Syców: Na S8 ludzie jeżdżą pod prąd. I giną. Czy dlatego, że trasa jest źle oznakowana?

Policja chce, by sprawdziła to Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. - Już cztery osoby zginęły na tej trasie, bo jechały drogą ekspresową pod prąd. Kierowcy mogli nie widzieć znaków. Trzeba to sprawdzić - mówi Jacek Gałuszka, komendant Komendy Powiatowej Policji w Oleśnicy. Do ostatniego wypadku doszło 13 września niedaleko węzła Szczodrów. W nocy skuter zderzył się tam z samochodem osobowym. Podróżujący skuterem kobieta i mężczyzna zginęli. Jak ustaliła policja, wjechali na S8 pod prąd. Na miejscu zdarzenia był komendant Komisariatu Policji w Sycowie. – Mgła była wówczas jak mleko – zwraca uwagę Mariusz Kramarz, który nie sądzi, aby skutkiem akurat tego tragicznego wypadku było złe oznakowanie. – Szybciej jakieś emocje lub chwilowe roztargnienie – uważa. – Doświadczenie mi podpowiada, że wina w wielu takich przypadkach zawsze leży po stronie człowieka – podkreśla.
To już drugi śmiertelny wypadek na tej drodze spowodowany jazdą pod prąd. W poprzednim też zginęły dwie osoby.
Komendant Jacek Gałuszka zauważa, że kierowcy bardzo często wjeżdżają na nową drogę pod prąd. Na szczęście w większości przypadków szybko orientują się, że popełnili błąd i starają się zjechać z drogi. - Ale w wielu przypadkach przejeżdżają nawet kilka kilometrów, dopóki nie uświadomią sobie, że coś jest nie tak - nie kryje Gałuszka.
- Być może to przypadek. Ale może się też okazać, że wjazd na nową drogę ekspresową nie jest należycie oznakowany - zastanawia się komendant powiatowy, który wystąpił do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, by przeprowadziła dokładną kontrolę oznakowania. Efekty kontroli mamy poznać w ciągu miesiąca.
– Dziwne jest stanowisko policji – denerwuje się jeden z sycowskich kierowców, który pragnie zachować anonimowość. – Jeżeli jest złe oznakowane, to powinni je konkretnie zakwestionować i w trybie natychmiastowym taki odcinek zamknąć – uważa. Według niego, czas procedury określany wstępnie na miesiąc to kpina.