- Zbieram to paskudztwo trzy razy dziennie. Całe wiaderka - załamuje ręce pani Stanisława z Dobranowic. - Tak dużo ślimaków nie było tu od lat. Rano i wieczorem trudno wyjść przed dom, by ich nie deptać - załamuje ręce kobieta.
W przydomowych ogrodach znikają warzywa. Wszystko pada łupem oślizgłej plagi. Ślimaki nie gardzą nawet roślinami ozdobnymi. Pochłaniają kwiaty, warzywa i owoce. Pełno ich wokół kocich i psich misek. W dzień ukrywają się w trawach i różnego rodzaju zacienionych miejscach. Unikają miejsc suchych i nasłonecznionych.
- Zrezygnowałam z klasycznego ogrodu, uprawa marchwi, pietruszki czy nawet ziół nie ma sensu, to wyrzucanie pieniędzy w błoto - denerwuje się Beata Tarczyńska z Gdowa. Ślimaki opanowały wszystkie podkrakowskie gminy. Pełno ich także w samym Krakowie. Ludzie na przystankach i w sklepach doradzają sobie, jak walczyć z plagą. Mówi się o piwnych pułapkach, sypaniu solą, rozsypywaniu skorupek jajek. Inni nabijają je na szpikulce i zakopują.
Wrzuć na luz - małe co nieco w wakacyjnym klimacie
- To wszystko na nic - uważa Andrzej Jaworski z Małopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Karniowicach.
- Jeśli ślimaków jest więcej niż 3-4 na metrze kwadratowym, trzeba podjąć walkę środkami chemicznymi. Można je kupić w sklepach z artykułami ochrony roślin oraz w sklepach ogrodniczych. Preparaty trzeba posypywać kilka razy w roku między grządkami. Odstraszają one szkodniki. Nie powinny być groźne dla zwierząt domowych jak psy czy koty.
Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?