Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hubert Wirth dotarł swoim traktorem do Moskwy (VIDEO Z SYCOWA)

Beata Hadas-Haustein
Beata Hadas-Haustein
70-letni Hubert Wirth z Pforzheim w południowych Niemczech (a właściwie z małej miejscowości Neuhausen-Schellbronn) dotarł po miesiącu podróży zabytkowym traktorem do Moskwy na mistrzostwa świata w piłce nożnej. 13 czerwca wzruszony wjechał do Moskwy, mając za sobą 2,5 tys. km drogi. Do 24 maja swoim 82-letnim Lanz Bulldogiem pokonał 900 km. 24 maja zatrzymał się w Sycowie, na wyraźne życzenie jamniczki Hexe.

Jego wierna towarzyszka Hexe nie chciała wsiąść do pojazdu, gdy nastał czas dalszej podróży. – Spodobał się jej Syców - mówił Hubert. - Mi również. Postanowiłem nawet obfotografować miasto i park, by pokazać burmistrzowi Pforzheim, jak pięknie jest w Polsce. Muszę przyznać, że zweryfikowałem swoje poglądy na temat waszego kraju. Jestem tutaj po raz pierwszy i widzę, że polskie miasteczka są zadbane i urocze. Jestem też zaskoczony, że sklepy w Polsce są pełne europejskich produktów. Zaskakuje mnie też mnogość małych sklepików. U nas, w Niemczech, tego już dawno nie ma. Zauważyłem też, że jest w mieście sklepik z oryginalnymi niemieckimi produktami – opowiadał o swoich wrażeniach.

Pozytywnie zakręcony człowiek
Byliśmy jedynym medium w Polsce, któremu udało się złapać Huberta w trasie. A to dzięki naszym mieszkańcom, którzy do nas pisali i dzwonili o świcie 24 maja. – Przyjedźcie na Ogrodową. Tutaj zatrzymał się pozytywnie zakręcony Niemiec w dziwacznym pojeździe – informowali. Jedną z pierwszych osób, które widziały się z kibicem z Niemiec, była szefowa biura pobliskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa Anna Michalska. Pani Ania podróżnikowi wręczyła na pamiątkę żółty kubek z nazwą naszego miasta. – Kiedy rano wyjrzałam przez okna w pracy, zdębiałam – relacjonowała nam. – Zobaczyłam najpierw wielką drewnianą przyczepę, a potem z ciekawości postanowiłam sprawdzić, co to jest. Nie pożałowałam. Podszedł do mnie sympatyczny starszy pan, który opowiedział o swojej przygodzie. Zapraszaliśmy go do siebie, by wziął prysznic, napił się z nami kawy i zjadł coś, ale on pokazał nam wnętrze przyczepy i przekonał, że ma wszystko, czego mu trzeba.

Zbieg okoliczności sprawił, że w Sycowie urlop spędzał mieszkaniec partnerskiego dla Sycowa Malsch w Badenii-Wirtembergii Christian Haustein. Wspólnie udaliśmy się na Ogrodową. Naszym oczom ukazała się wielka drewniana beczka na kółkach, z której niespodziewanie wyłonił się starszy mężczyzna, a za nim jamnik szorstkowłosy o jowialnym spojrzeniu, czyli Hexe (niem. czarownica). Pierwsze słowa Christiana były dla Huberta prawdziwym zaskoczeniem. Nie spodziewał się, że będzie miał możliwość rozmowy z Niemcem. Ba, z krajanem. Okazało się bowiem szybko, że Hubert mieszka w miejscowości oddalonej od Malsch o pół godziny drogi (około 40 km). Na twarzy mężczyzny malowało się prawdziwe szczęście. Spotkanie trwało niemal dwie godziny i w tym czasie wieść o niecodziennym gościu obiegła Syców. Pojawił się reprezentant sycowskiej Pogoni, by zamienić parę słów z Hubertem i zrobić pamiątkowe zdjęcie. Mieszkańcy przechodzący Ogrodową z zaciekawieniem zatrzymywali się i oglądali pojazd. Hubert Wirth urzekł sycowian swoim zapałem, pomysłowością i pozytywną energią.

Podróżnikowi w imieniu burmistrza Sycowa Sławomira Kapicy pamiątki z naszej gminy przekazał pracownik urzędu. Hubert był wzruszony do łez.

Pożegnanie sycowian z odważnym kibicem z Niemiec to życzenia szczęśliwej podróży, przyjacielskie uściski i wymiana kontaktów. Z Hubertem jesteśmy w stałym kontakcie do dziś. Rano przesłał nam razem z pozdrowieniami dla wszystkich poznanych sycowian zdjęcie spod moskiewskiego stadionu.

OBEJRZYJ ZDJĘCIA Z WIZYTY HUBERTA WIRTHA W SYCOWIE

Podróż celem życia
Hubert dziennie pokonywał około 100 km z prędkością 20 km na godzinę. To maksymalna wydolność Bulldoga. W swojej obudowanej drewnem przyczepie ma wszystko potrzebne do życia, łącznie z prysznicem i internetem. Źródłem energii są baterie słoneczne zamontowane na dachu przyczepy. Tutaj śpi, przygotowuje sobie posiłki, najczęściej suchy prowiant, ogląda telewizję, regeneruje siły i rozmawia ze swą ukochaną towarzyszką Hexe. Z tej racji, że przez lata pracował jako kierowca i mechanik w fabryce samochodów Daimler-Benz do czasu jej zamknięcia w 1998 r., potrafił samodzielnie odremontować zakupiony wcześniej zabytkowy traktor. - Człowiek potrzebuje jednej rzeczy w życiu: celu - przekonuje. Podróż jest dla niego jednym z takich celów. Od przeszło miesiąca jest na emeryturze. Nie zamierza jednak przesiadywać w domu. Jego zdaniem na starość ludzie szybko tracą chęć działania i lądują w kapciach przed telewizorem. On planuje odbyć jeszcze niejedną taką podróż. Przed trzema laty wyruszył Bulldogiem do Hiszpanii przez Francję i z powrotem przez Szwajcarię, pokonując 2500 km. Podróżował po Włoszech. Rodzina akceptuje jego wybory i podziela pasję, wspierając go w realizacji celów. Napotkani mieszkańcy regionów, przez które przejeżdża, reagują na ten niecodzienny pojazd i jego kierowcę oraz czworonożną przyjaciółkę z sympatią i entuzjazmem, zatrzymują się, rozmawiają, a Hubert rozmawiać uwielbia. Jest człowiekiem pogodnym, bardzo rodzinnym, ciekawym świata i nowych wyzwań.

