Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Emeryt z Niemiec zwiedza ziemię wałbrzyską

PG
Turysta przenocował w Strudze k. Szczawna Zdroju
Turysta przenocował w Strudze k. Szczawna Zdroju Dariusz Gdesz
63-letni, emerytowany inżynier z Niemiec wędruje po świecie. Kilka dni temu zawitał w okolice Wałbrzycha. Teraz zwiedza Świdnicę

Nasz region odwiedził niezwykły wędrowiec. To Peter Eyth, który na piechotę przywędrował do Świdnicy z... miejscowości Sulz am Neckar niedaleko Stuttgartu.
– Chciałem tutaj przyjść, bo urodził się tutaj mój teść, a ja nigdy tu jeszcze nie byłem – mówi skromnie.
Ten 63-letni Niemiec przenocował w hotelu przy pałacu w Strudze, a następnego dnia rano poszedł do Świdnicy. Bez rozgłosu, fleszy. Założył wygodne buty, zarzucił plecak i ruszył w drogę.

– Byliśmy zaskoczeni kiedy się u nas zjawił i dowiedzieliśmy się, że nie najmłodszy już przecież człowiek przyszedł tu na piechotę, z okolic Stuttgartu. To przecież około tysiąca kilometrów – mówi Krzysztof Wieczorek, właściciel pałacu w Strudze.
Dla Petera Eytha to jednak żaden problem. Wyprawa do Świdnicy nie była jego pierwszą, wielką wędrówką.
– W pierwszą wybrałem się w 2009 roku. Pokonałem wtedy trasę: Sulz-Graz-Wiedeń-Sulz. W sumie 2100 kilometrów – opowiada.
Drugą była wyprawa z Sulz przez Szwajcarię i Francję aż do Santiago de Compostella – drogą Świętego Jakuba. Pokonał wtedy 2500 kilometrów, w ciągu 88 dni.
Rozsmakował się tak w wędrowaniu, że następnie wypuścił się na własnych nogach z Monachium do Wenecji przez Alpy i teraz poszedł z domu do Świdnicy.
Peter Eyth, przed tymi dużymi, odbył jeszcze wcześniej, kilka mniejszych wypraw.
Do żadnej jednak specjalnie się nie przygotowywał. Idąc, pokonuje dziennie od 28 do 45 kilometrów, a średnia „wypada” mu około 35 kilometrów. Nie stara się iść jak najszybciej. Wędrówka to nie to, co jazda samochodem.
Ma okazję spokojnie podziwiać widoki, poczuć zapachy. Lubi to. Widać też, że wędrówka bardzo go nie męczy. Jest spokojny, opalony. I bardzo zadowolony, że udaje mu się osiągać kolejne cele.

Po dotarciu do Świdnicy poszedł jeszcze do Modliszowa, do gospodarstwa agroturystycznego „Podkowa”, gdzie nocował przed powrotem do Niemiec.
Wielu trudno sobie wyobrazić wyprawę za granicę, bez załadowanego po brzegi, wygodnego auta.
– Gość z zagranicy, z tak daleka, a przyszedł do nas z plecakiem – nie kryli w Modliszowie małego zaskoczenia.
Tam jednak po Eytha przyjechała już żona. Ten mąż i ojciec dwójki dorosłych dzieci jest inżynierem i projektował kiedyś fabryki dla Mercedesa na całym świecie. Teraz jest już na emeryturze i ma dużo czasu na realizację swojej ogromnej pasji.
Kiedy wypuszcza się w taką wielotygodniową podróż, cały dom jest na głowie jego żony. On jednak bardzo polubił takie wędrowanie. Po drodze zdarzają mu się różne przygody.
– Niektórzy mnie rozumieją, inni nie, ale zawsze są życzliwi. Nie spotkało mnie nigdy nic złego – opowiada Peter Eyth.
Dodaje, że podczas wypraw, przede wszystkim ceni sobie kontakt i rozmowy z ludźmi spotykanymi podczas długiego marszu.

Tekst ukazał się w Panoramie Wałbrzyskiej z 15 maja 2012.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto