Problemem nie są ograniczenia personelu. Lekarze nie operują tak często, jakby mogli, bo na większości oddziałów skończyły się już przyznane przez Narodowy Fundusz Zdrowia limity na ten rok, a szansa na to, że fundusz zapłaci za te dodatkowe zabiegi, jest niewielka. Już dziś NFZ zalega placówce za ubiegłoroczne nadwykonania aż 14 mln zł.
Dyrektor Jacek Domejko nie ukrywa, że te pieniądze są niezbędne, by szpital w ogóle funkcjonował. Dziś bowiem, mimo że od stycznia obowiązuje ograniczenie przyjęć wyłącznie do sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia (nie dotyczy oddziałów dziecięcego i położniczego), szpital ma spore problemy.
– Musimy odzyskać te pieniądze – mówi dyrektor i zapowiada, że jeśli nie uda się to na drodze negocjacji, to podobnie jak w latach poprzednich szpital pójdzie z Narodowym Funduszem Zdrowia do sądu.
W ten sposób Latawiec odzyskał już pieniądze za za rok 2008 i 2009. Droga prawna wiąże się jednak z tym, że na pieniądze trzeba będzie poczekać jeszcze wiele miesięcy.
Warto dodać, że świdnicki szpital zajął w tym roku pierwsze na Dolnym Śląsku miejsce w zestawieniu szpitali wielospecjalistycznych w rankingu Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia.
W Wałbrzychu też lepiej być zdrowym, bo na zabieg, na przykład okulistyczny, czy wizytę u lekarza specjalisty można się nie doczekać.
– Najdłużej czeka się chyba do endokrynologa. Mamy w naszym regionie niedobór jodu i wiele osób choruje na tarczycę – mówi Regina Śliwa, właścicielka kilku przychodni w Wałbrzychu i okolicy.
Dodaje, że teraz rejestrują chorych, na wizytę do endokrynologa na marzec przyszłego roku. Sytuacja pogorszyła się ostatnio, bo jeszcze we wrześniu czas oczekiwania wynosił ponad dwa miesiące. Podobnie jest z innymi specjalnościami. Do neurologa pacjenci rejestrowani są na styczeń, a do reumatologa będą rejestrowani od grudnia – na wizyty już w przyszłym roku.
– Na wizytę u ortopedy, czy stomatologa też trzeba długo czekać, a z kardiologiem jest już tragedia – wyjaśnia Regina Śliwa. Dodaje, że w przypadkach wymagających szybkiej interwencji lekarza, pacjenci przyjmowani są oczywiście natychmiast.
Pozostali, których nie dopadł na przykład nagły ból, zgrzytają zębami (jeśli jeszcze je mają, bo przecież ze stomatologiem też są problemy) i czekają. Także na zabiegi rehabilitacyjne. – Mam problemy z kręgosłupem. Chciałam zarejestrować się na rehabilitację pod koniec lutego. Wizytę wyznaczono mi na początek września – mówi wałbrzyszanka, Hanna Kamieńska.
Nie zrobiło to jednak na niej wrażenia, bo na zabieg na zaćmę musi czekać 3,5 roku. W tak długim czasie choroba rozwija się.
– Dowiedziałam się, że na operację biodra będę musiała czekać do 2013 roku. Aż boję się, w jakim wtedy będę stanie. To fatalnie, że choremu człowiekowi nie pomaga się natychmiast – narzeka Alicja Kostrzewa.
Mirosław Lubiński, właściciel, jednej z wałbrzyskich przychodni potwierdza, że na operację zaćmy i stawu biodrowego czeka się bardzo długo.
– Olbrzymie kolejki oczekują między innymi do neurochirurga, okulisty, protetyka stomatologa. W Wałbrzychu dostanie się do kardiologa jest właściwie niemożliwe – mówi. – Trudno natomiast znaleźć specjalistę do którego można iść z marszu. Może do psychiatry i dermatologa – dodaje.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?