– Polska jest przepięknym krajem – ocenił. – Byle tylko nie było tu tyle polityki. Staram się o polityce nie rozmawiać, są przyjemniejsze tematy. Politycy natomiast powinni ze sobą współpracować i wspólnie rozwiązywać problemy – wskazywał. W trakcie naszego krótkiego spotkania podkreślił, że rodzina i rozmowa powinny być dla każdego człowieka najważniejsze. – Ludzie za mało dziś ze sobą rozmawiają – mówił. – Konflikty trzeba rozwiązywać poprzez rozmowę.

Nie obyło się bez przeszkód
Podczas podróży krajową ósemką zatrzymali go policjanci. Niestety, zapłacił mandat za fakt poruszania się traktorem po drodze szybkiego ruchu. Opowiedział nam o tym ze śmiechem. Nie było mu z kolei do śmiechu, gdy na granicy z Białorusią celnicy zatrzymali go na sześć godzin, gdyż tyle czasu trwało przekonywanie ich o tym, iż karta kibica działa jak wiza. W końcu udało się i Wirth ruszył z Hexe na Moskwę.

A jak radził sobie w deszczowe dni? Kabina pojazdu wyposażona jest w foliową osłonę, która chroniła go i jamniczkę przed ulewą. Hexe oczywiście towarzyszyła swojemu panu w kabinie. Dla niej z boku są przygotowane specjalne siedziska, z których z zaciekawieniem obserwuje w trakcie jazdy otocznie.
Były też miłe chwile. – W polskim miasteczku, którego nazwy nie pamiętam, zatrzymali mnie strażacy, zapraszając na ciepły posiłek do remizy, udostępniając prysznic i zapewniając nocleg – wspominał w rozmowie z Agencją Reuters.

Po postoju na ulicy Ogrodowej w Sycowie wyruszył w dalszą drogę w kierunku Łodzi, a potem do Warszawy. Tutaj zatrzymał się na kempingu, by móc pozwiedzać stolicę Polski. Były to również odrobinę stresujące chwile, gdyż oczekiwał na przesyłkę kurierską z Niemiec z biletami na mecze. Każdy dzień oczekiwania to mniej czasu na podróż do Moskwy. Bilety dotarły na czas i dziś Hubert cieszy się, że na żywo na Łużnikach obejrzy w niedzielę 17 czerwca mecz reprezentacji Niemiec z Meksykiem.

Warto dodać, że w stolicy Rosji spotkało go miłe zaskoczenie - został przywitany bardzo uroczyście przez przedstawicieli władz miasta, którzy wyszli do niego z miłym gestem, zapewniając mu bezpłatne parkowanie.

Z Moskwy do domu planuje wrócić swym Bulldogiem przez Petersburg, potem promem do Helsinek i stamtąd do Pforzheim. Z pewnością wróci szczęśliwy i spełniony.

Media o podróży Wirtha
O Hubercie napisaliśmy chyba jako pierwsi na świecie i jako jedyni w Polsce porozmawialiśmy z nim osobiście, przy jego „żelaznym rumaku”. Po tygodniu pojawiły się w necie filmy z jego udziałem, m.in. relacja niemieckiego Bilda. Relację z podróży Wirtha zamieściła również telewizja TVN. Tutaj pojawiło się świetne porównanie Huberta do Alvina Straighta, bohatera "Prostej historii" Davida Lyncha. Jutro będziemy mogli obejrzeć materiał o Hubercie w Faktach TVN.

Tatjana Röhm z Pforzheim, która do Niemiec przybyła z dalekiego Uralu, tak oceniła dla „Pforzheimer Zeitung” podróż swojego krajana: dlaczego nie wybrał się do Moskwy samolotem, prosto do hotelu? Przecież tak jest wygodniej? On wolał ruszyć w świat traktorem, powoli, podziwiając mijane okolice, poznając ludzi i nowe, obce dotąd mu kraje. Najważniejsi jednak są dla niego ludzie. Wszyscy po drodze okazali mu serce. Na Białorusi kierowcy aut ciężarowych podawali sobie przez radio informacje, gdzie Wirth znajduje się w danym momencie. Nie sposób było nie zauważyć niecodziennego pojazdu na drodze, który, pyrkocząc, leniwie posuwał się do przodu. Tym sposobem namierzyła go białoruska ekipa telewizyjna. Po nakręceniu materiału video dziennikarze podarowali podróżnikowi produkty spożywcze na drogę. I to jest w futbolu piękne – piłka nożna łączy ludzi! Tatjana dodała wzruszona: „Wirth zbudował jednocześnie most pomiędzy moim starym i nowym domem”.

HUBERT WIRTH W PFORZHEIMER ZEITUNG

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Hubert Wirth dotarł swoim traktorem do Moskwy (VIDEO Z SYCOWA) - Dolnośląskie Nasze Miasto

Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto