Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Henryk Wojtasiak: Bogowie uratowali moje serce i życie

Katarzyna Kijakowska
fot. Grzegorz Kijakowski
Jest jednym z najdłużej żyjących Polaków po przeszczepie serca. 6 grudnia tego roku Henryk Wojtasiak z Oleśnicy będzie obchodził swoje...23 urodziny. Tyle lat minęło od czasu, gdy dostał szansę na drugie życie

Pan Henryk bardzo dobrze pamięta dzień, w których rozpoczęły się jego zdrowotne kłopoty. - Byłem wtedy w pracy. Z ramienia PKP zajmowałem się kontrolą wyremontowanych przez oleśnickie ZNTK lokomotyw - opowiada. - Nagle źle się poczułem. To było coś jak pieczenie w żołądku, albo w klatce piersiowej. W moim biurze pojawił się nieżyjący już doktor Maciejewski. Trafiłem do szpitala pod opiekę jego żony, doktor Maciejewskiej. Położono mnie na kozetce i nagle poczułem jakby spadała na mnie ściana - mówi oleśniczanin. - To był bardzo rozległy zawał lewokomorowy. Nie przeżyłbym go, gdybym nie był już wtedy w szpitalu. Szybka interwencja lekarzy uratowała mi życie, ale do pełnego zdrowia już nie wróciłem - mówi Henryk Wojtasiak, który był wtedy młodym mężczyzną. Miał tylko 41 lat.

Zniszczone serce
Okazało się, że w wyniku zawału serce pana Henryka jest tak bardzo zniszczone, że jedynym ratunkiem może być przeszczep. Po roku leczenia we wrocławskim szpitalu przy ul. Skłodowskiej-Curie, w lipcu 1992 roku oleśniczanin trafił do kliniki w Zabrzu, którą kierował wtedy prof. Religa. - Byłem coraz słabszy. Frakcja serca u zdrowego człowieka wynosi 70, u mnie spadła do sześciu. Nie miałem siły, by chodzić, potem, by usiąść, zjeść samodzielnie łyżkę zupy. Nie chciałem tak żyć. Często nachodziły mnie myśli, że to już koniec, że choroba zabierze mnie tak szybko jak mojego tatę, który umierając miał 54 lata - przyznaje szczerze.
Informacja o sercu dla pana Henryka przyszła 6 grudnia tego samego roku. Było godzina 20, gdy do pokoju wszedł prof. Zembala.
- Trafiłem na stół. Operację, która odbyła się w nocy z 6 na 7 grudnia przeprowadził Marian Zembala - mówi oleśniczanin.
Kim był dawca serca? - To 22-letni mężczyzna z Elbląga, który rozbił się na motocyklu. Jego matka wyraziła zgodę, by oddać jego serce komuś potrzebującemu. Tą decyzją podarowała mi nowe życie. Nigdy o tym nie zapomnę. Tym bardziej, że mam świadomość, jak trudną decyzję musiała podjąć - przyznaje.

Wymarzony łyk kawy
Pan Henryk pamięta moment przebudzenia się już po operacji. - Nade mną, oparty o łóżko stał profesor Religa. Obok na krześle siedziała pani anestezjolog, która piła kawę. Powiedziałem, że mam wielką chęć na łyka kawy. Odpowiedziała z uśmiechem, że nie ma żadnych przeciwskazań - opowiada nasz rozmówca, przyznając, że zaraz po operacji czuł się znakomicie. - Nic mnie wtedy nie bolało. Po trzech czy czterech dniach kazano mi wstać i zacząć chodzić. Musiałem się ruszać, bo serce tak jak każdy inny mięsień tego ruchu potrzebuje - mówi oleśniczanin.
Na święta Bożego Narodzenia pan Henryk przyjechał na przepustkę do domu. - Prof. Zembala nie widział przeciwwskazań, a ja byłem trochę przerażony - uśmiecha się. - Pamiętam, że większość czasu spędziłem, leżąc na wersalce, ale byłem szczęśliwy, że mogę być z rodziną.

Człowiek dusza
Od 1992 roku Henryk Wojtasiak jest pod stałą opieką kliniki w Zabrzu, a z pracującymi tam lekarzami dawno zdążył się zaprzyjaźnić. Mówi o nich w samych superlatywach. - To prawdziwi lekarze z powołania. A przede wszystkim dobrzy ludzie - mówi. I wspomina prof. Religę przyjeżdżającego do pracy rozklekotanym polonezem, w starej ortalionowej kurtce. - Kiedy w sobotę kończył pracę, wchodził na oddział i pytał pacjentów, którym przysługiwała przepustka, kto się z nim zabiera do Warszawy - opowiada.
Wiele ciepłych słów mówi także o prof. Marianie Zembali. - Profesor to człowiek bardzo zajęty, a mimo to zawsze znajdujący czas dla pacjenta - relacjonuje. - Jednej z kobiet leżących na oddziale z córką sam finansował wyżywienie. Gdy widzimy się na kolejnej konsultacji w klinice potrafi zaprosić nas wszystkich do kawiarni. Rozmawiamy jak równy z równym. To nie typ profesora, który wychodzi z gabinetu tylko w wyjątkowych okolicznościach.
Czy 65-letni człowiek z sercem 22-latka czuje się młodo?

Nic za darmo
- Niestety nie. Serce szybko się starzeje - uśmiecha się smutno pan Henryk. - Jestem po 48 koronografiach, z których każda mogła się skończyć dla mnie źle. Mam tego świadomość, kładąc się na szpitalnym łóżku, ale bez tego zabiegu nie jestem w stanie funkcjonować. W moim sercu jest też dziewięć stendów, a od leków chroniących mnie przed odrzutem, które biorę od ponad 20 lat, wysiada mi m.in. wątroba. Jestem też z roku na rok coraz słabszy. Już nie jeżdżę sam autem do Zabrza, choć kiedyś wsiadałem do samochodu o 3 w nocy i na rano byłem w klinice - mówi pan Henryk. - Mam świadomość, że żyję niejako na kredyt i że nic nie jest w życiu za darmo, ale cieszę się, że w ogóle dane mi było przeżyć tyle pięknych lat.
Pan Henryk ma żonę, dwoje dorosłych dzieci, dwie wnuczki.
- Gdyby nie serce tamtego młodego człowieka, decyzja jego matki i wybitni kardiochirurdzy, którzy mi je przeszczepili nigdy bym ich nie poznał, nie mógłbym się nimi nacieszyć - uśmiecha się oleśniczanin.

PAN HENRYK W TRÓJCE

Pan Henryk objęty jest specjalnym programem zdrowotnym dla osób po transplantacji serca. Do Zabrza jeździ na jednodniowe badania, po których lekarze podejmują decyzje co do dalszych zabiegów na jego sercu. To tam spotykają się wszyscy ci, którzy byli pod opieką kliniki. - Mamy swoje stowarzyszenie, są nawet organizowane zjazdy dla osób po transplantacji - opowiada oleśniczanin, przyznając że przeżyciem była dla niego śmierć prof. Religi. - Chciałem jechać na pogrzeb, pożegnać profesora, ale nie udało się, bo pojawiły się kłopoty ze zdrowiem, a droga była daleka - mówi oleśniczanin, który - prawdopodobnie - jest jedną z trzech osób w naszym kraju żyjących najdłużej po przeszczepie serca. - Prawdopodobnie, bo nie mam w tej chwili informacji, co z dwoma pacjentami, którzy mieli wykonany zabieg przede mną - mówi. - Mam nadzieję, że jeszcze żyją.
(KK)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto