Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bułeczki kręcimordki - drożdżówki, które kojarzą nam się niesłusznie tylko z czymś słodkim

Krzysztof Kucharski
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne fot. Polskapresse
Kiedy przez rok byłem ojcomatką dla mojej paroletniej wówczas córy Anny, wymyślałem najróżniejsze kulinarne "oszustwa", byle coś zjadła.

Była koszmarnym niejadkiem. Na przykład na obiad robiłem kotleciki mielone wielkości orzecha włoskiego. Na dodatek każdy był czym innym nadziany. Podobnym podstępem posługiwałem się podwieczorkową porą. Wtedy piekłem drożdżowe bułeczki wielkości małej renklody. Te moje bułeczki zamiast pestek miały owocowe albo czekoladowe nadzienie. Mój niejadek mógł spałaszować najwyżej dwie, trzy takie bułeczki, więc resztę nadziewałem różnymi pikantnymi farszami, żeby pasowały do piwa lub wina, gdy przyjdą do mnie nocą teatralni kumple, żeby się trochę o coś pokłócić, kiedy Ania będzie już spała. Któregoś ranka spróbowała, wypluła i mocno się skrzywiła.

- To chyba bułeczki kręcimordki - skomentowała i już żadnych bułeczek nie chciała jeść. A one na zawsze zostały kręcimordkami. Te pikantne bułeczki potem wielokrotnie robiłem na różne biesiady, aż mi się znudziły.

Zacznijmy od ciasta. To są proporcje na trzy do pięciu osób na jedno posiedzenie. Jedna blacha, dwie butelki wina, bo lepiej smakują z dobrym wytrawnym winem. Wystarczy trzy szklanki pszennej mąki, całe jajko, kostka drożdży (25 g), szklanka ciepłego, dobrego mleka, dwie łyżki dobrej oliwy, płaska łyżeczka cukru pudru, pół łyżeczki soli i płaska łyżeczka świeżo zmielonego czarnego pieprzu oraz szczypta kurkumy.

To jest ciasto uniwersalne do wszystkich bułeczek, które dziś Państwu proponuję, bo wszystkie mniej lub bardziej są pikantne. Kiedy ciasto wyrośnie w cieple i rozwałkujemy je do grubości trzech centymetrów, wycinamy literatką, czyli szklaneczką mieszczącą 100 ml różnych płynów o średnicy pięciu centymetrów krążki. Delikatnie robimy z nich kuleczki i dajemy im znów podrosnąć przykryciem. Potem je lekko spłaszczamy, robimy dołek i wsadzamy do niego łyżeczkę farszu.

Przywołam z pamięci tylko trzy moje ulubione:
Grzyby
Do takiego grzybowego nadzienia wystarczy 150 g świeżych podgrzybków, jedna średnia cebula, łyżka masła, garstka wysuszonych mocno w piekarniku węgierek i czubata łyżka startego, ostrego żółtego sera.

Grzyby udusimy razem z cebulą na maśle dodając starte węgierki. Ser wsypujemy, gdy grzyby trochę odparują i wyłączamy ogień. Doprawiamy do smaku, mieszamy.

Indyk
Na drugim miejscu jest farsz mięsny. Potrzebne będzie dwieście gramów mielonego indyka, cebula, sos tabasco i cztery duże ząbki czosnku. Mięso przesmażamy z cebulą na sklarowanym maśle, doprawiamy i studzimy. Dodajemy czosnek, starannie mieszamy.

Szynka
Trzeci farsz jest trochę bardziej skomplikowany pozornie, bo musimy sto gramów ulubionego żółtego sera i sto gramów dobrej szynki, zetrzeć na małych oczkach. Dosypać kopiastą łyżkę posiekanej natki pietruszki, doprawić do smaku solą oraz pieprzem, staranie wymieszać i załadować dołek w cieście. Ładować dołki najlepiej małą łyżeczką do herbaty.

Potem ciasto z boków rozciągamy wszystkimi palcami jednej dłoni, by zakryć farsz i lekko skręcamy. Smarujemy białkiem, układamy ciasno na blasze wyłożonej folią, pieczemy przez pół godziny w 180 stopniach.

Bułeczki powinny się ładnie zrumienić. Do tych bułeczek wymyśliłem z trzydzieści różnych farszów i Państwa do tego zachęcam.

Więcej ciekawych przepisów znajdziesz w serwisie DOLNOŚLĄSKI SMAK

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kiełbaski zapiekane w cieście

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto