Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tajne służby

Grzegorz Żurawinski
LUBIN/WARSZAWA Fałszowanie i antydatowanie dokumentów, pozorowanie negocjacji, ewidentne szkody KGHM - taki obraz inwestycji w Kongo wynika z ustaleń kontrolerów NIK, o których poinformowano ostatnio członków ...

LUBIN/WARSZAWA

Fałszowanie i antydatowanie dokumentów, pozorowanie negocjacji, ewidentne szkody KGHM - taki obraz inwestycji w Kongo wynika z ustaleń kontrolerów NIK, o których poinformowano ostatnio członków rady nadzorczej miedziowego koncernu. Oficjalnie wszyscy nabrali jednak wody w usta. Skandal, którego częścią jest umorzone śledztwo, nadal trwa.

Kontrola NIK to efekt słynnego, ubiegłorocznego „Raportu otwarcia”, w którym opisano przypadki nadużyć w spółkach kluczowych dla państwa. Zażądała jej sejmowa komisja skarbu, której przewodniczy poseł opozycji Wiesław Walendziak. KGHM i jego inwestycja w Kongu (strata ok. 200 mln zł) miały być fragmentem działań kontrolnych.
Lewicowi szefowie Polskiej Miedzi, wśród których byli wszyscy odpowiedzialni za kongijską wpadkę (kluczowe decyzje zapadały w latach 1996-1997, gdy prezesami KGHM byli Stanisław Siewierski i Katarzyna Muszkat) przez kilka miesięcy skutecznie blokowali wejście NIK do KGHM. We wrześniu ub.r kontrolerom odmówiono dostępu do dokumentów związanych z afrykańską inwestycją.

Utopiono miliony

- Przecież (26 czerwca 2002 - red.) katowicka prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie nie dopatrując się przestępstwa. Uznała prawo menedżerów do ryzyka, tym bardziej, że możliwy jest powrót do przerwanej inwestycji - zgodnie argumentowali prezesi KGHM, którzy już kilka miesięcy wcześniej zadeklarowali chęć powrotu do Konga.
Szefowie NIK zareagowali zdecydowanie, w czym pomógł im skandal związany z październikową publikacją w „Rzeczpospolitej” („Miliony utopione w Kongu”).

- Kwestia kontraktu kongijskiego jest i będzie przedmiotem zainteresowania NIK - podkreślał wiceprezes izby Krzysztof Szwedowski.

Poselskie naciski opozycji (wspartej przez PSL) sprawiły, że prezes KGHM uległ i zmienił zdanie. 9 października wpuścił kontrolerów do firmy.

- Postanowiłem zdjąć parę z tego kotła - mówił Stanisław Speczik.

Wydaje się, że w tym momencie przesądził o losach grupy odpowiedzialnych za kongijskie tajemnice, w tym swojego zastępcy Stanisława Siewierskiego i prezes Telefonii Dialog Katarzyny Muszkat (byłej wiceprezes ds. finansów KGHM).

- Do końca października będzie decyzja: wracamy, albo ostatecznie wycofujemy się z Konga. Dalsze ponoszenie kosztów, 6-7 mln zł rocznie, bez wydobycia, przeróbki i sprzedaży jest bez sensu - deklarował tego samego dnia prezes Speczik. Przedwcześnie...

Rywingate to pikuś

Już pierwsze ustalenia kontrolerów z Departamentu Gospodarki, Skarbu Państwa i Prywatyzacji NIK (wrocławska delegatura nie bierze udziału w kontroli) potwierdziły fakty, które czytelnicy „Gazety Wrocławskiej” znają od lat. Inwestycja w Kongo to gruba afera (przy niej Rywingate to tylko nieudolne usiłowanie, do tego na mniejszą skalę), w której ma także pewien udział prokuratura, uczestnicząca w zaciemnianiu wielkiego skoku na miedziową kasę.
W tej sytuacji rada nadzorcza KGHM powołała specjalny zespół, który miał ostatecznie wyjaśnić skrywane w dokumentach tajemnice afrykańskiej awantury.

- Oczekujemy szybkich decyzji zarządu. Coś trzeba zrobić z tą haniebną inwestycją - mówił na początku lutego br. członek rady z wyboru załogi Ryszard Kurek (z drużyny związkowca i posła SLD Ryszarda Zbrzyznego).
Dwa miesiące później decyzji nadal nie było.

- Daliśmy zarządowi dwa miesiące na przedstawienie ostatecznego projektu, co dalej z inwestycją w Kongu - poinformował na początku kwietnia przewodniczący rady Bohdan Kaczmarek.

Dziewicze tajemnice

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że członkowie rady nadzorczej mieli okazję zapoznać się ze wstępnymi ustaleniami NIK. Kontrolerzy wpadli m.in. na ślad fałszowania i antydatowania dokumentów związanych z kongijskim kontraktem, potwierdzili, że negocjacje KGHM-Colmet były fikcją (trwały... jeden dzień!), że grube nieprawidłowości dotyczyły wszystkich etapów inwestycji.
Nawet NIK nie był jednak w stanie przebić muru tajemnicy, jakim otoczony jest Colmet International Ltd (spółka, jak wiele firm zakładanych przez szpiegów, zarejestrowana na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych). Nie pomogło nawet wynajęcie amerykańskiej wywiadowni gospodarczej, która o zgodę na zdjęcie klauzuli tajemnicy z aktu rejestracyjnego spółki, zwróciła się do... brytyjskiej Izby Lordów (odmowa!). Właściciele spółki, a zatem główni beneficjenci fortuny wypompowanej z KGHM, nadal pozostają nieznani.

- Nie mam zgody właścicieli na ich ujawnienie - powtarza konsekwentnie prezes Colmetu Krzysztof Pochrzęst (wiceprezes Jofa Kazadi, posiadacz paszportów polskiego i kongijskiego, od roku siedzi w warszawskim areszcie w sprawie o wyłudzenie VAT).

- Pytałem o właścicieli Colmetu zarówno prezesa KGHM, jak i przedstawiciela NIK. Obaj stwierdzili, że nie wiedzą... - mówi członek rady i szef górniczej „Solidarności” Józef Czyczerski.

Usta pełne wody

Czy powyższe ustalenia skłonią zarząd KGHM lub radę nadzorczą firmy do rewizji stanowiska wobec kontraktu kongijskiego i ponownego powiadomienia prokuratury?
- Dla nas znaczenie będzie miał dopiero oficjalny raport podpisany przez prezesa NIK. Ze swojej strony, na najbliższym posiedzeniu, rada przyjmie stanowisko w tej sprawie - przewodniczący Bohdan Kaczmarek unikał komentowania „przecieku”.

- Nie możemy nic mówić, chyba że zgodzi się prezes - tyle dowiedzieliśmy się w biurze prasowym warszawskiej centrali NIK.

Godzinę później wszystko było jasne. - Informacji udzielimy pod koniec maja - usłyszeliśmy.
Czy ustalenia kontrolerów były powodem głośnych dymisji w KGHM (odeszli zarówno Stanisław Siewierski, jak i Katarzyna Muszkat)?

- Nie sądzę, aby to był główny powód. Po prostu, w jednej firmie nie może być dwóch prezesów - mówi poseł Ryszard Zbrzyzny, wiceprzewodniczący sejmowej komisji skarbu, wyraźnie wskazując na wielokrotnie dementowane iskrzenie na linii Speczik - Siewierski.

- Z uwagi na to, że kontrola NIK ostatecznie jeszcze się nie zakończyła i spółka nie otrzymała wiążących postanowień pokontrolnych, trudno widzieć związek odwołania pani prezes Katarzyny Muszkat i pana wiceprezesa Stanisława Siewierskiego z tymi ustaleniami - poinformował rzecznik prasowy KGHM Dariusz Wyborski.

Szpiegowskie konta

Nie ma wątpliwości, że Colmet to klucz do afrykańskiej tajemnicy. Jest niemal pewne, że firma ta dostarczała uzbrojenie do objętego embargiem ONZ Konga, współpracując z tajnymi służbami reżimu (obalonego w 1997 roku) prezydenta Mobutu Sese-Seko. Rzecznik katowickiej prokuratury potwierdził, że Colmet współpracował nie tylko z KGHM.

- Za pośrednictwem tej spółki swoje wyroby eksportowały do Konga zakłady w Starachowicach, Ursusie i inne (jakie? - red.) firmy - mówił w czerwcu ub. r. Tomasz Tadla.
Czy dlatego większość milionów dolarów z KGHM podzieliły między siebie Colmet (wywiad polski, konto w londyńskim oddziale Banku Handlowego) i Sodimico s.p.r.l. (służby kongijskie, konto w brukselskim Banque Belgolaise, nie mylić z państwową, kongijską, firmą Sodimico)? W efekcie na konta prawdziwego właściciela koncesji na miedziowo-kobaltowe złoże Kimpe, państwowej firmy Sodimico, trafiło zaledwie 4,5 mln USD. Przypomnijmy, w umowie KGHM z Colmetem z 7.01.1997 „Polska Miedź” zobowiązała się zapłacić Colmetowi 45 mln USD za... No właśnie, za co? Colmet nie miał przecież koncesji górniczej, a jedynie prawnie wątpliwą cesję od Sodimico!

Kongijska ocena

- KGHM ma w Kongu złą opinię. Jego przedstawiciele ciągle twierdzą, że zapłacili za prawo do wydobycia. Tymczasem do państwowego Sodimico trafiła tylko drobna część umownych należności - mówił w lutym br., były prokurator generalny Konga, Jean Mukenge Bisumbule.

Szpiedzy grają o ropę

Tymczasem w Kongu (i w Polsce) toczy się nowa gra. Tym razem chodzi o tamtejsze złoże ropy naftowej o wartości szacowanej na 2,5 mld USD. Gracze są dziwnie znajomi. To znowu King&King (ma koncesję, która w przypadku nie podjęcia wydobycia, wygaśnie z końcem tego roku) i Colmet, który przy wsparciu krajowym, chce przejąć prawa do złoża.
Mecz Legia-Gwardia toczy się tym razem na odległym boisku w Kinszasie.

Nasi Czytelnicy nie byli zaskoczeni ostatnimi rewelacjami prasy centralnej dotyczącymi kongijskich sekretów („Polską rządzą szpiedzy” NIE 13.03.2003, „King Kong odsłania twarz” Gazeta Wyborcza 17.03.2003). Wystarczy sięgnąć do naszego archiwum: www.wrocław.naszemiasto.pl/afery_i_przekrety
Wybrane tytułu mówią za siebie:

·„Spółki z bronią” 2.04.2002

·„Kongo się broni” 3.07.2002

·„Ściśle tajne” 5.07.2002

·„Przecieranie oczu” 5-6.10.2002

·„Pieczęć na aktach” 14.10.2002

·„Agent z Kinszasy” 6.12.2002

·„Ukradziono miliony” 21.02.2003

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto