Śledczy odmawiają bliższych informacji o sprawie i szczegółowych ustaleniach autora ekspertyzy. Trwa śledztwo, które ma wyjaśnić wszystkie przyczyny pożaru. Przypomnijmy, że na Szczecińskiej składowane były m. in. tworzywa sztuczne, plastikowe okna, beczki z zużytymi olejami silnikowymi. W czasie akcji gaśniczej, w której uczestniczyło nawet ponad 40 jednostek straży pożarnej, dwie osoby ucierpiały.
W niedzielne popołudnie 16 grudnia nad składowiskiem śmieci pojawił się wielki słup ognia i dymu. Zawierał toksyczne substancje jak chlorowodór, cyjanowodór, fosgen, tlenki siarki, tlenek węgla, dwutlenek węgla, fosforowodór, formaldehyd.
Przypomnijmy, że ze składowiskiem na Szczecińskiej były już wcześniej poważne problemy. Magistrat od wielu miesięcy próbował je zlikwidować. W 2017 roku prezydent Wrocławia wydał nakaz porządkowania terenu i wywiezienia stamtąd wszystkich śmieci. Decyzja nie została wykonana. Magistrat zawiadomił prokuraturę, ale ta umorzyła śledztwo - uznając, że nielegalne śmietnisko nie zagraża życiu i zdrowiu ludzi ani środowisku.
Swoją decyzję w tej sprawie wydał też Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Była kara – 100 tysięcy złotych. Wniosek do sądu i wyrok za wykroczenie dla szefa firmy, prowadzącej składowisko – 500 zł grzywny.
Kto podpalił składowisko? Czy stoi za tym śmieciowy biznes? Czy zwykli wandale? A może pracownicy śmietniska? Wiemy, że na miejscu była sortownia śmieci. Według nieoficjalnych informacji na terenie składowiska mieszkało kilkoro jego pracowników. Być może ekspertyza prokuratury przynajmniej częściowo odpowiada na nasze wątpliwości. Na razie jednak jest tajna.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?