Wrocław: Mniej klas w szkołach średnich

Już wiadomo jednak, że urzędnicy łatwo swojego pomysłu nie przeforsują. Buntują się bowiem przeciw niemu radni współrządzącego Wrocławiem Prawa i Sprawiedliwości.

- Nie zmienia się zasad gry w czasie meczu - tłumaczy Piotr Babiarz, przewodniczący klubu PiS w radzie miejskiej. I przypomina, jak kilka lat temu urzędnicy zlikwidowali wszystkie technika we Wrocławiu. - To brak pomysłu na strategię edukacyjną w mieście - uważa.

Krzysztof Czaja, dyrektor wydziału edukacji w urzędzie miejskim, uważa, że jest to burza w szklance wody. - Nic nie poradzimy na niż demograficzny, który właśnie puka do szkół ponadgimnazjalnych - tłumaczy. Zaznacza, że wspomnianych 16 klas to łączna liczba dotycząca nie tylko liceów ogólnokształcących, ale również profilowanych, techników i szkół zawodowych.

Czaja zaznacza jednak, że jak co roku w okolicach czerwca urzędnicy zweryfikują rozkład chętnych do szkół średnich. Jeśli okaże się, że licea profilowane świecą pustkami, a w ogólniakach jest wyraźny nadmiar, dyrektorzy dostaną zgodę na otwieranie tam dodatkowych klas.

- Nie zamkniemy liceów profilowanych ani zawodówek, bo w niektórych zawodach, takich jak fryzjer czy sprzedawca, spodziewamy się chętnych - tłumaczy Czaja. - O zapotrzebowaniu na klasy powinien decydować rynek. Z urzędnikami zgadza się Mirosława Chodubska, prezes dolnośląskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego.

- Wiem, że w X Liceum Ogólnokształcącym przy ulicy Pieszej odejdzie 8 klas trzecich, a ma przyjść 6 pierwszych, więc szkoła pomniejszy się o dwa oddziały - mówi. - Ale trudno coś na to poradzić, gdy nie ma dzieci z powodu niżu demograficznego. Tego nie da się obronić, choć nauczyciele i pracownicy administracji mogą stracić pracę - ubolewa.

Dyrektorzy szkół mają czas do kwietnia, by zaplanować pracę w placówce w nowym roku szkolnym.