– O godzinie 5.30 otrzymaliśmy zgłoszenie, że w mieszkaniu na pierwszym piętrze domu mężczyzna i dziecko prawdopodobnie padli ofiarą czadu – mówi Piotr Klimaszewski, rzecznik prasowy złotoryjskiej policji.
Gdy na miejsce zdarzenia przyjechali strażacy i policjanci, a chwilę później także pogotowie ratunkowe, na pomoc było już za późno.
Policję i straż pożarną zawiadomiła kobieta mieszkająca na parterze wielorodzinnego budynku. Poczuła dym, długo dobijała się do mieszkania sasiada na pierwszym piętrze. Bezskutecznie.
– Otrzymaliśmy zgłoszenie o zadymionym lokalu na pierwszym piętrze. Mieszkanie faktycznie wypełniał gęsty dym, nic nie było widać. Strażacy przeszukali pomieszczenia i znaleźli dwie osoby, mężczyznę i dziecko – opowiada st. kpt. Andrzej Śliwowski, zastępca komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Złortoryi. – Wynieśli oboje na zewnątrz. Nie było czynności życiowych, ale natychmiast przystąpili do resuscytacji.
Ani 46-letniemu mężczyźnie, ani jego 6-letniej córce nie udało się już pomóc. Lekarz z pogotowia ratunkowego, które wkrótce dotarło do Brochocina, stwierdził, że ojciec i córka nie żyją. Zmarli kilka godzin wcześniej, najprowdopodobniej na skutek zatrucia tlenkiem węgla.
– Ogień pojawił się w obrębie podłogi – dodaje Śliwowski. – Dokładnie przyczyny pożaru i śmierci mężczyzny i dziecka badają biegły i policja.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, pożar wybuchł od grzejnika.
– Nieszczęśliwy wypadek. Podobno dywan albo firanka zajęły się od grzejnika elektrycznego – mówi Walenty Luszniewski, sołtys Brochocina.
Mężczyzna samotnie wychowywał córkę. Matka dziewczynki od dawna mieszka osobno. W mieszkaniu ogień lub gęsty dym zabiły też psa i kota.
Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?