Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Drogi studencie! Chcesz wiedzieć więcej? Zapłać!

Jerzy Wójcik
Nowy pomysł na Uniwersytecie Przyrodniczym. Władze chcą, by studenci dzienni płacili za naukę. Niewykluczone, że już wkrótce za dzienne studia na wrocławskich uczelniach trzeba będzie płacić.

Nowy pomysł na Uniwersytecie Przyrodniczym. Władze chcą, by studenci dzienni płacili za naukę.

Niewykluczone, że już wkrótce za dzienne studia na wrocławskich uczelniach trzeba będzie płacić. Na razie taki pomysł zrodził się na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego. Godzina zajęć miałaby kosztować 8 zł. Studenci komentują, że nie po to poszli na studia dzienne, żeby teraz płacić jak na zaocznych.

Problem dotyczy nieobowiązkowych zajęć fakultatywnych. Na tym wydziale studenci mają obowiązek zaliczyć 60 godzin takich zajęć. Uczelnia nie pobiera za nie opłat.
- Jednak studenci na piątym i szóstym roku zaczęli lawinowo zapisywać się na znacznie więcej fakultetów niż przewiduje obowiązkowy program studiów - wyjaśnia dr hab. Krzysztof Kubiak, prodziekan ds. studenckich Wydziału Medycyny Weterynaryjnej. - Dzieje się tak między innymi dlatego, że oferujemy im kilkanaście bardzo ciekawych przedmiotów. Ale jednocześnie utrzymanie tak bogatej oferty wiąże się z poważnymi kosztami dla uczelni.

Dlatego dziekani wydziału spotkali się ostatnio ze studentami i oznajmili im, że chcą wprowadzić opłaty za wszystkie zajęcia, które w planie studiów nie są obowiązkowe.
- Byłam zaskoczona, gdy to usłyszałam - mówi nam Ania, studentka VI roku weterynarii. - Już dawno zaliczyłam obowiązkowe 60 godzin fakultetów. Ale na piątym i szóstym roku studiów pojawiło się wiele wartościowych dla przyszłego weterynarza zajęć nieobowiązkowych: dermatologia, kardiologia czy stomatologia zwierząt. Wątpię, czy będzie mnie stać, by zapłacić za wszystko - zastanawia się.

Jeśli władze wydziału zrealizują swoje plany, za 30 godzin jednego przedmiotu młodzi ludzie zapłacą 240 zł. Mniej więcej tyle wynosi miesięczne stypendium za dobre wyniki w nauce.
- Ucierpią najzdolniejsi - podsumowuje jeden ze studentów, który co miesiąc dostaje stypendium naukowe. - Nie mam wyjścia, dalej będę chodził na nadobowiązkowe przedmioty. Im więcej się nauczę, tym większe będę miał potem szanse na rynku pracy - przyznaje chłopak
Problem w tym, że część stypendium, które studenci mogliby wydać na specjalistyczne książki medyczne, będą musieli oddać z powrotem uczelni.
Naukowcy tłumaczą, że opłaty za nadobowiązkowe fakultety są zgodne z zarządzeniem rektora wydanym w czerwcu tego roku.

- Liczymy, że studenci zrozumieją sytuację - mówi dr hab. Krzysztof Kubiak. Jak podkreśla, uczelnia nie jest w stanie nieodpłatnie zapewnić im nieograniczonej liczby zajęć.
- Jeśli ktoś wybierze cztery czy pięć nadobowiązkowych fakultetów, znacznie zwiększy liczbę godzin spędzonych na uczelni. Nie jesteśmy w stanie sfinansować każdemu zajęć w tak dużym wymiarze - zaznacza dr Kubiak.

Pomysł z Uniwersytetu Przyrodniczego, choć zgodny z prawem, nie jest na wrocławskich uczelniach popularny. Dotychczas podobnych opłat nie wprowadziły ani Politechnika, ani Uniwersytet Wrocławski. Rozwiązaniem zaskoczone jest także Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Opłaty na studiach dziennych mogą budzić wątpliwości. Rozumiem obawy studentów - twierdzi Bartosz Loba, rzecznik resortu. - Poprosimy wrocławską uczelnię o wyjaśnienia.

Od lat wrocławska weterynaria jest na czele najbardziej obleganych kierunków na Uniwersytecie Przyrodniczym. Jest też jednym z najlepszych wydziałów weterynaryjnych w Polsce. Sam Uniwersytet zajął w 2008 roku 2. miejsce w swojej kategorii w prestiżowym rankingu "Rzeczpospolitej" i "Perspektyw".

Nie zamykajmy drogi najlepszym
Z Ewą Wolak, wrocławską posłanką PO z Sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, rozmawia Jerzy Wójcik

Podoba się Pani poseł pomysł władz weterynarii na Uniwersytecie Przyrodniczym?

Sytuacja z odpłatnością za te zajęcia jest rzeczywiście kłopotliwa i trudno znaleźć dobre rozwiązanie dla wszystkich. Ale miło słyszeć, że studenci tak licznie zapisują się na nadobowiązkowe zajęcia i chcą zdobywać wiedzę.

Tylko czy powinni płacić za to z własnej kieszeni?

Ależ oczywiście, że nie. Zdaję sobie sprawę z tego, że nawet 100 czy 200 zł miesięcznie to dla studenta duża kwota, a utrzymanie się we Wrocławiu nie jest tanie. A przecież także w interesie uczelni jest wykształcenie jak najlepszych absolwentów, by ci budowali jej markę w kraju. Jeśli jeszcze nie zapadła decyzja, trzeba szukać kompromisu.

Ma Pani jakąś propozycję?

Na gorąco przychodzi mi do głowy, żeby z dowolnej liczby darmowych fakultetów korzystały najzdolniejsze osoby z najlepszymi ocenami. Pozbawianie ich możliwości kształcenia byłoby najbardziej dotkliwe dla naszej nauki i marki uczelni.

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto