W rozmowie z nami przyznała, że z jej obserwacji wynika, iż sycowscy urzędnicy doraźnie nie reagują na prośby mieszkańców. Rzeczywiście, ostatnio w weekend zadzwonił do nas pastor Rafał Miller, który zwrócił uwagę na to, że urząd nie zareagował na jego zgłoszenie o barszczu Sosnowskiego rosnącym na dość uczęszczanym przedłużeniu ulicy Wierzbowej. – Proszenie o pomoc nie przynosi rezultatu, zawsze urzędnik znajdzie wymówkę – oceniła pani Gabriela. W przypadku placu zabaw, na którym chciała spędzić czas z dzieckiem, bo, jak zauważyła, w Sycowie trudno znaleźć jakąkolwiek atrakcję dla dzieci odwiedzających to miasteczko, a plac zabaw niewątpliwie taką jest, usłyszała, że kiedy pada, to normalne, że pojawiają się kałuże, a poza tym plac zabaw będzie niedługo zmodernizowany. Tymczasem prawdopodobnie urzędnicy nie widzą sposobu, by jakoś usunąć „sadzawki” z okolic huśtawek. Wspólnie zastanawiałyśmy się nad tym, dlaczego tak się dzieje, że w małych miejscowościach, jak Syców, tak ciężko wyegzekwować reakcję urzędnika. Czy chodzi o brak kasy, a może lenistwo, a może jeszcze coś innego – może zwykły brak dobrej woli i życzliwości? Pani Gabrysia przekonuje, że we Wrocławiu urzędnicy pilnują się bardziej, dbają o miasto. Może dlatego, że jest większa społeczna presja i ludzie są anonimowi. U nas rzeczywiście tylko nieliczni ludzie potrafią walczyć o wspólne dobro. Ludziom raczej się nie chce. Lub są skutecznie zniechęcani do egzekwowania swoich praw i porządku w mieście. Wolą siedzieć cicho, bo mogą narazić się urzędnikowi, a przecież wielu z nas ma zawsze tyle spraw do załatwiania w magistracie...
PONIŻEJ ZNAJDZIESZ ZDJĘCIA NADESŁANE DO NAS PRZEZ CZYTELNICZKĘ TUŻ PO ULEWIE:
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?