Do pierwszych blokad dojdzie już dziś. W stolicy Dolnego Śląska w godzinach popołudniowego szczytu zostanie zablokowane skrzyżowanie ulic Ślężnej i Pułtuskiej. - We wrocławskiej blokadzie weźmie udział kilkudziesięciu pracowników miejscowej Inspekcji Weterynaryjnej. Zablokują ulicę między 13.00 i 15.00 przechodząc po pasach. Kolejne demonstracje i pikiety na drogach mają być organizowane do najbliższej środy. Jednak to czy do nich dojdzie będzie zależało od tego czy jak zareaguje Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi, któremu Inspekcja Weterynaryjna podlega - zapowiedziła przewodnicząca OZZPIW.
Pensje marne, a weterynarzy ubywa
Inspektorzy weterynaryjni czuwają nad ochroną zdrowia zwierząt oraz bezpieczeństwa żywności pochodzenia zwierzęcego, co wiąże się bezpośrednio z ochroną zdrowia i życia konsumentów. Ich obowiązkiem jest zapobieganie i zwalczanie epidemii wśród zwierząt, kontrolowanie jakości mięsa także tego zza granicy. W całym kraju Inspekcja Weterynaryjna zatrudnia ponad 5600 osób, w tym ponad 2000 lekarzy weterynarii. Tylko na Dolnym Śląsku kilkuset weterynarzy i pracowników Inspekcji kontroluje rocznie kilkadziesiąt milionów zwierząt przed i po uboju.
- W naszym regionie brakuje kilkudziesięciu pracowników, a przy kolejnych dorzucanych nam obowiązkach, liczba wakatów systematycznie rośnie. Wykwalifikowani ludzie za tak niskie wynagrodzenia nie chcą u nas pracować – tłumaczy Sara Meskel. Średnie pensje powiatowych inspektorów i weterynarzy wahają się od 2,5 do 3,5 tysiąca złotych miesięcznie brutto. Protestujący domagają się co najmniej zrównania zarobków ze średnią krajową, która teraz wynosi około 4,5 tysiąca złotych brutto, a w ciągu najbliższych lat dojścia do poziomu około 6 tysięcy.
Związkowcy podkreślają, że ich rozmowy z Janem Ardanowskim Ministrem Rolnictwa i Rozwoju Wsi, trwające od grudnia ubiegłego roku nie przyniosły żadnych efektów. Chodzi szczególnie o niewywiązanie się z danego słowa przez ministra w sprawie przekazania do końca kwietnia 40 mln złotych na wzrost wynagrodzeń.
Brak skutecznego nadzoru to paraliż rynku
Weterynarze ostrzegają, że jeżeli rząd nie zareaguje, to kontrola będzie coraz bardziej dziurawa i oni nie będą w stanie zapewnić bezpieczeństwa, a afer podobnych do tych ze skażona wołowiną, podrabiana koniną czy choćby z dodawaniem do żywności solid drogowej zamiast spożywczej. - Jeżeli na przykład w powiecie świdnickim mamy trzech inspektorów weterynaryjnych, którzy już teraz maja duże problemy z wypełnianiem swoich obowiązków, a z pracy odejdzie choćby jedna osoba, to ta ochrona zwierząt i żywności stanie się iluzoryczna, to tykająca bomba – ostrzegają związkowcy z OZZPIW. Pracownicy inspekcji oprócz blokowania dróg i głodówki nie wykluczają innych form protestu. Mogą odmawiać wystawiania świadectw zdrowia zwierząt, co z kolei może sparaliżować dostawy do zakładów mięsnych. Ponadto ewentualny brak badania mięsa przez nadzór weterynaryjny może doprowadzić do zatrzymania uboju w zakładach oraz ograniczenie możliwości zaopatrzenia sklepów, co uderzy w konsumentów. Bez dokumentów podpisanych przez inspektorów może zostać także zablokowany eksport mięsa za granicę.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?