Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Za co kocham Syców? Odpowiada nasz „maestro” Kazimierz Cichoń

Dawid Samulski
Fot. Dariusz Jurkowski

– Tu przyszedłem na świat i tu już zostanę. Choćbym nawet wygrał w totka, to i tak nigdzie się stąd nie ruszę. Klamka zapadła – mówi „człowiek orkiestra” Kazimierz Cichoń.

Kolejnego bohatera naszego cotygodniowego cyklu „Za co kocham Syców?” znają w tym mieście niemal wszyscy. On sam też zna prawie każdego, przynajmniej z widzenia, bo, jak żartuje, nie może być inaczej, skoro w Sycowie mieszka od urodzenia, czyli od 70 lat.

Muzyka to całe jego życie
Jeżeli są w tej gminie ludzie, którzy swoim dotychczasowym życiem dowiedli, że zasługują na miano lokalnych patriotów, to z pewnością jedną z palm pierwszeństwa będzie dzierżył wśród nich Kazimierz Cichoń. Mówi się o nim „człowiek orkiestra”, ponieważ potrafi zagrać niemal na każdym instrumencie. Jest pedagogiem, aranżerem, kompozytorem, animatorem kultury, multiinstrumentalistą i samorządowcem w jednym. Do tej pory prowadzi zespół Przyjaciele, a ponadto Sycowiaków, parafialny chór młodzieżowy, chór seniorów Remedium, a od niedawna zespół Wademekum. Muzyka to całego jego życie. Kiedyś nawet na krótko zakotwiczył we wrocławskiej „Grupie i”, która później przyjęła nazwę Romuald i Roman. Znana była także jego sycowska grupa Oni, o której tak 49 lat temu pisała Gazeta Robotnicza: „W okresie 69-70 przy Powiatowym Domu Kultury w Sycowie działał zespół mocnego uderzenia. Była to grupa beatowa Oni założona przez Kazimierza Cichonia. Występowała w składzie: Kazimierz Cichoń (kierownik i kompozytor), Janusz Pawlaczyk (gitara i śpiew), Jan Bednarek (bas) oraz Czesław Zacharz (perkusja i śpiew)”. Ten sam zespół na 10. jubileuszowym festiwalu piosenki młodzieżowej w Kudowie Zdroju zdobył główną nagrodę i otrzymał puchar.

Im starszy, tym lepszy

„Maestro” nie ukrywa, że z akordeonem w dłoniach czuje się najlepiej. Swój kunszt gry na tym instrumencie pokazał podczas jubileuszowej gali podsumowującej jego 40-lecie pracy artystycznej. Mistrzowskim wykonaniem własnej kompozycji pt. „Taniec koguta” Pan Kaziu pokazał, że jest jak wino: im starszy, tym lepszy.
W młodości miał możliwość grania w różnych zespołach, w wielu miejscach Polski, ale nigdy nie zdecydował się wyjechać z Sycowa na stałe. Choć przez to nazywany jest najbardziej zmarnowanym muzycznym talentem w tym mieście, ani przez sekundę nie żałował swojej decyzji.

Gdzie tam nam do Kalisza...
– Tu jest pięknie – zachwyca się swą małą ojczyzną, będąc przekonanym, że nigdzie indziej nie byłoby mu tak dobrze. Nie bardzo interesuje go to, co się dzieje w powiecie kępińskim czy ostrzeszowskim, bo region sycowski zawsze był i jest dla niego najważniejszy. Czuje się Dolnoślązakiem z krwi i kości, dlatego obecność Sycowa w województwie kaliskim po 1975 roku była dla niego nieporozumieniem.
– Ani mentalnie, ani kulturalnie czy też muzycznie nie było nam do Kalisza blisko – przyznaje. Może dlatego, gdy wyjeżdżał gdzieś w Polskę, zawsze tłumaczył, że jest z Sycowa pod Wrocławiem. – Nigdy, że pod Kaliszem – uśmiecha się. Co go fascynuje w miejscu swojego urodzenia? – Jest specyficzne. Po wojnie zamieszkali je ludzie z różnych stron Polski i Europy, o różnych charakterach, nawykach oraz przyzwyczajeniach, a mimo to nigdy nie dochodziło pomiędzy nimi do żadnych animozji. Może dlatego, że na początku każdy z nich czuł się tu trochę obcy, stworzyli klimat jednej wielkiej rodziny. I da się go wyczuć do dziś – nie ma wątpliwości.

Charakter lokalny
Kiedy w 1978 roku Kazimierz Cichoń podjął się prowadzenia orkiestry dętej, od razu wiedział, że zrobi wszystko, by miała charakter typowo lokalny. – Kto lepiej będzie promował Syców, jak nie ludzie stąd? – pomyślał i oparł zespół o muzyków miejscowych, którzy, mimo że nie grali rewelacyjnie, zawsze byli dla niego najważniejsi.
– Pewnie, że z ościennych gmin mógłbym ściągnąć kogoś o większych umiejętnościach, tylko po co? – pyta sam siebie. I tak przez orkiestrę Kazimierza Cichonia przewinęło się około 50 muzyków. Wszyscy z gminy Syców.
Jeden z pierwszych znanych utworów wykonywanych przez orkiestrę także nie pozostawiał złudzeń, gdzie są jej korzenie. Kierownik artystyczny wziął na warsztat pieśń ludową „Powiedzieli ludzie, że w Sycowie dobrze” ze zbiorów regionalisty Józefa Majchrzaka, któremu słowa przekazała mieszkanka Łęki Mroczeńskiej Agnieszka Lempert. Ciekawostką jest, że na motywach tej pieśni Kazimierz Cichoń skomponował hejnał Sycowa, który jeszcze do niedawna był wygrywany na trąbce z miejscowej wieży kościelnej.

Przydomowe grille zamiast zabaw
Z dużym rozrzewnieniem nasz rozmówca wspomina również rok 1965, kiedy Syców rywalizował z Oleśnicą w telewizyjnym turnieju miast. Grał wtedy w szkolnym zespole muzycznym, ale nie to najbardziej utkwiło mu w pamięci.
– Do końca życia nie zapomnę Sobiesława Zasady jadącego na swoim czerwonym steyerze puchu – mówi o wyścigu wysłużonych warszaw, który wygrali oleśniczanie.
Trochę żałuje, że, jak w latach 70., ludzie już się tak nie bawią, że zmieniła się ich mentalność i zamiast spotkań z przyjaciółmi przy muzyce na żywo, wybierają przydomowe grille. – Teraz ludzie oczekują innego typu rozrywki – ocenia, przypuszczając, że ówczesne zabawy w parku zastąpiły dziś Dni Sycowa. Sam park Pan Kaziu uznaje za jedną z wizytówek miasta. Szczególnie po rewitalizacji.
Na pytanie, czego Sycowowi brakuje najbardziej, Kazimierz Cichoń odpowiada, że krytego basenu. – Obiekt ten służyłby nie tylko młodzieży, ale także ludziom w podeszłym już wieku, dla których pływanie stanowiłoby jeden z zabiegów rehabilitacyjnych – uważa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Danuta Stenka jest za stara do roli?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto