Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dagmara Skalska: Życie to nie checklista do odhaczenia

Kinga Czernichowska
Z Dagmarą Skalską, autorką Projektu Egoistka, rozmawiamy o jej najnowszych książkach ("Osobowość pełna magii" i "Żyj pozytywnie ze Skalską"), małych rytuałach i wielkich zmianach.

Dagmara Skalska to autorka Projektu Egoistka, blogerka i pisarka. "Nie odkładaj siebie na później" - apeluje w kampanii "Egoizm to nie grzech". Jej książki, w tym ostatnia "Żyj pozytywnie ze Skalską" cieszą się ogromnym zainteresowanie. Projekt Egoistka założyła wspólnie z mężem, Tomaszem Skalskim. Tomek zmarł na raka cztery lata temu. M.in. właśnie o tym, jak poradzić sobie ze stratą, rozmawialiśmy z Dagmarą Skalską podczas spotkania z czytelnikami we wrocławskim Empiku Renoma.

Cztery lata temu przeżyłaś w swoim życiu punkt krytyczny. Wiele rzeczy się wtedy nawarstwiło i musiałaś "powstać" i zbudować swoją siłę. Co jest dla Ciebie największym osiągnięciem na przestrzeni tych czterech lat? Z czego jesteś najbardziej dumna?

Dumna jestem z tego, że się nie poddałam i nie zrezygnowałam z życia. Najważniejsze jest nie poddać się w obliczu trudności i tego, że tracimy to, co jest dla nas cenne, nie poddać się tej destrukcyjnej energii i nie popaść w stany depresyjne. Ja nigdy nie popadłam w depresję, mimo tego, co mnie spotkało i ku mojemu zaskoczeniu naprawdę miałam wolę życia, a także pozwolenie na szczęście. Warto sobie uświadomić, że w obliczu różnych sytuacji stopniowo zaczynamy wątpić w ogóle w to, że możemy doświadczyć szczęścia czy miłości. Nie trzeba tracić ukochanego w sposób, w jaki ja straciłam Tomka (Tomasz Skalski zmarł na raka - przyp. red.), może nam się nie udawać w relacjach. W końcu dochodzimy do punktu, w którym zastanawiamy się, czy szczęście i miłość jest dla nas jeszcze możliwa. Natomiast ja miałam takie poczucie, że nie chcę zrezygnować ani ze swojego szczęścia, ani z miłości. Miałam wolę wstać i to zrobić. Przepracować te wszystkie stany, których doznałam, bo sytuacje stają się dla nas trudne z powodu emocji, których doświadczamy: bólu, żalu, straty, rozczarowania, smutku, lęku. Sytuacja jest neutralna, tylko nasze doświadczenie i emocje, które z tym wiążemy, powodują, że jest dla nas trudna. Ja w wyniku tego, że wszystko straciłam, doświadczyłam bardzo dużo smutku, żalu, bólu i rozpoczął się niezwykły proces, kiedy się z tym godziłam. Po pierwsze, akceptowałam to, co się stało. Po drugie, chciałam zrozumieć, jak do tego doszło. Po trzecie, zapragnęłam uwolnić swój umysł od tych stanów. Wiedziałam, że jeżeli tego nie zrobię i będę te emocje podgrzewać poprzez rozpamiętywanie, poczucie bycia ofiarą w swoim własnym życiu, to trudno będzie kolejny raz otworzyć się na miłość czy w ogóle odczuwać szczęście. Czasami siadam i zastanawiam się, jak to się stało, że znalazłam się w tym punkcie, w którym jestem teraz i zdaję sobie sprawę, że to był niesamowity heroizm, siła, że mi się chciało to zrobić. My nie mieliśmy dzieci i w zasadzie nie miałam powodu, żeby wstać i dalej żyć. Ja to zrobiłam z miłości do siebie, bo chciałam być szczęśliwa. Czasem rozmawiam z ludźmi, którzy mają trzydzieści lat (ja też tyle mam) i słyszę, jak mówią: "ja już na sobie postawiłem kreskę".

Być może dla niektórych trzydzieści lat to taka granica, kiedy człowiek pragnie mieć jakiś własny kąt, własną rodzinę, a więc pewne warunki, które zapewne znajdują się na jego liście do spełnienia. A nie zawsze te warunki wychodzą.

Powiem więcej: one najczęściej nie wychodzą. Zawsze pojawia się pytanie, czy to jest problem z życiem czy problem z naszymi oczekiwaniami. Być może to jest nasz błędny pogląd na temat życia i tego, co mi się od życia należy. Przypomina mi to sytuację, w której piszemy list do Życia: "Życie, oczekuję od Ciebie, że będę miała udany związek, dzieci, pieniądze, dom, wymarzoną pracę, awans, podróże" itp. Każdy pisze sam taką listę, zamówienia, których potrzebuje do szczęścia. I tak życie polega na tym, że odhaczamy udało się/nie udało się. Udało się, jesteśmy zadowoleni i dumni. Nie udało się, to jesteśmy sfrustrowani. Tylko że życie nie polega na tym, że będzie spełniać nasze oczekiwania. To nie jest sklep, do którego idziesz i zamawiasz, po czym dostajesz gotowy produkt. Tak to nie wygląda niestety. To jest główny problem. Problem z naszym poglądem, czym jest życie i jakimi prawami się rządzi, a także problem z naszymi oczekiwaniami.

Ale zawsze mamy prawo marzyć.

Z marzeniami jest tak, że one są wspaniałe, kiedy nas otwierają. Ale co w sytuacji, kiedy marzę o tym, żeby zostać matką, a nagle się okaże, że jestem bezpłodna i nie mogę mieć dziecka? Całą resztę życia będę cierpieć z tego powodu? Moja obserwacja jest taka, że lepiej otworzyć się na życie i to, co życie mi przyniesie i podejmuję decyzję, że będę po prostu szczęśliwa tu i teraz, będę działać w sensowny sposób, postaram się dać jak najwięcej od siebie do świata dla ludzi, spróbuję wymienić się z ludźmi, jestem otwarta na branie i dawanie, nie boję się wchodzić w różne sytuacje (one są ciekawe). A jeśli myślę cały czas o tym, że mam jakiś plan do zrealizowania w życiu, to cały czas mój umysł będzie działał tak: zrealizowane / niezrealizowane. A nawet jeśli uda nam się wszystko odhaczyć z naszej listy życzeń do Życia, to i tak to nie jest koniec, bo w końcu coś tracimy, ponieważ istnieje przemijalność. W ten sposób nasze życie staje się opowieścią o tym, czego oczekujemy i co tracimy. Z takim nastawieniem do życia nigdy nie byłabym szczęśliwa. Szczęście to nie warunki, to moje nastawienie. A skoro szczęście jest stanem przeżywania, to nieważne, czy mam to, co chcę, czy tego nie mam, czy to zrealizuję, czy nie, to mogę być szczęśliwa. Szczęście nie wydarza się ani w przyszłości (marzenia się jeszcze nie wydarzyły), ani w przeszłości (tego już nie ma). Szczęście to taki stan, który może wydarzyć się w TERAZ. A my nie zauważamy tego, co mamy, bo albo zajmujemy się tym, co byśmy chcieli, albo tym, co straciliśmy. Przeszłość - przyszłość, przeszłość - przyszłość i możemy się tak bawić całe życie, aż przychodzi taki moment, że budzimy się z tego i chcemy skupić swój umysł na tym, co jest tu i teraz.

Jakie mechanizmy musimy rozpoznać, by taki stan w swoim umyśle wykształcić? W książce "Osobowość pełna magii" pisałaś o tym, że każdy z nas, mając inny typ osobowości, kieruje się innymi mechanizmami. Tragiczny romantyk będzie rozpamiętywał, a np. mediator izolował i przeczekiwał, byle tylko nie podejmować żadnych decyzji. Przyznałaś kiedyś, że sama masz w sobie sporo z tragicznego romantyka.

Tych mechanizmów, które nas wciągają w przeszłość albo przyszłość, jest bardzo wiele. To jest tendencja, tak jak wspomniałaś, do rozpamiętywania, tendencja do nadmiernego marzenia. Ja w ogóle nie uważam, by nadmierne marzycielstwo było czymś dobrym, bo odciąga naszą uwagę od tego, co jest i buduje nadmierne oczekiwania. Wcale to nie jest dobrze myśleć o tym, jak to będzie wspaniale, kiedyś coś się wydarzy, bo to pokazuje nam tylko, że teraz nie jest wspaniale. To są też różnorodne lęki, które nie pozwalają nam wejść w sytuację, np. lęk przed otworzeniem się na relację, bo mogę przecież znów cierpieć itd. Oczywiście, możemy kierować się różnymi mechanizmami, a wszystko zależy od sytuacji, w których się znaleźliśmy. Mnie przytrafiło się i rozpamiętywanie, i nadmierne marzycielstwo, a także lęk przed otworzeniem się na nowe. I to jest kwestia tylko i wyłącznie tego, czy kupujemy to, czy nie. Rozpoznając te mechanizmy, wiemy, co nas blokuje i co odciąga nas od "tu i teraz". Jeśli pięćdziesiąty raz rozpamiętujesz, to zdasz sobie sprawę, że właśnie to sprawia Ci smutek. Tak bardzo uzależniamy swoje poczucie szczęścia od warunków, a to nieprawda. Można stracić wszystko i czuć szczęście. Można też mieć wszystko i być nieszczęśliwym. To jest kwestia naszego nastawienia.

A Tobie do jakiego typu osobowości jest Ci najbliżej?

Nieustannie widzę w sobie typ epikurejczyka, rzeczywiście mam wiele cech tego typu (w książce opisane są typy osobowości na podstawie Enneagramu: reformator, dawca, zdobywca, tragiczny romantyk, obserwator, adwokat diabła, epikurejczyk, władca, domator - przyp. red.), łącznie z idealizowaniem i uciekaniem w przyjemne stany, co już namierzyłam. Mam w sobie też wiele z dawcy, to widać w mojej pracy, tyle że nauczyłam się dawać bez oczekiwania. Wiedziałam, że to mechanizm, w który mogę wpaść. Miałam również stan nadmiernej ambicji i osiągania (to charakterystyczne dla typu zdobywcy). Po przeanalizowaniu wszystkich typów rozpoznamy, jakimi mechanizmami się kierujemy, w końcu to my sami znamy siebie najlepiej. To, co jeszcze warto podkreślić, to to, że im dalej wchodzimy na ścieżkę rozwoju, tym lepiej radzimy sobie z emocjami, a co za tym idzie - możemy się rozluźnić, bo wiemy, że jest jakaś sytuacja, ale ona zaraz przeminie, a poza tym to moja decyzja, co ja chcę z tą sytuacją zrobić. Na moim miejscu ktoś mógłby uznać, że los jest niesprawiedliwy, bo wszystko mu zabrał, po czym rozniecać w sobie pretensje do świata, zasilając gorycz i niezadowolenie. A ja postanowiłam skupić się na tym, czego ta sytuacja ma mnie nauczyć, jaki jest potencjał tej sytuacji, co jest możliwe do zrobienia, jaką mądrość mogę z tej sytuacji wyciągnąć. To nieco inne spojrzenie.

Piszesz też o ośmiu metodach pozytywnego życia. Wspominasz też, że zmiana w kierunku pozytywnego życia powinna opierać się na rutynowych rzeczach. Od czego zatem zacząć? Oczyszczenia przestrzeni, zdrowego odżywiania, a może jeszcze czegoś innego?

Jesteśmy całością: umysł, emocje, nasze ciało, nasza przestrzeń i relacje. W zasadzie wszystko jedno, od czego zaczniemy. Jedni zaczną od obserwowania swoich emocji, inni zmienią pracę. Chodzi o to, żeby zacząć. Cokolwiek zrobimy najpierw, to będzie to skutkować wejściem na jakąś inną ścieżkę, bo to wszystko jest połączone. Kiedy zacznę zmieniać swoje ciało, to może być tak, że zrozumiem na przykład, że tkwię w pracy, która mi szkodzi. Zmienię pracę, więc będę mieć więcej przestrzeni dla relacji. Ta relacja wywołuje jakieś emocje, a emocje przecież powiązane są z myślami, więc skutek okaże się taki, że zaczniemy pracować nad swoim nastawieniem. Cokolwiek zatem zrobisz, zaczniesz pracować nad całością. Nie da się inaczej. Można zacząć od sprzątania mieszkania, trafisz na wiele pamiątek, oczyścisz się ze wspomnień. Tym bardziej, że robienie porządków zwykle pokazuje naszą tendencję do gromadzenia. Zaczniesz mierzyć ubrania i okaże się, że stwierdzisz, że już w nic nie wchodzisz, więc trzeba coś zrobić, by zadbać o swoje ciało. A w kuchni zobaczysz, jak wiele chemicznych przypraw masz w szafce. Zatem nawet w czasie porządkowanie swojej przestrzeni znajdziemy wiele sfer do rozwoju.

Podczas spotkania wspomniałaś, że dobrze jest mieć swojego nauczyciela. Co zawdzięczasz swojemu nauczycielowi? Kim jest, jak go poznałaś?

Zawdzięczam mu bardzo wiele. Rozwijamy się, spotykając inspirujących ludzi, a ja miałam ogromne szczęście, że w chwili, gdy zalały mnie trudne emocje i straciłam wszystko, to spotkałam nauczyciela, który jest buddyjskim lamą i daje nauki o przemijalności zjawisk i naucza, jak pracować z emocjami. Lamę spotkałam na buddyjskim kursie, na który wybrałam się ze znajomym. I kiedy usłyszałam te nauki, to powiedziałam: "wow, to jest odpowiedź na wszystko, czego ja potrzebuję. I tak nie mam już nic do stracenia, to spróbuję ich użyć. Sprawdzę, czy to działa".

Jak wiele czasu zajęło ci to, by uzyskać taki stan umysłu?

Dopóki sami jesteśmy pomieszani i cierpimy, to trudno jest być użytecznym dla świata i pomagać innym. Dlatego najpierw musiałam użyć tych metod w stosunku do siebie. Mój przypadek jest dość ciekawy, ponieważ to wszystko wydarzyło się w bardzo szybkim tempie. Prowadziłam bloga o tym, jak ja to czuję i widzę. To już inspirowało ludzi. Oni sami pojawili się w tej przestrzeni. Uznali, że to, co ja piszę jest cenne. Zresztą, miałam już pewne przygotowanie, ponieważ z Tomkiem, moim zmarłym mężem, przez lata się tym zajmowaliśmy - prowadziliśmy Projekt Egoistka, badaliśmy świadomość. Doskonale zeszły się warunki. Dla ludzi inspirująca okazała się też moja przemiana. Nie wszyscy dowierzali, pojawiały się od czasu do czasu komentarze, że to wszystko jest udawane. Ale kiedy ludzie spotykają mnie na żywo, czytają książki, to w końcu zauważają, że pewne rzeczy są szczere i prawdziwe. Pewnych rzeczy nie da się udawać. Dziś mam swoją społeczność pozytywnych egoistów, którzy tych metod używają. To powoduje, że oni się zmieniają. Ludzie przychodzą na spotkania i mówią, że są wdzięczni, bo zaczęli używać tych metod i ich życie się zmieniło. A to dlatego, że te metody po prostu są skuteczne. To wszystko wydarzyło się błyskawicznie, ale myślę, że rzeczy wydarzają się w doskonały sposób. Im mniej kombinujemy, im mniej kontrolujemy, im mniej mamy oczekiwań i checklist typu "co jeszcze mamy osiągnąć?", tym bardziej rzeczy wydarzają się same. Ja bardzo wiele rzeczy puściłam. Kiedyś byłam typem, który miał plan A, B, C, D, E i dziś tak nie funkcjonuję. Im bardziej się rozluźniam i puszczam i zaufam, tym bardziej rzeczy wydarzają się naturalnie. Przypływają właściwi ludzie we właściwym czasie, pojawiają się sytuacje, które mają potencjał. Tak spotkałam Lamę Olę i mojego drugiego nauczyciela, Master Yanga. Tak też spotkałam mojego nowego partnera. Nie próbuję już naprawiać świata. Właściwi ludzie się pojawiają, więc chodzi o to, by zadbać o swój stan umysłu. kiedy my jesteśmy napięci, mamy mnóstwo oczekiwań, a w sobie samym wiele rozczarowania i żalu, to po prostu nasze spojrzenie jest zawężone. Może nawet ten właściwy partner stoi obok nas, ale my go nie możemy zobaczyć? Bo przecież to nie ten, bo ja mam jakieś oczekiwania co do tego.

Mówisz o tym, że wielu ludzi jest wdzięcznych, ale nie brakuje też hejterów, zwłaszcza w internecie. Da się ich zauważyć chociażby w komentarzach na fanpage'u.

Wcześniej ludzie krytykowali, bo może nie mieli takiego zaufania. By czemuś zaufać, trzeba się temu lepiej przyjrzeć. Teraz też pojawiają się takie komentarze. Wystarczyło zamieścić informację o nowym partnerze i o tym, że się zakochałam. Pojawiła się wtedy fala hejtu. Nikt nie miał pozwolenia na to wobec mnie. Ale zawsze znajdą się i zadowoleni, i niezadowoleni. Tak już jest. Ale przychodzi taki moment, że Ty wiesz, o co chodzi Tobie w życiu, wiesz, co jest dla Ciebie ważne i wtedy przestajesz się oglądać na wszystkich wokół. Byle sztorm nie jest w stanie tego zachwiać. Poza tym zobacz, raz krytykowali, potem znowu chwalą. W jednej z książek napisałam: "dopóki będziesz uzależniona od opinii innych ludzi, to będziesz jak ta chorągiewka na wietrze". Opinia publiczna jest chimeryczna. A kontrowersje zwykle tylko przyciągają nowych odbiorców, bo mamy taką naturę ludzką, że jak jest jakaś afera, to zaczynamy to czytać.

Ale chyba trudno, kiedy już jest się znanym.

Nie... wiesz, ja dobrze zdaję sobie sprawę, z czego to wynika. Mam dużo cierpliwości do tego, by im odpisywać. Nie kasuję tego. Uważam, że to świetna okazja do tego, by inni mogli się na takich komentarzach czegoś nauczyć.

Czyli nie masz potrzeby "tłumaczenia się" przed internautami?

Nie, nie tłumaczę się. To moja strategia. Pokazuję pewne mechanizmy. Moje odpowiedzi są zazwyczaj zrównoważone. Była taka dziewczyna, która po takim hejterskim komentarzu, kiedy wdałam się w dyskusję, a to zdarzyło się niedawno, właśnie po tej historii z moim nowym partnerem, napisała mi prywatną wiadomość. Przeprosiła mnie i wyjaśniła, że jak pomyślała o tej sytuacji, to zrobiło jej się głupio. I ja w takich sytuacjach mówię: "super, to jest bardzo cenny moment". W jakimś sensie używam swojego życia jako case po to, by ludzi mogli się pewnych rzeczy nauczyć. Jestem świadoma, że może pojawić się fala krytyki. Wiem, po co to robię. Poza tym lubię ludzi, lubię się dzielić. Jak lubisz ludzi, to masz więcej cierpliwości.

W przygotowaniu jest kolejna książka. Co to będzie?

To będzie kolejna część z serii "Żyj pozytywnie ze Skalską", tym razem "Żyj prawdziwie ze Skalską". Tym razem zajmę się tym, jak być sobą - jak odkryć to, kim jesteśmy i jak to wyrazić w relacjach. Książka ukaże się w kwietniu przyszłego roku.

Dziękuję za rozmowę.

rozmawiała
Kinga Czernichowska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto