Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Edward Stachura wciąż żywy we wspomnieniach. W Grochowicach ciągle żyją ludzie, którzy znali poetę

Redakcja
Zdjęcie bez wskazania Autora. Źódło: internet.
Edward Stachura, poeta i buntownik, w PRL był idolem nie tylko studentów polonistyki, ale też ludzi szukających prawdy i innego życia. Co roku wspominają go w Grochowicach. W tej miejscowości na Dolnym Śląsku wciąż można spotkać osoby, które „Steda" pamiętają. Niektórzy byli nawet bohaterami „Siekierezady".

Edward Stachura powiedział kiedyś: „Wszystko jest poezja”. I jest takie miejsce, gdzie raz w roku faktycznie wszystko jest poezją. Grochowice, niewielka miejscowość otoczona z trzech stron lasem, położona w powiecie głogowskim - na skraju województw dolnośląskiego i lubuskiego.

W Grochowicach mieszka tylko nieco ponad 350 osób. Raz w roku wieś staje się jednak polską stolicą poezji śpiewanej. Z całego kraju zjeżdżają tu miłośnicy muzyki z tzw. krainy łagodności. A to za sprawą Stachuriady, festiwalu poświęconego właśnie Edwardowi Stachurze, kultowemu przed laty poecie, zmarłemu w 1979 roku.

Tu nie ma przypadku. Przez pewien czas, w drugiej połowie lat 60. XX wieku Stachura przebywał na ziemi głogowskiej, gdzie pracował przy wyrębie lasu. To właśnie na podstawie jego obserwacji poczynionych w Grochowicach i sąsiedniej Kotli powstała książka „Siekierezada albo Zima leśnych ludzi”. Potem na jej podstawie Witold Leszczyński nakręcił w 1986 roku piękny film „Siekierezada” z Edwardem Żentarą w roli głównej.


Dom, w którym mieszkał Stachura w Grochowicach

W tym roku Stachuriada zorganizowana została już po raz 25. Impreza odbywała się na przełomie czerwca i lipca. Jej historię można podzielić na trzy fazy. Pierwsze Stachuriady to okres 1983-1987. Wtedy było to zupełnie inne wydarzenie. Trochę przeciw PRL-owskiej propagandzie. Trochę nieoficjalne. Na polanie zbierali się wokół ogniska miłośnicy twórczości Stachury. Śpiewali jego piosenki, czytali jego wiersze. Do Grochowic zjeżdżali hipisi, punkowcy, miłośnicy poezji z brodami i w swetrach, rebelianci. Stachura był w tych środowiskach postacią świetnie znaną, a klimat imprezy - bardziej spontaniczny.

- To były inne czasy. Dziś Stachuriada przybrała formę nieco bardziej festynową. Kiedyś nie można było pomyśleć o straganach z jedzeniem i piwem. Trzeba było sporo się nachodzić, aby jedyny sklep GS w Grochowicach dostał na ten czas więcej towaru, żeby ci wszyscy goście mogli kupić coś do jedzenia - mówi ze śmiechem Zbigniew Rybka z Głogowa, jeden z twórców Stachuriady.

Potem Stachuriada odbywała się z przerwami. Na stałe powróciła w 2010 roku, w zmienionej formie. I choć faktycznie stała się imprezą bardziej festiwalową - ze straganami, zjazdem motocyklistów i innymi dodatkowymi atrakcjami, to duch Stachury wciąż jest tam odczuwalny.

Do Grochowic przyjeżdżają teraz nie tylko fani twórczości Stachury, ale również młodzież, która chce po prostu spędzić czas w miejscu słynącym z fajnego klimatu. Zmieniła się muzyka. Część występujących idzie w kierunku jazzu, bluesa, rocka. Gdy odwiedzamy pole namiotowe i pytamy młodych ludzi o Stachurę, słyszymy różne wersje.

- To był jakiś poeta, albo pisarz. Coś takiego. Przyjechałem tutaj, bo znajomi byli w poprzednich latach i mówili, że jest tu fajny klimat. Taki mini-Woodstock, z nieco inną muzyką - mówi Tomasz Polaczek z Wrocławia. Ktoś inny dodaje, że na początku myślał, iż impreza może mieć coś wspólnego ze... Stachurskym.

Właśnie takim osobom organizatorzy Stachuriady starają się ze sceny przybliżać postać „Steda”, słynnego w poprzednich dziesięcioleciach poety.

Edward Stachura urodził się w 1937 r., w rodzinie polskich emigrantów we Francji. Do Polski przyjechał w 1948 r. Pisać zaczął w wieku 17 lat. Chciał w ten sposób pomóc innemu młodemu pisarzowi ze szkoły w Ciechocinku, z którego drwili koledzy. Stachura chciał przejąć połowę tych drwin...

Jako młody chłopak „Sted” był skonfliktowany z ojcem i nie- raz uciekał z domu. Uważano go za odmieńca i buntownika. Tułał się po Polsce (Gdynia, Toruń), by w końcu zacząć studia romanistyczne w Lublinie. Po ich ukończeniu wiele podróżował, m.in. do Meksyku, Jugosławii, Syrii, Norwegii, Szwajcarii, Francji, USA i Kanady. Jednak w równym stopniu ukształtowała go praca w lesie koło Grochowic.

- Naszym celem jest nie tylko zorganizowanie fajnej imprezy, ale też przekazanie kolejnym pokoleniom wiedzy o tym, jak interesującym człowiekiem był Edward Stachura. Ludzie mają okazję posłuchać jego tekstów, zobaczyć stare zdjęcia, poczytać o nim z tablic informacyjnych - zaznacza Łukasz Horbatowski, wójt gminy Kotla.

W Grochowicach wciąż żyją bohaterowie „Siekierezady”

W samym środku wsi wciąż stoi dom, w którym przed laty mieszkał Edward Stachura, w „Siekierezadzie” opisany jako dom babci Oleńki. Wisi na nim pamiątkowa tablica. Choć podwórko jest zarośnięte, a drzwi zamknięte na głucho (obecni właściciele budynku bywają tu rzadko), to sąsiedzi starają się dbać o to miejsce. Trawnik przed posesją jest wykoszony.

- Świetnie pamiętam pierwsze Stachuriady, jeszcze w innym miejscu. Bardzo na tym korzystaliśmy. Jak dowieźli towar do sklepu na festiwal, to cała wieś też się obkupiła - mówi pani Antonina, którą spotkaliśmy nieopodal domu Stachury. - Stachurę też pamiętam, ale byłam wtedy mała. Śmiesznie jest dziś czytać „Siekierezadę” i oglądać jej ekranizację. Bo choć nazwiska są zmienione, to przecież my wszyscy dobrze wiemy, kim jest dany bohater!

Wśród mieszkańców Grochowic wciąż można jeszcze znaleźć osoby, które z Edwardem Stachurą pracowały w lesie. To np. małżeństwo - Janina i Izydor Jankowscy. Pan Izydor jest nawet opisany na kartach „Siekierezady”, gdzie występuje jako pilarz Nikodem.


Janina Jankowska wciąż pamięta Edwarda Stachurę

Podczas ostatniej Stachuriady porozmawialiśmy z jego żoną. Mimo osiemdziesiątki na karku pani Janina trzyma się bardzo dobrze. Nie ma najmniejszych problemów z przypomnieniem sobie wydarzeń sprzed lat. Wraz z mężem co roku, chociaż na chwilkę udają się na polanę, by posłuchać utworów Stachury. Jak sama przyznaje ze śmiechem, to chyba właśnie ten las ją zahartował. - Pamiętam Stachurę dobrze, bo kiedyś mieszkałam w domu naprzeciw babci Oleńki. Pracował z nami, ale bywały momenty, że siadał sobie na pniaczku i coś notował. Niektórzy psioczyli, że „przyszedł taki byle jaki do lasu i co on w ogóle tu chce zrobić”. Ale leśniczy Majdański nic nie mówił, a po pewnym czasie przyszła do niego książka z zagranicy. To była „Siekierezada” - wspomina pani Janina. - Bardzo dobrze wspominam tego człowieka, był bardzo uczynny i grzeczny. Pamiętam, że razem z mamą pracowałyśmy na zrębie i pewnego razu zraniła się siekierą w nogę. Zrobił się szum. Wtedy Stachura podbiegł z apteczką, opatrzył ją i zaniósł na motor, którym podjechał mój mąż, żeby zawieźć ją do lekarza - mówi pani Janina. - Bardzo się cieszę, że wspominają go na tej imprezie.

Warto to robić, choćby dla jednego człowieka

Wpisując w Google hasło „Edward Stachura”, można znaleźć m.in. zdjęcie muralu z napisem „Kto nie czyta Stachury, jest jak c..j ponury”. W sieci są też zdjęcia z innymi cytatami poety, przeniesionymi na mury. Choć dziś Stachura nie jest już tak znany jak przed laty, to wciąż ma wpływ na polską kulturę. Świadczy o tym choćby fakt, że na poświęconą mu imprezę przyjeżdżają ludzie z całego kraju, a jego utwory pojawiają się w repertuarach różnych zespołów. Na grochowickiej polanie przez wszystkie lata festiwalu pojawiało się wielu mało znanych artystów, którzy w późniejszych latach stawali się rozpoznawali w całym kraju. Wśród nich jest Stare Dobre Małżeństwo oraz zespół Raz Dwa Trzy.

- Przyjeżdżam do Grocho-wic od pierwszej Stachuriady. Siadaliśmy wtedy przy ognisku z gitarą i śpiewaliśmy. Dziś jest inaczej, jest więcej atrakcji i trochę inna muzyka. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Nie mnie to oceniać. Ale jeśli nawet choć jeden z tych młodych ludzi, którzy tu zjeżdżają na pole namiotowe, zainteresuje się twórczością Stachury, to warto! - mówi Władysław Paździoch z Głogowa. I faktycznie nadzieja, że więcej młodych zacznie sięgać po Stachurę istnieje, o czym wspomina Janina Jankowska. - Niedawno spotkałam kilku młodych ludzi, którzy stali pod domem Stachury. Przyjechali ze Szczecina. Zobaczyli mnie i zapytali, czy pamiętam Stachurę. Jak odpowiedziałam, że znałam go osobiście, to bardzo się zdziwili. A potem poprosili o opowiedzenie mej historii - mówi pani Janina.

Edward Stachura był skomplikowaną osobą i nie odnalazł się w życiu na ziemi, w PRL. Nie pomogły mu też zagraniczne podróże. Ból istnienia doprowadził go do pierwszej próby samobójczej w kwietniu 1979 r., kiedy rzucił się pod pociąg i stracił palce. Skutecznie odebrał sobie życie cztery miesiące później w swym warszawskim mieszkaniu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na glogow.naszemiasto.pl Nasze Miasto