający się ku górze szpic zdaje się sięgać nieba”. Cel został zatem osiągnięty: miejska fara „przewyższała” kościoły biskupiego Ostrowa Tumskiego.

Czytaj też: W kościele św. Elżbiety odkryto zabytkowe freski

Kiedy w XVI wieku nastały czasy reformacji, prawie całe mieszczaństwo zmieniło wyznanie, a kościół przejęli ewangelicy. W lutym 1529 roku nad miastem szalała wielka wichura. Zbyt delikatna konstrukcja wieży nie wytrzymała naporu wiatru i runęła w dół. Podobno jedyną ofiarą tego wydarzenia był kot siedzący na dachu jednej z kamienic. Ta wielka katastrofa została natychmiast wykorzystana przez katolików, którzy upatrywali w niej kary bożej za przejście mieszczan na protestantyzm. Z kolei ewangelicy podkreślali, że fakt, iż w wypadku nikt nie zginął, jest widocznym znakiem błogosławieństwa Opatrzności. Kościelną wieżą prędko odbudowano, umieszczając na niej (istniejącą do dziś) tablicę przedstawiającą anioły, podtrzymujące upadający hełm. Stosowny napis jest dziękczynieniem za brak ofiar.

Wieża z nowym, niższym hełmem przetrwała kilkaset lat, aż do wielkiego pożaru w 1976 roku. Spłonął wtedy nie tylko renesansowy hełm, ale i dach, sklepienie nawy głównej, kamieniarka oraz osiemnastowieczne organy. Na szczęście większość wyposażenia fary już w XIX wieku trafiła do muzeów. Pozostałą część po 1945 roku.

**

DOLNOŚLĄSKIE ZAMKI I PAŁACE - PRZEWODNIK

**

Wielki pożar przetrwały natomiast dzieła kamieniarskie. Zwiedzając wnętrze trzeba koniecznie obejrzeć chociaż niektóre z nich: przepiękne, późnogotyckie sakramentarium z 1455 roku (obok ołtarza głównego), renesansowy nagrobek Heinricha Rybischa (1544) oraz manierystyczny pomnik Mikołaja Rehdingera. Kościół był miejscem spoczynku wielu wrocławskich patrycjuszy. Pozostałych parafian chowano na przykościelnym cmentarzu, który dzisiaj jest normalnym placem (stoją na nim nawet ogródki piwne!). Wchodziło się nań pomiędzy domkami altarystów (obecnie „Jaś” i „Małgosia”). Na spinającym je kamiennym łuku umieszczono łaciński napis „Śmierć bramą życia”. Cmentarz ten zlikwidowano w 1776 roku, ale dopiero w połowie XIX wieku rozebrano gotycką kaplicę cmentarną pod wezwaniem św. Materna. W jej części podziemnej składowano kości z likwidowanych na cmentarzu grobów. Legenda głosiła, że na krucyfiksie w kaplicy w cudowny sposób wyrosły ludzkie włosy, co przyciągało chcących podziwiać tę osobliwość ciekawskich.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto