Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jakby nie made in Poland

Justyna Kościelna
Lipiec 2008, Wrocław. Przemysław Wojcieszek na planie "Made in Poland". Film ma trafić do kin po wakacjach
Lipiec 2008, Wrocław. Przemysław Wojcieszek na planie "Made in Poland". Film ma trafić do kin po wakacjach Janusz Wójtowicz
To film, jakich w Polsce się nie robi - mówi Przemysław Wojcieszek o swojej najnowszej produkcji

Rozmowa z Przemysławem Wojcieszkiem, reżyserem teatralnym i filmowym, dramaturgiem i scenarzystą

Gratuluję - filmowe "Made in Poland" wreszcie skończone.
Tak, po roku obsuwy. Przez chwilę była nawet groźba, że się nie uda i wszystko przepadnie - pierwszy producent zbankrutował i przez kilka miesięcy staraliśmy się o przeniesienie praw z jednej firmy na drugą. Dziś widzę, że paradoksalnie ten przestój miał swoje dobre strony. Dzięki niemu "Made in Poland" dojrzało. To najbardziej dopracowany i najbardziej przemyślany film, jaki zrobiłem. Nie ma w nim ani jednego przypadkowego elementu.

Nad czym Pan tak myślał?
Bardzo chciałem odejść od konwencjonalnego kina i zrobić coś, co będzie wieloznaczne.
Przed rozpoczęciem zdjęć mówił Pan, że chce zrobić brudny, punkowy film o jakim zawsze marzył.
Udało się?
"Made in Poland" jest czarno-biały, na maksa brudny i punkowy, połamany, dziwny, bardzo szybki, agresywny, opowiedziany w sposób, w jaki w Polsce nie opowiada się fabuł filmowych. To bardzo autorska, niedosłowna wypowiedź. Od samego początku widz dostaje lufę informacyjną w twarz i musi zacząć myśleć, myśleć razem z akcją. Nie chcę powiedzieć, że film nosi znamiona spektaklu, bo starałem się od niego odejść, ale niewątpliwie nosi ślady mojej działalności teatralnej - jest bardziej esejem filmowym niż klasyczną historyjką przeniesioną na ekran. Ale takie jest nowoczesne kino autorskie. Mniej fabuły, więcej eseju. Sorry, ale nie potrafię już robić filmów wyłącznie dla ludzi, którzy poszli do galerii handlowej po parówki, ale wjechali windą na złe piętro i przy okazji zaliczyli seans w kinie. Co oczywiście nie zmienia faktu, że to miłe, że trafili do kina, a nie do spożywczaka.

Jak zmienił się scenariusz w stosunku do tego teatralnego?
"Made in Poland" to historia chłopaka, który podejmuje próbę buntu - staje naprzeciwko dwudziestopiętrowego bloku i wykrzykuje do ludzi, którzy w nim mieszkają. Nie dostaje żadnej odpowiedzi. W swoim najgłębszym sensie, w przeciwieństwie do spektaklu, właściwym bohaterem filmu jest to milczące, betonowe monstrum - pełne demonów, które kryją się w jego ścianach. W głowach jego mieszkańców. W naszych głowach. To film o tym, jakim zeschizowanym i paranoicznym narodem jesteśmy. I o tym, że trzeba z tym walczyć, chociaż walka skazana jest na klęskę. Nie jest to prosta historyjka zakończona puentą, cała opowieść wzięta jest w duży cudzysłów. Mam nadzieję, że będzie to strawne dla szerokiej widowni.

Czyli dla kogo?
Wydaje mi się, że powstał inteligentny film, który będzie się podobał wszystkim, którzy szukają w kinie czegoś więcej niż banalnej fabuły. "Made in Poland" pokazuje, jacy jesteśmy, ale nie daje odpowiedzi, co z tym zrobić. Jest jak lekarz, który mówi: "Jest pan chory, ale nie wiem, co panu dolega, nie potrafię pana wyleczyć, proszę nauczyć się z tym żyć i proszę o tym zawsze pamiętać". Bardzo lubię nieoczywiste, niejednoznaczne, drapieżne kino. Ten film to jak szybki punkowy kawałek. Po pierwszym przesłuchaniu wydaje się bezcelowym hałasem. Przy drugim i trzecim słychać w nim kilka przeplatających się melodii.

Nie daje Pan w ogóle nadziei?
Nie, momentami jest zabawnie. Pojawiają się bohaterowie polskiej popkultury, na przykład Krzysztof Krawczyk. Postaci są pełne, dobrze nakreślone i dobrze zagrane. Zmieniłem obsadę - jedynym aktorem, który gra w filmie to samo, co w teatrze, jest Janusz Chabior - to była piękna rola i nie wolno mi było tego zmieniać. W roli Bogusia wystąpił Piotrek Wawer - świetny, młody aktor. Film odkleił się od teatru, wyprowadziliśmy historię w przestrzeń miejską. Są osoby, które widziały pierwszą wersję i mówią, że jest zupełnie inna niż sztuka. W teatrze ważny był kontekst społeczny, środowiskowy. Tu historia bardziej dotyczy indywidualnego buntu.

Wspomniał Pan, że to film o naszych fobiach. Jakich?
Czujemy się niekochani, niedocenieni, pozostawieni sami sobie, nieustannie zdradzani. Jesteśmy narodem zazdrosnym o powodzenie innych, społeczeństwem łączącym swoje frustracje przyspieszoną konsumpcją na kredyt. Zbiorowością, który tęskni za porządkiem, a z drugiej strony wykorzystuje każdą okazję, aby luki w tym porządku wykorzystać do swoich celów.

Nie mamy dobrych cech?
A musimy o nich mówić? (śmiech) To trochę tak, jak z Wrocławiem. Nie cierpię tego miasta, nie pracuję w nim, właściwie nic mnie tu nie trzyma. A jednak tu mieszkam. I z przyjemnością do niego wracam. Kiedy jestem za długo gdzie indziej, zaczynam do niego tęsknić.

Kiedy film będzie można zobaczyć?
Szykujemy się do wykonania kopii wzorcowej. Jeżeli nie rozpęta się III wojna światowa albo nie nastąpi globalny krach klimatyczny, to w drugiej połowie kwietnia będzie gotowy - chcę, żeby w maju pokazywany był na festiwalu w Gdyni, a po wakacjach trafił do kin. Mam nadzieję, że się spodoba, chociaż nie jest to kolejny polski, nudny, przesłodzony, konwencjonalny film, bo nienawidzę konwencjonalnych filmów.

A kiedyś mówił Pan, że za kilka lat będzie robił filmy komercyjne.
Może. Nie wiem. Tymczasem chciałbym robić filmy na tyle oryginalne, aby można je było bez wstydu pokazywać na świecie. Od wielu lat chwała polskiego kina kończy się na naszych przejściach granicznych. Czas to zmienić.

Z teatru do kina
Historia młodzieńca z blokowiska z wytatuowanym "fuck" na czole zrobiła w 2004 roku prawdziwą furorę. I otworzyła Przemkowi Wojcieszkowi drzwi teatrów w całej Polsce. Spektakl "Made in Poland" powstał dla legnickiej sceny. Później był m.in. Teatr Telewizji oraz (w 2008) realizacja na nowojorskim off-Brodwayu.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto