Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Brzeszcze. Powojenne losy zaprowadziły jego wuja aż na Ziemię Ognistą

Bogusław Kwiecień
Bogusław Kwiecień
Muzyka rockowa jest wielką pasją Bartosza Słatyńskiego, ale równie bardzo liczy się dla niego historia. Sprawa poznania losów wuja Emila Słatyńskiego, oficera Wojska Polskiego, którego powojenne losy zaprowadziły na Ziemię Ognistą, stała się prawdziwą przygodą.

To był przypadek, że natrafił na ślad swojego wuja Emila Słatyńskiego, chociaż historią interesował się od najmłodszych lat. Kim był żołnierz, oficer, którego losy zaprowadziły aż na Ziemię Ognistą na krańcach świata?

- W książce autorstwa gen. Stanisława Maczka „Od podwody do czołga” znalazłem cytat poświęcony majorowi Słatyńskiemu, którego słynny dowódca chwali za sprawny przerzut wojsk z Węgier do Francji w 1939 roku

– mówi Bartosz Słatyński, pochodzący z Brzeszcz artysta muzyk.

Wielu fanów zna go jeszcze z zespołów Avalanche, z którym zdobywał nagrody m.in. na festiwalu w Opolu, Penny Lane lub ostatnich dokonań już z kariery solowej.

Muzyka rockowa jest jego pasją, ale równie bardzo liczy się dla niego historia, a sprawa poznania losów wybitnego żołnierza jakim był wuj Emil stała się prawdziwą przygodą. - Z tatą, za sprawą którego połknąłem właśnie bakcyla historii, przeanalizowaliśmy wspomniany cytat i doszliśmy do wniosku, że to musi być ktoś z naszej rodziny. Samo nazwisko jest przecież rzadkie – mówi brzeszczanin.

Zaczął szperać w literaturze historycznej, w tym książkach poświęconych 10 Pułkowi Strzelców Konnych. W końcu udało się nawiązać kontakt z nieznaną linią rodziny w Warszawie, m.in. siostrzenicą Emila Słatyńskiego Barbarą Brommer-Sobiecką oraz jego podkomendnymi.

Piękna kariera wojskowa

- Na święcie pułkowym w Łańcucie, gdzie przed wojną stacjonował 10 PSK, spotkaliśmy m.in. jednego z żołnierzy wuja Antoniego Maziarskiego

– opowiada Bartosz Słatyński.

Z tych opowieści wynikało, że wuj Emil był bardzo lubiany i szanowany przez zwykłych żołnierzy. Stała za nim piękna wojskowa kariera. W dorosłe życie wchodził na początku I wojny światowej. Pochodził z Żywca, gdzie ojciec był leśniczym w dobrach arcyksięcia Karola Stefana Habsburga.

Stamtąd w sierpniu 1914 roku wyruszył do Legionów z Kompanią Strzelców, która składała się z gimnazjalistów. Potem walczył z bolszewikami w Bitwie Warszawskiej. Za wykazane w niej męstwo odznaczony został Orderem Virtuti Militari i trzykrotnie Krzyżem Walecznych.

W okresie międzywojennym był zawodowym żołnierzem. W 1938 roku został dowódcą dywizjonu 10. Pułku Strzelców Konnych, który stacjonował właśnie w Łańcucie. Pułk ten wraz z 24. Pułkiem Ułanów wszedł w skład pierwszej polskiej jednostki zmotoryzowanej – 10 Brygady Kawalerii Pancernej.

W trakcie kampanii wrześniowej w stopniu majora Emil Słatyński został dowódcą wspomnianego pułku. Po ogłoszeniu kapitulacji 10. Brygada Kawalerii przekroczyła granicę węgierską. 10. PSK został skierowany po rozbrojeniu do jednego z obozów dla Polaków na terenie Węgier, skąd w grudniu 1939 roku z ostatnim rzutem żołnierzy ewakuował się do Francji, a konkretnie do ośrodka kawalerii w Bretanii.

- Major Słatyński doprowadził 10. Pułk Strzelców Konnych i jego sztandar przez Węgry do Francji w najlepszym stanie z całej Polskiej Armii

– zaznacza historyk dr Adam Cyra.

Za męstwo i wybitne dowodzenie pułkiem we wrześniu 1939 roku został trzykrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych.

Po klęsce Francji Wojsko Polskie zostało przerzucone do Wielkiej Brytanii. Major Słatyński trafił do Szkocji ze swoim pułkiem, w którym służył do 1942 roku. Z czasem odebrano mu dowodzenie pułkiem.

- Był oficerem, który nie dał sobie w kaszę dmuchać i dotyczyło to także dowództwa. Pewnie dlatego, nie był zbyt lubiany w sztabie – mówił po latach gen. Stefan „Starba” Bałuk, który także przez jakiś czas służył pod rozkazami majora Słatyńskiego we Francji. Bartosz Słatyński miał okazję dwa razy spotkać się ze słynnym cichociemnym.

Po rozstaniu z 10 PSK został dowódcą 9 Pułku Ułanów Małopolskich. Prowadził szkolenie żołnierzy, którzy zasilali potem szeregi legendarnej dywizji pancernej gen. Stanisława Maczka.

Nie mógł wrócić do Polski

Po wojnie Emil Słatyński skończył w Perth studia rolnicze. Jak wielu żołnierzy przeżywał rozterki. Miał żal do Anglików i dowództwa, że „po latach wysiłków i włóczęgi zostali sami na łasce Brytyjczyków”. Zdawał sobie sprawę, że do powojennej Polski nie może wrócić. W 1949 roku wylądował w Argentynie. W porcie w Buenos Aires wzbudził duże zaciekawienie, gdy zobaczono go na statku ze strzelbą i dwoma psami Dżokiem i Tropem. Ostatnie lata spędził na Ziemi Ognistej. Zmarł w samotności w 1956 roku w wieku 59 lat.

- Nigdy nikomu nie opowiedział tam swoich wojennych losów

– zaznacza Bartosz Słatyński, który postanowił odszukać grób wuja.

Trwało to trzy lata. Na jego apel w internecie odezwali się miejscowi Roberto Berbel i jego siostra Ana. Byli niezwykle zaskoczeni, gdy poznali historię podpułkownika Słatyńskiego. Z ich pomocą udało się odnaleźć miejsce jego pochówku na cmentarzu w Rio Grande. Z czasem także dzięki ich staraniom udało się odnowić pomnik. Znalazło się na nim epitafium w trzech językach: polskim, angielskim i hiszpańskim przedstawiające postać Emila Słatyńskiego.

Bartosz Słatyński bogate materiały zebrane o wuju opublikował w książce, którą napisał wspólnie z Andrzejem Przybyszewskim pt. Podpułkownik Emil Słatyński – Listy z Ziemi Ognistej”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Brzeszcze. Powojenne losy zaprowadziły jego wuja aż na Ziemię Ognistą - Gazeta Krakowska

Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto