Ukradł 400 tysięcy zł. Bo był głodny
Sąd nie uwierzył i skazał złodzieja
Przed Wojskowym Sądem Rejonowym przy DOKP Wrocław toczył się wczoraj sensacyjny proces niejakiego Władysława Migo, pracownika odcinka drogowego w Brochowie, oskarżonego o kradzież teczki skórzanej zawierającej około 400 tysięcy zł, bieliznę osobistą, przybory podróżne Wandy Lichockiej, właścicielki sklepu galanteryjnego w Bielsku.
Krytycznego dnia Migo wracał pociągiem z Katowic do Komorowa. Stojąc na korytarzu wagonu, w pewnym momencie zauważył, że jedna z pasażerek jadących w przedziale podróżnym zasnęła. Korzystając ze sposobności Migo dojeżdżając do Komorowa, sięgnął ręką przez otwarte drzwi przedziału i ściągnął teczkę, po czym szybko zmienił miejsce w wagonie.
Po przyjeździe do Komorowa w mieszkaniu żony stwierdził, że w teczce znajdowała się gotówka w kwocie 399 tysięcy.
Tymczasem poszkodowana Lichocka zameldowała niezwłocznie o wypadku w najbliższej placówce SOK, która już na drugi dzień zdołała ustalić nazwisko złodzieja. Przy rewizji Migo sam wskazał kryjówkę, między krokwiami w stodole, gdzie przechowywał pieniądze. Zdołał on już w międzyczasie wydać z nich 500 zł.
Na rozprawie Migo usiłował wytłumaczyć swój czyn „głodem”. Sądził rzekomo, że w teczce znajduje się coś do jedzenia. Sad jednak nie dał temu wiary z uwagi na fakt, że kradzieży dokonano na krótko przed przybyciem do celu podróży, gdzie niewątpliwie mógł oskarżony swój głód zaspokoić.
Wyrokiem Sądu Migo skazany został na 2 lata i 6 miesięcy więzienia.
Naprzód Dolnośląski, 1947 r.
Szaber się nie udał
Kamienna Góra. W miejscowości Czarny Bor pow. Kamienna Góra zatrzymani zostali dwaj amatorzy cudzego mienia: Jerzy O.. lat 21 i Feliks D., lat 22. Przychwycono ich na gorącym uczynku gorliwego zaopiekowania się poniemieckim domem w Czarnym Borze, z którego w workach wynosili co cenniejsze rzeczy. Był tam wózek dziecinny, główka od maszyny do szycia, szafka z zegarem, pościel itp.
Groźny pożar w podwrocławskim majątku
W dniu 16 bm. na terenie państwowego majątku rolnego w Rogowie (pow. Wrocław) wybuchł groźny pożar, który strawił częściowo budynki folwarczne.
Dzięki natychmiastowej akcji ratunkowej zorganizowanej przez pracowników majątku zdołano przed przybyciem straży zabezpieczyć większą część zabudowań. Zniszczeniu uległy tylko dwa budynki o rozmiarach 10 m X 4 m i 13 m X 3 m. W jednym z nich mieściła się hodowla drobiu pochodzącego z przydziałów UNRRA.
Jak ustalono, pożar wybuchł na skutek spięcia przewodu elektrycznego który był przeprowadzony wewnątrz pomieszczenia bez ochrony izolacji.
Naprzód Dolnośląski, 1947 r.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?