Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

10 lat Beaty Kempy w Sejmie. WYWIAD z sycowską posłanką

Dawid Samulski
2005 rok. Beata Kempa z Jarosławem Kaczyńskim podczas kampanii wyborczej we Wrocławiu
2005 rok. Beata Kempa z Jarosławem Kaczyńskim podczas kampanii wyborczej we Wrocławiu Fot. Dawid Samulski

25 września minęło 10 lat od dnia, w którym sycowianka Beata Kempa po raz pierwszy wygrała wybory do Sejmu, startując z listy PiS. Od tamtej pory funkcję posłanki sprawuje nieprzerwanie do dziś. I ma zamiar przez kolejną kadencję.

Jak ocenia Pani te dwie i pół kadencji w Sejmie?
To czas wielkich doświadczeń. Gdyby nie było go w moim życiu, na pewno bym wiele straciła. Przecież w tym 2005 r. nadzieje na uzyskanie przeze mnie mandatu były niewielkie. Mało kto wierzył w mój sukces. Wyborcy dali mi jednak szansę i z poziomu małego Sycowa trzeba było ostro wziąć się do tytanicznej pracy. Bardzo jestem wdzięczna mieszkańcom mojego miasta i całego powiatu oleśnickiego, bo to oni dali mi ten pierwszy impuls.

Jaka jest różnica pomiędzy Beatą Kempą sprzed 10 lat, a tą obecną, poza różnicą wieku, oczywiście?
Ta obecna ma dużo więcej wiedzy, różnych kontaktów i przeżyć, które mogłyby się okazać przydatne także w innych dziedzinach życia. Jako człowiek, się nie zmieniłam. Przyjaciół mam wciąż tych samych, żadnego nie straciłam, a wręcz przeciwnie, trochę ich jeszcze przybyło - w całej Polsce i poza jej granicami.

A ja uważam, że Beata Kempa starsza o 10 lat bardziej szanuje ludzi za to jakimi są, a nie za to, jakie mają poglądy polityczne...

Podam rękę każdemu, kto ma swój światopogląd, ale nie narzuca go innym. To wyniosłam z domu, gdzie mama była konserwatywna, a ojciec lewicowy.

Czy nie jest też tak, że dziś o wiele trudniej jest Panią wyprowadzić z równowagi?

Mnie już chyba nic w życiu nie jest w stanie zdziwić (śmiech). Życie uczy pokory, ale też dystansu do pewnych spraw, którego udało mi się nabrać.

Dzięki wspomnianym kontaktom, 10 lat temu mogła Pani wystartować z ramienia dużej partii.
Struktura PiS-u była w Oleśnicy, więc nie miałam daleko. Na jednym ze spotkań zapytano mnie tam, czy nie zorganizowałabym w Sycowie spotkania z ówczesnym wicemarszałkiem Sejmu, posłem Ziemi Dolnośląskiej Kazimierzem Michałem Ujazdowskim. Podjęłam się tego zadania, dzięki czemu wyszłam trochę z cienia i otrzymałam propozycję startu.

Jakiej lekcji udzieliłaby Pani komuś, kto mieszka na prowincji i marzy mu się wielka polityka.
W tej karierze trzeba mieć także trochę szczęścia i wokół siebie dobrych ludzi. Ci z małych miejscowości nie mają prawa mieć żadnych kompleksów, bo są tacy sami, a czasami nawet lepsi od mieszkańców dużych aglomeracji. Nie można rezygnować z marzeń, ponieważ to one są motorem naszych działań. Nie można też rozpamiętywać porażek, tylko wyciągać z nich pozytywne wnioski i przekuwać w sukces. Ważne, aby pamiętać o maksymie, która mówi, że jeżeli w życiu czyni się dobro, to ono do nas zawsze powróci. Tak samo jak zło.

Kto w Sejmie omija Panią szerokim łukiem?
Chyba nikt, choć z wieloma posłami dzielą mnie diametralnie różne poglądy. Wciąż tęsknię za dyskusją na argumenty, czego w Sejmie trochę mi brakuje.

Poważanie w tym Sejmie to Pani ma?
Nieskromnie powiem, że tak, że jakąś markę już sobie wyrobiłam. Za moje głośno formułowane pytania jedna z firm próbowała mnie kiedyś pozwać na wiele tysięcy złotych, ale nie pozwolił na to Sejm, który stanął za mną murem. A teraz drugi przykład na to, że moje poglądy są szanowane. Ponieważ dyskusję o uchodźcach rozpoczęliśmy w Sejmie w 11. rocznicę ataku na World Trade Center, zaproponowałam z mównicy, aby uczcić chwilą ciszy pamięć ofiar terrorystów. Parlamentarzyści przystali na moją prośbę i wstali, co było widać w telewizji.

Czy posłowie powinni współpracować z samorządem lokalnym?
Na pewno zakres kompetencji jest zupełnie inny, więc gadanie, że poseł może więcej niż wójt, burmistrz czy prezydent mija się z prawdą. Przede wszystkim poseł powinien dobrze stanowić prawo, to jest jego podstawowe zadanie. Wskazane by również było utrzymywanie poprawnych relacji z władzami samorządowymi swojego regionu.

A Pani relacje jakie są?
Relacje z włodarzami gminy Syców bardzo sobie cenię, ponieważ są na wysokim poziomie, zarówno merytorycznym, jak i kulturalnym. Poza drobnymi uszczypliwościami pewnych osób, na tę współpracę nie mogę powiedzieć złego słowa. Duża w tym zasługa samego burmistrza, który wykazuje bardzo dużo dobrej woli. Nasze relacje są nastawione na rozwiązywanie problemów, a nie na wzajemną walkę.

To ewenement na skalę kraju. Głównym Pani biurem poselskim jest to w Sycowie, mieszczące się w mieście, które nie ma nawet rangi powiatu.
A może kiedyś będzie powiatem (śmiech). Sycowskie biuro jest podstawowym centrum mojego dowodzenia i nigdy z niego nie zrezygnuję. Pozostałe są we Wrocławiu, w Kielcach i w Lubaniu, a jeżeli wygram wybory, to zreaktywuję filie w Trzebnicy i w Oleśnicy.

Z jakimi problemami najczęściej przychodzą ludzie do wymienionych biur?

To tysiące spraw, nie sposób je wszystkie wymienić. Najważniejsze jest to, że mieszkańcy w ogóle zwracają się do mnie w potrzebie, bo to oznacza, że mi ufają. Często jest też tak, że przychodzą tylko po to, by ich wysłuchać.

Jaką korzyść ma nasz region z tego, że przez dekadę pełni Pani funkcję posłanki?
Wreszcie ruszyła w Sycowie strefa ekonomiczna, będąca takim trochę moim dzieckiem. Jeżeli jeszcze da ludziom pracę i chleb, to będzie to dla mnie powód do osobistej satysfakcji. Wielu ludziom pomogłam w ich indywidualnych sprawach, dotyczących rent specjalnych, czy rewitalizacji zabytków. Teraz na przykład rozpoczęłam batalię o dzieci, które są odbierane rodzicom ze względu na biedę.

Od maja 2006 r. do listopada 2007 r. piastowała Pani funkcję sekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Czy była wówczas szansa na przywrócenie sądu rejonowego w Sycowie?
Rozpoczęliśmy dyskusję o tym, jak ma wyglądać struktura organizacyjna sądów, które powinny być bliżej obywatela. Zawsze byłam zwolenniczką takich małych instytucji, jak kiedyś sądy grodzkie, do których sędziowie powinni dojeżdżać z zewnątrz. Kto wie, czy bym tego projektu nie przeforsowała, gdybyśmy rządzili dłużej.

Zanosi się na to, że szpital w Sycowie czeka ostra restrukturyzacja, połączona z redukcją etatów, a Pani milczy. Inaczej, niż kiedyś, gdy podobne cięcia zapowiadał starosta Zbigniew Potyrała ze swym zastępcą Henrykiem Sarnowskim.
Część kłopotów naszego szpitala wynika ze złej polityki państwa, a część z błędów w zarządzaniu tą placówką. Nie możemy sobie jednak pozwolić na żadne rozwiązania kosztem Sycowa. Jesteśmy dużym powiatem, więc siłą rzeczy sama Oleśnica nie będzie w stanie obsłużyć tylu mieszkańców. W mojej ocenie, nie ma dziś żadnych przesłanek ku temu, by mówić, że zniknie szpital w Sycowie.

Mówi się o likwidacji oddziału wewnętrznego.
Jest jeszcze druga strona tego medalu, czyli zatrudnieni na internie ludzie. Jeżeli oni odejdą, to ten personel medyczny już się nie odbuduje. Syców nie zasługuje na to, żeby likwidować jego szpital, a przecież oddział wewnętrzny jest jak gdyby jego sercem, miejscem najbardziej obłożonym, świadczącym tę pierwszą niezbędną pomoc. Podstawowe oddziały muszą tu zostać.

Zastanawiała się Pani, co będzie robić, gdyby do Sejmu w tych wyborach się jednak nie dostała?

Zdradzę Panu pewną tajemnicę. Przed ostatnimi wyborami samorządowymi byłam bliska podjęcia decyzji o rezygnacji z uprawiania dużej polityki. Zamierzałam ubiegać się o fotel burmistrza Sycowa, o który już raz walczyłam w 2002 roku. Miałem nawet swój komitet, ale w ostatniej chwili od decyzji tej odwiedli mnie ludzie, których bardzo szanuję, a którzy poprosili mnie, by jeszcze jedną kadencję popracować w Sejmie. Długo się wahałam, ale mnie przekonali. Wracając do pytania, mam prawo powrotu do sądu rejonowego, ale mogę też robić tysiąc innych rzeczy.

Chyba nie będzie takiej konieczności. Według mnie, jest Pani w grupie dwudziestu najbardziej rozpoznawalnych polityków w Polsce.
Tylko, że ta rozpoznawalność wcale nie musi się przekładać ma mandat. Oczywiście, jest dużo łatwiej, ale pewności nie ma nigdy. Najbardziej jednak cieszy mnie to, że wreszcie pozwolono mi startować z Dolnego Śląska.

Skąd wzięły się plotki, że w rządzie PiS-u znów szykowana jest dla Pani teka wiceministra sprawiedliwości?

Giełda nazwisk jest szeroka, jednak w tej kwestii absolutnie nic nie zostało jeszcze postanowione.

Rozmawiał DAWID SAMULSKI

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto