Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Specjalne kosze na psie odchody nie mają sensu

Maciej Sas
Polskapresse
Z Barbarą Borzymowską i Marcinem Wierzbą z Centrum Przyjaznych Relacji Ludzie - Zwierzęta "Audiatur" rozmawia Maciej Sas

Sprzątanie po psie stało się w Polsce czymś z kategorii "mission impossible", jak niegdyś skup butelek. Po prostu - nie da się... Kolejnym dowodem na to jest uchwała Rady Miejskiej Wrocławia która w piątek weszła w życie. Mówi, że woreczek z tym, co pies wydalił, można wyrzucać do każdego kosza, a nie tylko do specjalnego. Powiatowy lekarz weterynarii mówi, że to niebezpieczne, bo psy roznoszą groźne choroby. Pan, jako biolog, widzi jakieś inne zagrożenia od tych, które znajdziemy w koszu ulicznym?
Marcin Wierzba: Żadnego. To zwyczajny odpad organiczny. Znacznie większym zagrożeniem są psie kupy, których ludzie nie sprzątają z trawników czy chodników, czyli - niestety - większość. To, gdzie się je wyrzuca, nie ma znaczenia. Ważne, by nikt po nich nie deptał i nie wnosił mikrobów do domu. A takie słowa z ust powiatowego lekarza weterynarii mogą mieć jeden efekt: jeśli ktoś zbierał to, co jego pies zostawia na trawniku, zacznie się zastanawiać (bezpodstawnie), czy przypadkiem nie dotyka czegoś wybitnie niebezpiecznego.

Myśli Pan, że taki odpad czymś się różni od pieluszki dziecka, którą w parku ktoś wyrzuca do kosza?
MW: Niczym, pod warunkiem że pies jest regularnie odrobaczany. Zresztą, dziecko też powinno...

O obyczaje związane ze sprzątaniem po psie rozmawiałem z znajomym, który wiele lat mieszkał w Paryżu. Tam nie ma specjalnych koszy na psie odchody. Albo więc Francuzi są niedouczeni, albo to u nas ktoś się mocno myli...
Barbara Borzymowska: Ja mieszkałam w Wiedniu, gdzie też nie ma żadnych specjalnych psich koszy na odpadki. To po prostu odpad, który się wyrzuca do kosza. Natomiast robienie dwóch rodzajów koszy i na dodatek stawianie ich tylko w kilku miejscach w mieście prowadzi do tego, że ludzie uważają, iż sprzątać po psie trzeba tylko tam, gdzie są te pomarańczowe kubełki. Koło mojego domu są dwa parczki. W jednym kubły na psie kupy są, w drugim - nie. W pierwszym sporo ludzi sprząta po psie. W drugim sprzątam tylko ja. Gdy zwracam komuś uwagę, a robię to zawsze, słyszę: "Ale tu nie ma specjalnych koszy, więc nie trzeba sprzątać!". Dodajmy, że w Warszawie nie ma specjalnych kubłów na psie odchody.

W Austrii, Niemczech, Francji radzą sobie z tym skutecznie. Nawet w przygranicznym, czeskim Harrachovie Polacy tam jadący sprzątają po swoich psach. To znaczy, że jest prosty sposób na załatwienie tej sprawy.
MW: My od lat uczymy ludzi tego, że należy sprzątać - począwszy od zajęć z dziećmi, a kończąc na artykułach w prasie. Prawdę powiedziawszy, mam już dość pisania na temat tego g...go tematu.

A spotkaliście kiedykolwiek człowieka, który został ukarany przez wrocławską straż miejską za to, że nie sprzątnął po swoim psie? Bo mi się to nie udało...
BB: W Polsce nigdy nikogo takiego nie spotkałam, a nawet nie słyszałam o tym w opowieściach. Natomiast gdy mieszkałam w Wiedniu, owszem, sama widziała to bardzo często. Ryzyko mandatu za niesprzątnięcie po psie jest tam ogromne. Zawsze znajdzie się w pobliżu ktoś, kto wręczy dolegliwy mandat. Ale tak właśnie ma być! Gdyby kilka osób dostało 500 złotych kary, natychmiast zaczęłoby się schylanie z woreczkiem po psią kupę. I ostrzegliby o tym innych psiarzy.

Działacie w strukturach magistratu. Pytaliście kiedykolwiek ludzi ze straży miejskiej, dlaczego nie robią nic w tej sprawie?
BB: Oczywiście. Usłyszałam, że koniecznie trzeba się za to zabrać, zdyscyplinować ludzi. I na tym wszystko się kończy. Tak jest od lat.

Pan ma cztery psy. Zdarzyło się Panu nie sprzątnąć po którymkolwiek z nich w miejscu publicznym?
MW: Nigdy, bo nie wyobrażam sobie, jak można nie sprzątnąć. I nie chodzi mi wcale o względy finansowe czy higieniczne i estetyczne. Po prostu uważam, że ktoś, kto nie sprząta po psie, jest osobą, która nie szanuje innych ludzi.

Jakiś czas temu w czasie spaceru z moim psem zauważyłem panią z sąsiedztwa, która wcale nie zamierzała sprzątać tego, co jej zwierz wydalił. Podałem jej woreczek, mówiąc, że pewnie zapomniała, więc jej go dam. Do dziś się do mnie nie odzywa i ucieka, widząc mnie...
...(śmiech) BB: Zauważyłam, że w takich sytuacjach zaczynam się robić agresywna. Grzeczne podanie woreczka mi nie wystarcza. Trafia mnie, gdy widzę człowieka, którego pies się załatwia, a on odwraca głowę, udając, że tego nie widzi... Aż się prosi o słony mandat.

Czyli najskuteczniejszą metodą byłoby przypominanie, zgodnie ze starożytnym powiedzeniem: "Pecunia non olet" (Pieniądz nie śmierdzi)? A więc: sprzątnij albo płać.
MW: Moim zdaniem to najlepsze rozwiązanie. Kilkanaście dni temu sprzątnęłem z chodnika psią kupę, którą zostawił zwierzak idący ze swoim panem kilka metrów przede mną. Podbiegłem i podałem mu ten "prezent", mówiąc: "Właśnie wypadło panu 500 złotych". Szkoda, że nie widzieliście, jaki był zdziwiony (śmiech). Pewnie następnym razem nie odpowie mi na "Dzień dobry"...

"Audiatur"

Barbara Borzymowska jest psychologiem i zoopsychologiem. Marcin Wierzba to biolog, zoopsycholog i treser. Oboje tworzą Centrum Pozytywnych Relacji Ludzie - Zwierzęta "Audiatur", które działa przy Urzędzie Miejskim we Wrocławiu. Jego zadaniem jest kształtowanie postaw społecznych. W ramach tych działań są organizowane m.in. warsztaty dla dzieci i seniorów.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto